sobota, 23 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościJak zamknęli News of The World, czyli o upadku brytyjskiego brukowca od...

Jak zamknęli News of The World, czyli o upadku brytyjskiego brukowca od kulis

Niedzielny brukowiec News of The World zaczął od publikacji trywialnych, ale ekskluzywnych tekstów o księciu Williamie i innych członkach rodziny królewskiej. I tak od jednej informacji doszło do największej afery brytyjskiej prasy.

Brukowiec opisał, w jakich okolicznościach książę William naciągnął ścięgno. Pracownicy dworu mieli wówczas pewność, że jedynym źródłem mógł być podsłuch i zdecydowali się zawiadomić policję. Chwilę wcześniej, czyli w  2005 roku jeszcze nikt o podsłuchach nie wiedział – czytamy dalej. Trop prowadził do Glenna Mulcaire’a, prywatnego detektywa, który włamał się na pocztę głosową jednego z pracowników dworu i przez to trafił za kratki. Po zakończeniu procesu w styczniu 2007 roku, naczelny News of the World zrezygnował ze stanowiska, ale skandal miał jeszcze swój ograniczony zasięg.

O tym, że hakowanie wiadomości przez gazetę było praktykowane nagminnie, przesądził jednak inny tekst z 4 lipca 2011 roku. Wtedy to „Guardian” napisał, że jeden z dziennikarzy włamywał się także na skrzynkę Milly Dowler, 13-latki, która została zamordowana w 2002 roku, a w tamtym czasie była poszukiwana. Brukowiec mylił tropy i utrudniał pracę policji np. przez błędną interpretację przechwyconych wiadomości czy kasowanie części wiadomości, co dało nadzieję, że dziewczynka jeszcze żyje. Naczelną „News of the World” była wówczas Rebekah Brooks, protegowana Ruperta Murdocha, wydawcy tabloidu.

I tak dalej posypała się giełda osób podsłuchiwanych, wśród nich aktorzy Sienna Miller, Jude Law, pisarka J.K.Rowling czy piosenkarz Elton john.

Murdoch zdecydował się zamknąć gazetę, by nie stracić całkowicie imperium. Dotąd wypłacił odszkodowania na łączną sumę ponad pół miliarda dolarów.

Skutki afer podsłuchowych sięgają dalej niż samo dziennikarstwo. Brytyjczyków zbulwersowały związki Murdocha z londyńskim establishmentem: politykami, lobbystami, policjami. Ci ostatni podczas „zakrapianych imprez” mieli informować przedstawicieli tabloidu o kluczowych dla śledztwach informacjach, za co ich opłacali.

Dziennikarz Nick Davies, który opisywał śledztwo afery podsłuchowej, zeznawał przed komisją poselską, że dzwonili do niego dziennikarze, którzy zapewniali, że opublikują „groteskowe oszczerstwa  o życiu seksualnym jego żony”. I choć sam zapewniał, że żony nie ma, otrzymywał odpowiedź: „nie szkodzi. I tak tekst się ukaże” – czytamy. (mw)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj