Agencje PR starają się komunikować w internecie w języku angielskim. W przypadku tych zrzeszonych w międzynarodowych sieciach jest to oczywiste, co jednak skłania inne firmy zajmujące się komunikacją do uruchamiania obcojęzycznych www? Jak się okazuje, główne grupy odbiorców, czyli klienci, partnerzy i… pracownicy. Z różnych względów nie wszystkim tłumaczy się jednak wszystko.
W przypadku większości agencji sieciowych anglojęzyczna strona to wymóg odgórny. Wszystkie informacje są wówczas na bieżąco podawane w obu wersjach językowych, a wygląd polskiej witryny bardzo przypomina korporacyjny, choć nie wszystkie informacje z centrali pojawiają się na stronach oddziałów.
Po angielsku w kraju i za granicą
„Informacje w języku angielskim przydają się przede wszystkim potencjalnym klientom, a także naszym kolegom z innych oddziałów B-M, gdy np. szybko się chcą czegoś o nas dowiedzieć. Jednak na naszą stronę angielskojęzyczną trafiają czasami także osoby prywatne, np. obcokrajowcy poszukujący pracy w PR” – mówi Ryszard Solski, prezes zarządu agencji Solski Burson-Marsteller. Dodaje również, że obecni klienci raczej rzadko zaglądają do serwisu agencji, ponieważ są na bieżąco informowani o jej działalności. Osoby poszukujące pracy to dosyć znacząca grupa odbiorców również w agencji Fleishman-Hillard Poland. Jak mówi Wojciech Waglowski, associate director, wewnętrzne badania wykazały, że właśnie oni najczęściej odwiedzają stronę internetową firmy (najchętniej odwiedzane przez użytkowników zakładki to te dotyczące pracy i kariery). Znajomość angielskiego bywa z kolei wymogiem koniecznym jeśli chodzi o potencjalnych pracowników – tak jest m.in. w agencji MSL Warsaw, która należy do globalnej sieci MSL Group.
Zarówno Solski, jak i Waglowski przyznają, że klienci zagraniczni, choć niekoniecznie „sieciowi”, stanowią w przypadku ich agencji zdecydowaną większość. Zagranicznych klientów ma również TBWAPR należąca do TBWA Group, lecz obcojęzycznej wersji witryny jeszcze nie ma, pojawi się ona dopiero wraz z nową stroną agencji. Zdaniem dyrektor zarządzającej Agnieszki Szymanowskiej, choć agencja jest „sieciówką”, brak anglojęzycznych informacji jak dotąd w niczym nie przeszkadzał klientom w docieraniu do konsultantów. „Chcemy uruchomić wersję anglojęzyczną, ponieważ wierzymy, że przysporzy nam dodatkowych klientów. Nie wszyscy sięgają po telefon, by porozmawiać czy poprosić o angielskojęzyczną prezentację agencji”– wyjaśnia.
Stronę Partner of Promotion można przeglądać w trzech wersjach językowych – polskiej, angielskiej i niemieckiej. Wśród wymienianych klientów przeważają firmy zagraniczne, również z Niemiec. Z treści ogłoszeń o pracę zamieszczonych w PRoto.pl można wywnioskować, że komunikacja w języku niemieckim prowadzona jest głównie z myślą o klientach – od aplikantów wymaga się wyłącznie języka angielskiego.
Tłumaczyć, ale nie wszystko
Co ciekawe, aktualności – bieżące informacje na temat działalności firmy – zamieszczane są wyłącznie po polsku. Nie wszystkie zakładki tłumaczone były również na stronie Ciszewski PR. Poprzednia wersja strony dostępna była po polsku, angielsku, czesku i francusku. Obcojęzycznych zakładek było widocznie mniej niż polskich – podobnie jak w przypadku Partner of Promotion nie tłumaczono np. aktualności. Jak mówi Jerzy Ciszewski, właściciel Ciszewski PR, ze względu na dużą ilość informacji zamieszczanych na stronie, nie ma możliwości technicznych, aby wszystkie były tłumaczone. Ponadto, aktualności dotyczące bieżącej działalności firmy czy ogólnej kondycji rynku nie byłyby zbyt interesujące dla obcokrajowców. Uaktualniona strona Ciszewski PR dostępna jest wyłącznie w wersji polskiej. Selekcja informacji, które zostaną udostępnione w językach obcych trochę potrwa – zdaniem Ciszewskiego na wersję angielską poczekamy nawet do trzech miesięcy. „Chciałbym uruchomić jeszcze wersje: niemiecką i francuską. Być może znajdzie się tam jeszcze czeski i jakiś język wschodni. Świat jest globalną wioską, a większość naszych klientów to klienci zagraniczni – z Niemiec, USA, Anglii czy Skandynawii. Dzięki temu będziemy mieli możliwość dotarcia do jak największej liczby potencjalnych partnerów biznesowych” – zapowiada właściciel Ciszewski PR.
Selekcja informacji, które są udostępniane w innych wersjach językowych, to częsta praktyka. Nie tłumaczy się aktualności, choć zdarzają się wyjątki. Genesis PR czy Lighthouse Consultants (która uruchomiła w czerwcu nową wersję witryny), wzorem większości agencji sieciowych, na bieżąco aktualizują całą stronę również po angielsku. Są też firmy takie, jak ComPress PR, który udostępnia co prawda dwie obcojęzyczne wersje, ale odnoszą się one jedynie do informacji o samej agencji z pominięciem innych zakładek. Z kolei zakładka „Kariera” dostępna jest wyłącznie po polsku np. serwisie Multi Communications. Dlaczego? „W związku z faktem, że specyfika pracy w public relations opiera się w dużej mierze na pracy z językiem polskim (utarte już określenie lekkie pióro), nie poszukujemy obecnie pracowników, którzy by tego języka nie znali” – wyjaśnia Zuzanna Jakubiec z biura prasowego agencji. Choć nazwa „career” sugeruje coś innego, to z całej strony agencji jest to jedyna nieprzetłumaczona zakładka. Co więcej od pracowników na wszystkich stanowiskach wymaga się znajomości angielskiego. Z kolei komunikatu na stronie dowiemy, że zakładka „jeszcze” nie jest dostępna w języku obcym.
Polski niepotrzebny
W sieci można też znaleźć agencje, o których poczytamy wyłącznie po angielsku. Należą do nich np. Warsaw Consultants czy Twenty Four Seven PR. Jak przyznaje Paweł Osowski, partner zarządzający Warsaw Consultants, firma współpracuje głównie z klientami zagranicznymi – stanowią oni ok. 60 proc. ogółu. W związku z tym anglojęzyczna wersja jest w jej przypadku priorytetem. „Należymy do sieci International Public Relations Network, współpracujemy też z dużymi agencjami sieciowymi, które nie mają biura w Polsce i dużo pracy dostajemy na podstawie referencji od naszych zagranicznych partnerów” – opowiada Osowski. Z prowadzonych statystyk jasno wynika, że globalna komunikacja to podstawa – dzięki geolokalizacji wiadomo, że liczby wejść na stronę z krajów, z których pochodzą klienci (np. Niemcy, Chiny, Wielka Brytania czy USA), znacznie się zwiększają. Mimo tego, że codzienna praca opiera się głównie na języku angielskim, agencja przygotowuje obecnie nową wersję witryny, również w języku polskim.
W przypadku Twenty Four Seven PR opóźnienie we wprowadzeniu polskojęzycznej wersji strony wynika z ogólnie przyjętej polityki informacyjnej. „Angielskojęzyczną wersję strony, tak samo jak szereg innych dokumentów, np. prezentację agencji, posiadamy od zawsze. Z racji tego, że współwłaścicielem agencji jest obcokrajowiec, bardzo wiele dokumentów powstaje tylko w języku angielskim – dopiero później w zależności od potrzeb są one tłumaczone na polski” – opowiada partner agencji, Dorota Zmarzlak. Jak mówi, jest to ściśle związane również z potrzebami klientów. W zasadzie wszyscy to bowiem obcokrajowcy bądź polskie przedstawicielstwa międzynarodowych korporacji. Czasem posługują się wyłącznie angielskim, komunikacja w tym języku jest więc nieodzowna. Ostatecznie w przypadku Twenty Four Seven PR anglojęzyczna wersja jest o wiele bardziej przydatna niż polska.
Niewiele witryn agencji, np. Kostrzewa PR czy GutPR, w ogóle nie posiada obcojęzycznych wersji. To, czy dana firma decyduje się tłumaczenie na angielski czy inny język, zależy od wielu czynników. Statystyki i badania wewnętrzne pozwalają zdefiniować grupę odbiorców, do której chcemy dotrzeć – czy celujemy w rynek globalny, czy raczej lokalny. Dla dużej agencji, pracującej na co dzień z międzynarodowymi korporacjami obcojęzyczna witryna to konieczność.