„Marki na przedmiotach oznaczane przez odpowiednie logo są jak ikonki na pulpicie komputera. Klikamy w nie i oto rozwija się dokument z tradycją, gra muzyka, toczy się opowieść, której jesteśmy częścią” – zauważa Bartłomiej Brak, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Logo to ikona, za którą musi stać odpowiednia historia. Z kolei „dobra opowieść sprawia, że niektóre marki stają się kultowe, a inne obciachowe” –dodaje strateg marketingowy. Te same wydarzenia skłaniają odbiorców do różnych reakcji, dlatego schemat szukania odpowiedniej narracji, porównuje do sposobu wyszukiwania informacji w internecie. „Trzeba wiedzieć, jakiej frazy użyć dla uzyskania odpowiedniego efektu, by w naszej głowie role bohaterów i zdrajców rozdawały się same” – dodaje. Tę wiedzę wykorzystuje także marketing, dlatego „narracje o świecie tworzą zwycięzcy”.
Poczucie marki zmienia nawet nasze fizyczne doświadczenia. Przykładem jest test Coca-Coli i Pepsi. „Kiedy marki były ukryte, pepsi wypadła smakowo lepiej, gdy odkryto marki, niektórym ochotnikom biorącym udział w badaniu od razu zmieniał się smak” – analizuje. Choć logo, w opinii specjalisty, tworzy narrację produktu, to nie zawsze uruchamia u odbiorców pozytywną historię. „Było takie piwo, które reklamowano za pomocą opowieści o mężczyznach, którzy – by napić się go z kolegami – musieli wcisnąć żonie jakieś kłamstwo. Sprzedaż spadła. W naszej patriarchalnej kulturze żaden mężczyzna nie chciał się stać bohaterem historii, w której jest pantoflarzem” – podsumowuje Bartłomiej Brak. (mw)