Od zwolnienia Ewy Wanat z radia RDC minęło już trochę czasu. Sprawa jednak nadal nie ucichła, bo była szefowa Radia przenosi sprawę do sądu – podaje Newsweek.
Wanat przeprasza, jednak nie wszystkich i nie za wszystko. Wyrazy żalu kieruje do Państwa Elbanowskich, podkreślając, że jej zamiarem nie było urazić rodziców ani krytykować dzieci – informuje w rozmowie z Newsweekiem. Ze źródła dowiadujemy się również, że szef rady nadzorczej radia RDC określił Wanat mianem „kontrowersyjnej celebrytki, która powinna się zastanowić nad tym, co mówi”. Sama zainteresowana zaś tak komentuje skierowane do niej słowa: „Mnie też ta reakcja zdziwiła, uważam, że bardziej pasuje do scenariusza komedii niż poważnego oświadczenia szefa rady nadzorczej radia”.
Jak czytamy, Wanat nie uważa, że powinna być bardziej wstrzemięźliwa i dodaje, że „bycie dziennikarzem i redaktorem, również naczelnym, nie polega na chowaniu się za parawanem swojej funkcji i udawaniu, że się nie ma własnego zdania na żaden temat.” Podkreśla ponadto, że zawsze otwarcie mówiła o tym, co myśli, nawet na antenie. Za przyczynę skierowania do niej zarzutów o niepohamowanie słów dopiero teraz, Wanat uznaje okoliczności trwania kampanii wyborczej. Według byłej redaktor naczelnej Radia Państwo Elbanowscy „są wykorzystywani w czasie obecnej kampanii wyborczej przez PiS i przez prezydenta Dudę. Jak? Ich postulat, by zrezygnować z wysyłania sześciolatków do szkół znalazł się w projekcie referendum, które miało pomóc PiS-owi wygrać wybory”.
Wanat zaznacza, że wpis pochodził od niej jako osoby prywatnej, nie było pod nim zapisu stanowiska ani firmy – kontynuuje. Nie zgadza się z decyzją Zarządu, na którą składają się zwolnienie w trybie natychmiastowym, brak okresu wypowiedzenia oraz odprawy, i kieruje sprawę do sądu. Wspomina, że „w normalnych firmach jest tak, że jeśli ktoś stworzył coś nowego, jest to efekt jego kreacji, talentu, to dostaje potem odprawę. Za to, że zostawia po sobie coś trwałego, coś, co odniosło sukces. Ale w mediach publicznych ta zasada nie działa. A pracodawca zabezpiecza interes medium przez zakaz konkurencji”. Jak czytamy, nie jest to dla niej nic zaskakującego, nowego – wie teraz tyle samo, co wtedy, kiedy pracowała w telewizji publicznej w latach 90-tych, bo nic według niej się nie zmieniło.
W rozmowie z Newsweekiem Wanat wyznaje, że członkowie rad nadzorczych mediów publicznych są stronniczy i działają na rzecz interesów danej partii politycznej. Wybór gości i tematów programów jest zależny od preferencji konkretnego stronnictwa. Wanat zarzuca osobom zarządzającym mediami publicznymi brak znajomości i rozumienia ustawy prawo prasowe, która zaś mówi przede wszystkim o tym, że to redaktor naczelny odpowiada za politykę redakcji, za to by była ona niezależna. Na koniec Wanat dodaje, że europejskie orzecznictwo opowiada się za tym, „żeby odbiorca miał przynajmniej minimalną pewność, że program telewizyjny czy radiowy jest zrobiony w dobrej woli i rzetelnie. Tak jest we wszystkich rozwiniętych demokratycznych krajach, w Polsce powinno być podobnie. Ale niestety nie jest”.