Zaliczane do praw osobistości prawo do wizerunku nie ulega dziedziczeniu. Czy słusznie? – zastanawia się na łamach Dziennika Gazety Prawnej radca prawny Janusz Piotr Kolczyński.
Kolczyński przywołuje wyrok Sądu Apelacyjnego, w którym odmówiono spadkobiercom zmarłej Anny Przybylskiej wstąpienia w spór sądowy dotyczący bezprawnego rozpowszechniania wizerunku, wszczęty za jej życia. Prawo do wizerunku nie ulega bowiem dziedziczeniu. Jak czytamy, wynika to z art. 922 k.c., który brzmi: „Dobra osobiste związane są ściśle z podmiotem podlegającym ochronie, razem z nim powstają i wygasają. Nie mogą przechodzić na inne podmioty zarówno w drodze czynności prawnych, jak i przez dziedziczenie (…)”. Art. 83 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych „odnosi się do samodzielnej legitymacji osób najbliższych zmarłym, których wizerunek został wykorzystany”, ale nie daje podstaw do wstąpienia w spór w miejsce osoby zmarłej – czytamy.
Zdaniem Kolczyńskiego postanowienie to budzi wątpliwości, szczególnie, że w orzecznictwie międzynarodowym coraz częściej zgłaszane są postulaty dotyczące przejścia prawa po śmierci osoby, której wizerunek dotyczył, na jej następców prawnych. Sąd wykluczył spadkobranie w obrębie prawa do wizerunku. Co do słuszności tej decyzji – jak uważa Kolczyński – można mieć wątpliwości. Autor artykułu powołuje się na stanowisko Teresy Grzeszczak, która jest zdania, że prawo do decydowania o rozpowszechnianiu wizerunku wchodzi do masy spadkowej jako „dające władzę nad dobrem niematerialnym”, jest też składnikiem spadku, bo „dotyczy gospodarowania wizerunkami pozostałymi po zmarłym”. Według Grzeszczak śmierć doprowadza jedynie do „wygaśnięcia więzi uczuciowej portretowanego z jego wizerunkiem”.
Kolczyński zauważa, że dziś, w dobie komercjalizacji wizerunku, nieaktualna jest część przyczyn, dla których sukcesja spadkowa praw osobistych ściśle związanych z osobą zmarłego ma być niemożliwa. Zastanawia się też, czy tradycyjne postrzeganie tych praw „może być jeszcze w dzisiejszych czasach możliwe do racjonalnej obrony”. Uważa, że sądy powinny kierować się w tej kwestii analizą konkretnego przypadku, a niekoniecznie historyczną wykładnią prawa, by nie prowadzić do „automatyzmu rozstrzygnięć sądowych”. (mb)