Wybór Seppa Blattera na piątą kadencję podczas majowych wyborów będzie dowodem na to, „że FIFA jest poza kontrolą opinii publicznej i żadna krytyka jej nie szkodzi” – pisze w Rzeczpospolitej Mirosław Żukowski. I podaje przykład MKOl, który również stał w obliczu korupcyjnego kryzysu, jednak poprawił swój wizerunek dzięki zmianie przewodniczącego.
„Wszyscy wiedzieli, że Juan Antonio Samaranch powinien odejść, podczas sesji w Moskwie w roku 2001 były próby działania o staremu, kupowania głosów, ale wygrała w końcu opcja łagodnie odnowi-cielska i nowym szefem olimpizmu został chirurg i żeglarz z Gandawy Jacques Rogge” – przypomina Żukowski. Jak dodaje, Rogge nie przeprowadził żadnych istotnych reform, jednak wystarczyła rezygnacja z „bizantyjskich obyczajów” i jego „przyzwoite” zachowanie.
Czy ta historia powtórzy się i tym razem? Zdaniem Żukowskiego Blatter był dotychczas „niezatapialny”. Tym razem ma on poważnego kandydata – szefa holenderskiej federacji Michaela van Praaga, który bezlitośnie krytykuje dotychczasowego włodarza. Van Praagowi będzie jednak trudno o zwycięstwo.
„Znów cała nadzieja w mediach i warto w tym kontekście pamiętać o roli jednostki w historii. System Samarancha w dużym stopniu obnażył jeden człowiek – Andrew Jennings (książka The New Lords of the Rings), a Lance’a Armstronga na drogę pokuty sprowadził David Walsh (Sunday Times)” – czytamy. „Zostało jeszcze trochę czasu, może i Blatter doczeka się swojego Walsha, a wtedy wiosna będzie nasza” – konkluduje autor. (ks)