Jedna z blogerek zamieściła na swoim kanale na YouTubie wideo, na którym rozpakowuje i recenzuje produkty kupione w jednej z aptek internetowych, a także ocenia poziom obsługi swojego zamówienia. Influencerka, zamieszczając taki film, naraziła jednak siebie na karę 50 tysięcy złotych – opisuje w portalu prawo.pl Maciej Konarowski, adwokat w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński. Prawnik dodaje, że Wojewódzki Inspektorat Farmaceutyczny wszczął postępowanie przeciwko spółce prowadzącej aptekę.
Ewentualna kara dla blogerki zależałaby od oceny Głównego Inspektora Farmaceutycznego, który egzekwowałby zakaz reklamowania aptek na mocy art. 94a ust. 1 Prawa farmaceutycznego. „Choć blogerka nie była w żaden sposób inspirowana przez przedsiębiorcę, a jej recenzja była rzetelna i nie wyłącznie pozytywna, Główny Inspektor Farmaceutyczny nabrał wątpliwości, czy w omawianym przypadku nie doszło do złamania zakazu” – pisze na prawo.pl adwokat.
Konarowski komentuje w swoim artykule, że wspomniany przepis Prawa farmaceutycznego jest uznawany za nadmiernie restrykcyjny i prowadzi do absurdalnych sytuacji. Oprócz przypadku blogerki adwokat wspomina m.in. o aptece, która wzbudziła podejrzenia Inspektora Farmaceutycznego z powodu napisu przed wejściem: „rozmawiamy po litewsku”. (mp)