Wstrząsające relacje dotyczące pracy w redakcji „Pressa” obiegły wczoraj świat mediów za sprawą reportażu Katarzyny Włodkowskiej „W redakcji Andrzeja Skworza. ‘Odliczam. Aż się rozryczysz i wyjdziesz’”, opublikowanego w „Gazecie Wyborczej”. Z materiału wynika, że naczelny pisma miał stosować mobbing i przemoc psychiczną wobec swoich pracowników
25 maja w 2023 roku w magazynie „Duży Format” ukazał się reportaż Katarzyny Włodkowskiej. 40 osób zdecydowało się opowiedzieć dziennikarce o pracy w branżowym dwumiesięczniku, poświęconym branży mediów i reklamy, organizującym konkurs Grand Press. Czytamy, że wielu pracowników „Pressa” miało mieć stany depresyjne czy brać leki przeciwlękowe ze względu na warunki panujące w redakcji.
Reportaż rozpoczyna się od historii odmowy przyjęcia przez Agnieszkę Szpilę nagrody Grand Press w grudniu 2022 roku. Jury zdecydowało się nagrodzić Szpilę w kategorii Publicystyka za tekst „Gdzie są te dzieci? W dupie”, opublikowany na stronie internetowej Krytyki Politycznej. Pisarka jednak po wyjściu na scenę odmówiła przyjęcia nagrody – wyjaśniła, że powodem jest wydarzenie, które spotkało ją tydzień wcześniej, nie podała jednak szczegółów. Jak się później okazało, Szpila skontaktowała się ze Skworzem, aby podczas gali móc zabrać głos na temat sytuacji osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Polsce – niezależnie od tego, czy otrzyma nagrodę. Autorka wyjawiła, że redaktor naczelny „Pressa” miał ją podczas tej rozmowy „upokarzać”.
Relacje byłych pracowników
Później Katarzyna Włodkowska przytacza relacje byłych pracowników magazynu, którzy mówią o przemocy ze strony naczelnego, wyzwiskach, krzykach czy poniżaniu. „Wymagano od nas bardzo dużo, mieliśmy być najlepsi, ale zarządzanie redakcją odbywało się przez terror i mobbing. Na porządku dziennym były wrzaski i przekleństwa” – mówi jedna z wypowiadających się osób. „A teraz odliczam od 1 do 10. Aż się rozryczysz i wyjdziesz. Dziesięć, dziewięć, osiem – oczka już szkliste? Siedem, sześć, pięć – jeszcze się trzymasz? Doliczę do jednego i cię tu nie będzie. Cztery, trzy, dwa, jeden — jednak się nie rozpłakałaś?” – przytacza słowa naczelnego inna z rozmówczyń, która mówi, że „trafiła na dywanik”, ponieważ przystała na propozycję klienta, by przejść z nim na „Ty”. „Idź na spacer z psem i poszukaj rozumu” – miało paść pod adresem kolejnej z pracownic.
Czytamy także, że podobne zachowania miała przejawiać Renata Gluza, która została zastępcą naczelnego.
Obszerny fragment reportażu dotyczy zachowania szefa „Pressa” wobec jednego z asystentów. Zdaniem byłych pracowników redaktor naczelny miał się nad nim znęcać, mówić mu, że „jest nieudolny”. „Raz zrugał mnie, bo – jego zdaniem – źle podlałem kwiaty na balkonie. Innym razem zarzucił chamstwo, bo nie spodobał mu się sposób, w jaki zapukałem do jego gabinetu” – powiedział gazecie ten pracownik, Krzysztof. Jak stwierdził, zgodził się opowiedzieć o pracy z Andrzejem Skworzem, bo „nie chce się dłużej go bać”.
W reportażu czytamy, że jedna z dziennikarek zrezygnowała z pracy i poszła na psychoterapię, a dojście do siebie zajęło jej pół roku. Druga mówiła, że wizyta w biurze wywoływała u niej tak duży stres, że pewnego dnia odeszła, nie zabrała nawet po rzeczy. Z powodu zaburzeń lękowych trafiła na oddział dzienny szpitala psychiatrycznego – dowiadujemy się z materiału.
Odpowiedź Skworza
„Press” po publikacji reportażu w „GW” zamieścił na swojej stronie wszystkie odpowiedzi na pytania, jakich Skworz miał udzielić dziennikarce „Gazety Wyborczej”. „To zarówno reakcja na zarzuty, jak i opinia na temat motywacji autorki” – napisano we wstępie do tekstu.
W odpowiedziach naczelny „Pressa” nie zaprzecza, że mógł używać wobec pracowników obraźliwych słów, bo „praca w mediach to ciągły stres”. Twierdzi także, że „nikt przez 27 lat nie zgłosił problemów psychicznych” ani jemu, ani innym redaktorom czy redaktorkom.
W odniesieniu do słów „Idź na spacer z psem i poszukaj rozumu”, które miał wypowiedzieć, stwierdził: „Być może wiem, kiedy takich słów użyłem – redaktorka, której radziłem spacer, pracuje ze mną od lat, kieruje naszymi dziennikarzami”. „Znamy się jak łyse konie” – napisał.
Skworz w odpowiedziach mówi o „konflikcie” z autorką reportażu Katarzyną Włodkowską. Naczelny „Pressa” przywołuje sytuację z 2019 roku, kiedy mieli stracić materiał okładkowy na dwa dni przed wysłaniem gazety do drukarni. Bohaterką tego materiału miała być właśnie Włodkowska. „Na sesję fotograficzną z Katarzyną Włodkowską wydaliśmy około 5 tysięcy złotych. Kolejne pieniądze poszły na delegację mojej zastępczyni na wywiad w Gdańsku. Niestety, zamiast odesłać nam autoryzację wywiadu, dziennikarka przysłała cały tekst napisany na nowo” – napisał Skworz. „Zawsze mnie zdumiewa, gdy dziennikarz próbuje tak oszukać opinię publiczną. Oczywiście nie zgodziłem się na druk. W tamtej sytuacji mogłem użyć słów, o których Pani pisze (»idiota«, »kretyn«). Trudno w takich sytuacjach kląć »motyla noga« lub »do stu tysięcy par kartaczy«” – stwierdził Skworz w odpowiedzi na pytania o używanie wulgaryzmów w redakcji.
Reakcja środowiska
Reportaż Katarzyny Włodkowskiej nie przeszedł bez echa. Materiał wywołał liczne reakcje środowiska dziennikarskiego. Przedstawiciele mediów w portalach społecznościowych podzielili się swoimi przemyśleniami na temat opisanego zachowania Skworza, własnymi doświadczeniami z kontaktu z nim czy opiniami na temat przyszłości nagrody Grand Press.
Źródło: twitter.com/patrykslowik
Źródło: twitter.com/ojciecredaktor
Źródło: twitter.com/rozektom
Źródło: twitter.com/sylvcz
Źródło: twitter.com/annawitten
Źródło: twitter.com/bochynskanikola
Źródło: twitter.com/piotrmiesnik
Źródło: twitter.com/tomaugustwrites
facebook.com/nogasnastronie
(mb)