Jak czytamy w Polityce, dla choć dla niektórych firm bloger wciąż jest „poszukiwanym słupem ogłoszeniowym”, to coraz więcej osób, zanim zdecyduje się na współpracę, bierze pod uwagę nie tylko popularność blogera, ale i wykreowany przez niego wizerunek.
Tomasz Sulewski z Orange Polska, która chętnie wykorzystuje blogosferę do akcji promocyjnych, dodaje, że ludzie odpowiadający za wizerunek korporacji uważnie czytają komentarze, które pojawiają się pod tekstami współpracujących z firmą blogerów.
Kiedy firma zaprosiła kilku znanych blogerów do przetestowania oferty roamingu Orange Travel podczas zwiedzania europejskich stolic, zostawiła im sporo swobody w jej komentowaniu. „Mogli krytykować rozwiązania, które im się nie podobały, wzmacniając tym wiarygodność zarówno własną, jak i marki, która im za udział w kampanii zapłaciła” –zauważa Joanna Solska, autorka artykułu. Sulewski w rozmowie z tygodnikiem zwraca uwagę, że z 3 milionów blogów w Polsce, aktywnych jest nie więcej niż 300 tysięcy. Autorka podaje przykład Kominka, który rezygnując z wulgaryzmów, zaczął się kreować na najpopularniejszego blogera. Jako autor dwóch książek, o tym jak zarabiać w internecie, zbudował też wizerunek eksperta.
Prawdziwym guru dla blogerów, w opinii Solskiej jest Natalia Hatalska, która zaczynała jako autorka bloga, a dziś uważana jest za jedną z najlepszych znawczyń blogosfery. Współpracuje także z korporacjami, doradzając im, jak wykorzystać blogerów do promowania własnych produktów.
Blogerzy specjalistyczni nie mają kłopotu z pozyskaniem zaproszeń do kampanii reklamowych – czytamy dalej. Z drugiej strony, profesjonalni blogerzy bardzo nie lubią początkującej konkurencji, która psuje im rynek i opinię. „Często zdarza się, że bloger sam wysyła maile do różnych korporacji, żeby dawały mu do testowania kosmetyki, ciuchy czy gadżety. Oczywiście za darmo. Coraz bardziej natarczywi w wyłudzaniu darów stali się celebryci. Ich fani chcą nosić takie same ciuchy, gadżety, wyglądać i zachowywać się jak oni. Przekonują więc, że nie ma lepszych nośników reklamowych niż oni” – zauważa autorka. (mw)