Kończą się dobre czasy dla łamiących prawo na YouTubie – czytamy w miesięczniku Press. Jednak brak jasno określonych reguł prawa autorskiego w internecie jest tu sporym utrudnieniem.
Jak informuje Piotr Zalewski, Communications& Public affairs Manager w Google Polska, w przypadku YouTube działa system do identyfikacji treści, zwany Content ID, który umożliwia właścicielom praw pełną kontrolę nad swoimi treściami. Jak to działa? „Za pomocą tego programu YouTube porównuje umieszczane treści z bazą plików tworzoną przez autorów. Gdy system wykryje nielegalne wykorzystanie materiału, nie oznacza to, że musi on zostać natychmiast usunięty” – czytamy dalej. Właściciele praw autorskich mogą żądać wyciszenia fragmentów dźwięku, który wykorzystano z ich utworu, śledzić statystyki oglądania filmu z zapożyczeniem lub od razu zdecydować, że chcą na nim zarabiać. Wtedy to dochód z reklam, których wyświetlanie jest włączone przy filmiku, wpływa nie na konto tego, kto umieścił film, lecz na konto prawdziwego autora. Jak czytamy dalej, wystarczą trzy sekundy użytego materiału, by program Content ID wykrył nakładające się na siebie treści. Jak wygląda kontrola YouTuberów w praktyce? Przekonał się o tym Artur Pietras, prowadzący „Kinomaniaka”, programu w którym wykorzystywane są fragmenty filmów pełnometrażowych. Pietras regularnie dostawał ostrzeżenia, że w jego materiałach znajdują się treści, których właścicielem są osoby trzecie. Barbara Sołtysińska, prezes LifeTube zaznacza, że nie zawsze mamy tu do czynienia z kradzieżą. „Większość firm nie zastanawia się nawet jaki jest cel tego wykorzystania” – dodaje.
Wykorzystując cudzą ścieżkę audio bądź wideo, vlogerzy za każdym razem muszą się zastanowić, czy robią to legalnie. Najprostszym sposobem, aby mieć pewność, że działa właściwie, jest korzystanie z banków legalnych źródeł typu Otwartezasoby.pl czy Legalnakultura.pl.
Autorzy, którzy umieszczają na swoich stronach internetowych i w kanałach YouTube materiały innych twórców, bez uzyskania od nich zgody, tłumaczą się najczęściej korzystaniem z prawa do cytatu bądź remiksu. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie uwzględnia remiksu , ale bierze już pod uwagę prawo cytatu. Z tego korzysta CeZik, autor programu „KlejNuty”, który publikowane utwory uznaje za cytowanie.
„Niestety, granice tego, gdzie kończy się wykorzystywanie cytatu w celu krytyki, a zaczyna kradzież, są zatarte. Youtuberzy i vlogerzy działają więc na zasadzie prób i błędów” – czytamy w artykule. (mw)