Co jako klienci kupujemy od blogera? „Moim zdaniem kupujemy dopasowany kontekst, który uwiarygodni dobrą ofertę. Jednak nade wszystko kupujemy umiejętność stworzenia jakościowego kontentu” – pisze Paweł Lipiec, w artykule dla Marketingu w Praktyce.
Działania w blogosferze są bliższe działaniom public relations niż marketingowym. Jak dodaje Lipiec, Influencer Relations Lead w VML, łatwiej w tym przypadku zaplanować długofalowe budowanie określonego wizerunku niż działania, które stosunkowo szybko przełożą się na określoną sprzedaż. Autor artykułu nie zgadza się także z często powtarzaną tezą, że ciężko jest zmierzyć tę współpracę. „Każda kampania z blogerami ma swoje KPI choć nie zawsze są to te najbardziej oczywiste mierniki” – dodaje.
Przeczytanie tekstu na blogu to podstawa, ale klient bardzo często oczekuje czegoś więcej, niż zapoznanie się z artykułem. Aby czytelnik kupił (bezpośrednio) z polecenia bloga, czyli klikając w określony link, trzeba przekonać go do zakupu. Jak to zrobić? Najlepiej zwrócić się do blogera, który dotrze do odpowiedniej grupy docelowej. Jako przykład Lipiec podaje współpracę jedno z klientów z Pawłem Opydą, autorem strony zombiesamurai.pl. Przed zeszłorocznymi świętami Bożego Narodzenia Opydo na swoim blogu zamieścił poradnik, w którym przedstawił propozycje prezentów świątecznych. Jaki był efekt? Ponad 25 rys. odsłon poradnika i ponad 800 polubień strony. „Ale same lajki i odwiedziny to niewiele. Zwłaszcza, że 25 tys. odwiedzin może się wydawać niewielką liczbą. W wyniku tej akcji dokonano 103 zakupów, a średnia wartość koszyka przekroczyła 580 zł. Jak łatwo policzyć blog wygenerował około 60 tys. zł obrotu. Jednym wpisem. Kody zniżkowe obejmowały atrakcyjny dla odbiorców asortyment (m.in. konsole, książki, iPady, zegarki)” – czytamy dalej. Ohydo, zapytany o tamtą wspołpracę odpowiada, że była modelowa. „Wszyscy w niej wygrywali: ja miałem ciekawy i nietypowy materiał na blogu, firma promocję, czytelnik rabaty. To nie była nachalna reklama, tylko coś fajnego i przydatnego dla odbiorców. Po efektach widać, że się sprawdziło” – dodaje bloger w rozmowie z autorem artykułu. (mw)