Administracja Donalda Trumpa przyznaje, że przygląda się ewentualnym możliwościom regulacji wyników wyszukiwania Google’a. Są one, zdaniem prezydenta USA, zmanipulowane, i pokazują głównie negatywne informacje na jego temat – podaje thewashingtonpost.com.
Wiadomość o tym, że otoczenie prezydenta przygląda się Google’owi, podał Larry Kudlow, jeden z głównych doradców ekonomicznych Trumpa – zwraca uwagę źródło. Sam gospodarz Białego Domu stwierdził na Twitterze: „Google wraz z innymi tłumi głosy konserwatystów oraz ukrywa dobre informacje i newsy. Kontroluje to, co możemy zobaczyć, a czego nie. To bardzo poważna sytuacja – i odniesiemy się do niej!”.
Później dodał, że Google, Twitter i Facebook poruszają się na „bardzo, bardzo grząskim gruncie”. „I powinny być ostrożne” – przyznał.
Źródło: twitter.com/realDonaldTrump
Portal thewashingtonpost.com komentuje – powołując się m.in. na republikańskich i demokratycznych prawodawców, ekspertów ds. technologii – że regulowanie wyników wyszukiwania może naruszyć pierwszą poprawkę do konstytucji Stanów Zjednoczonych gwarantującą wolność słowa. Senator John Neely Kennedy z Partii Republikańskiej, z którym rozmawiało źródło, przyznał, że nie chciałby widzieć amerykańskiego rządu w roli instytucji, która decydowałaby o tym, co ludzie zobaczą w internecie, a czego nie.
Google zaprzeczył zarzutom, jakoby wyświetlane przez niego wyniki wyszukiwania były stronnicze pod względem politycznym – czytamy. Facebook odmówił komentarza, a Twitter wskazał źródłu na swoje oświadczenia z przeszłości, w których oskarżenia o stronniczość traktuje jako nieuzasadnione i nieprawdziwe. (mp)
Czytaj też: Donald Trump oskarża media społecznościowe o dyskryminację. Internauci mu odpowiadają
Zdjęcie główne: fot. Gage Skidmore, (CC BY-SA 2.0), via flickr.com