Jak podaje rp.pl, po uchwaleniu budzącej kontrowersje nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wzrosła liczba zagranicznych artykułów, w których Polska była oskarżana o współudział w Holocauście.
Wspomniana nowelizacja zakłada wprowadzenie kar ograniczenia wolności za publiczne przypisywanie narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie, których sprawcą była podczas II wojny światowej III Rzesza. Wyjątkiem jest być działalność naukowa lub artystyczna. Zdaniem części komentatorów nowelizacja może wpłynąć na wolność debaty historycznej.
Czytaj więcej:
„Rację trzeba umieć sprzedać”. Eksperci o konflikcie Polski i Izraela
W tekście źródłowym Marek Kozubal z rp.pl przywołuje wypowiedź Krzysztofa Jeżewskiego, jednego z liderów grupy Polish Media Issues, która od 12 lat prostuje nieprawdziwe informacje z zagranicznych tekstów. Według niego pojawiło się wiele tekstów, w których posłużono się terminem „polskie obozy”. „Błędów w artykułach, jeśli nawet są sprzeczne z faktami, nie da się łatwo naprawić. Opinie były zdecydowanie antypolskie” – mówi rp.pl Jeżewski.
Danymi dzieli się z kolei Urszula Wójcik z Reduty Dobrego Imienia, która jeszcze w 2017 roku utworzyła aplikację Rycerz – ma ona ułatwiać zgłaszanie publikacji prezentujących Polskę w nieprawdziwym świetle. Stworzono ją między innymi w związku z zagranicznymi opiniami na temat Marszu Niepodległości, który miał miejsce 11 listopada 2017 roku. Zespół Wójcik w czasie dyskusji na temat nowelizacji ustawy o IPN zarejestrował ok. 1500 artykułów w prasie polskiej i zagranicznej i ok. 300 zgłoszeń od sympatyków i korespondentów.
Członkini Reduty Dobrego Imienia zauważa jednak, że większość materiałów nie wymagała interwencji. Oświadczenia w sprawie „polskich obozów” wysłano jedynie do ok. 60 redakcji.
Rp.pl twierdzi, że działania w obronie dobrego imienia Polski w kontekście kłamliwych sformułowań na temat polskiego udziału w Holocauście są rozproszone – zajmują się nimi nie tylko wspomniane organizacje, lecz także dyrekcja Muzeum Auschwitz, IPN czy Polish American Congress. Kilka dni temu PRoto.pl informowało za polsatnews.pl o działaczach społecznych, którzy walczą o wizerunek Polski za pomocą artykułów na Wikipedii.
W ostatnich dniach kolejne kontrowersje wywołały słowa premiera Mateusza Morawieckiego podczas konferencji w Monachium, który w kontekście Holocaustu użył sformułowania „żydowscy sprawcy” (ang. „jewish perpetrators”) – podaje wyborcza.pl. Zdaniem źródła izraelskie gazety, takie jak Haarec, Jerusalem Post i The Times of Israel, uznały, że według szefa polskiego rządu wśród współwinnych za Holocaust byli Żydzi.
W związku z krytyką w mediach – zarówno zagranicznych, jak i polskich – Joanna Kopcińska, rzecznik rządu premiera Morawieckiego, opublikowała oświadczenie. Wynika z niego, że „głos w dyskusji w Monachium w najmniejszym nawet stopniu nie służył negowaniu Holocaustu ani obciążaniu Żydowskich Ofiar jakąkolwiek odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo”, a „słowa wypowiedziane przez Premiera RP należy interpretować jako wezwanie do szczerego mówienia o zbrodniach popełnianych na Żydach”.
Mateusz Morawiecki rozmawiał również telefonicznie z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu. Jak wynika z komunikatu opublikowanego na stronie polskiego rządu, obaj rozmówcy zgodzili się na powołanie wspólnych zespołów, w ramach których eksperci z Polski i Izraela będą mogli prowadzić badania historyczne, szczególnie zajmujące się wydarzeniami trudnymi, „o których rozmowa wymaga szczerości oraz odpowiedzialności, ale również wzajemnego szacunku i zrozumienia”. (mp)
Zdjęcie główne: