Problemy Hollande’a w działalności publicznej i w życiu prywatnym nie pozostają bez wpływu na jego wizerunek. Celem ostatniej konferencji prasowej była więc odbudowa zaufania i wizerunku prezydenta Francji.
Hollande przyjął postawę bojową i twardo odpierał zarzuty, odwracając sytuacje na swoją korzyść. Jednym z najbardziej znaczących ciosów w jego wizerunek było wystąpienie podczas uroczystości ku czci bohaterów wojennych, kiedy to stał przemoczony i czytał przemówienie przez zalane wodą okulary – „obraz rozpaczliwej bezradności”. Odparł jednak zarzuty błyskawicznie, twierdząc, że był to wyraz solidarności – nie mógłby stać pod parasolem podczas gdy weterani mokli. „I oto w jednej chwili przekształcił się ze zmokłej kury w ojca narodu, który się deszczom nie kłania” – czytamy.
Wizerunek prezydenta naruszyła także publikacja wspomnień byłej pierwszej damy Valérie Trierweiler. Jego wyborcy dowiedzieli się m.in., że drwi z biednych. Pytany o tę książkę odparł, że „już się na ten temat wypowiadał i że dość już dywagacji, gdyż funkcji prezydenckiej należy się poszanowanie” – pisze Moszyński. Jak twierdzi, Hollande odzyskał w oczach opinii publicznej „format prezydencki”.
Na zarzuty, że Niemcom powodzi się lepiej, odpowiedział natomiast, że „Francuzi są wprawdzie mocni, ale nie mogą w pięć lat przeprowadzić reform, na które Niemcy potrzebowały całej dekady”.
Hollande swym wystąpieniem pozbawił złudzeń wszystkich, którzy myśleli, że pod wpływem kłopotów politycznych, gospodarczych i prywatnych ustąpi z urzędu. Wypełni przyznaną przez wyborców kadencję do końca. Być może odrobi nawet kilka punktów w sondażach – twierdzi Moszyński. (mb)