poniedziałek, 18 listopada, 2024
Strona głównaArtykułyDomena godząca w wizerunek – czy można ją odzyskać?

Domena godząca w wizerunek – czy można ją odzyskać?

Pytanie zawarte w tytule zapewne często zadają sobie politycy samorządowi. Gdy przed wyborami próbują zarejestrować domenę dla strony z programem, odkrywają, co kryje się pod domenami z ich imieniem i nazwiskiem.

Zbliżające się wybory samorządowe coraz lepiej widać w przestrzeni publicznej i w mediach. Lokalne gazety prezentują sylwetki kandydatów, komentują programy i relacjonują przedwyborcze debaty. Do tej listy tematów zapewne niedługo dołączy kolejny – skargi kandydatów na „kradzież” domen z ich imionami i nazwiskami.

Domeny bywają narzędziem walki politycznej

Zwykle scenariusz jest podobny. Osoba startująca w wyborach postanawia założyć stronę internetową, by w ten sposób komunikować się z wyborcami. Następnie odkrywa, że domena z jej nazwiskiem (np. malinowski.pl) lub imieniem i nazwiskiem (janmalinowski.pl) została już zarejestrowana.

W wielu przypadkach jest to zwykły zbieg okoliczności i adres należy do osoby o tym samym nazwisku. Zdarza się jednak, że domeny są wykorzystywane, by przedstawić kandydata w złym świetle. Przekonał się o tym Jerzy Cypryś, który 4 lata temu kandydował na prezydenta Rzeszowa. Pod domeną z jego imieniem i nazwiskiem uruchomiono stronę, która witała odwiedzających rymowanką kwestionującą kompetencje Cyprysia i zdjęciem kobiecych piersi.

Wiele podobnych historii można przeczytać w mediach lokalnych przy okazji każdych wyborów. Poza regularnością łączy je jedno – kandydaci chcą zarejestrować dla siebie domenę zdecydowanie zbyt późno. Często mają przekonanie, że posiadają prawo do domeny z własnym imieniem i nazwiskiem. Otóż nie.

Kto pierwszy, ten lepszy

Z punktu widzenia systemu domen internetowych, pomiędzy adresem janmalinowski.pl, a canon.pl czy prezydent.pl różnica jest niewielka. Każda z tych domen to po prostu ciąg znaków przypisany do adresu IP konkretnej strony internetowej.

Z punktu widzenia firmy rejestrującej domeny również nie ma różnicy, czy klient chce wykupić adres z nazwiskiem kandydata, czy z nazwą znanej marki. Nikt nie sprawdza bowiem, czy osoba rejestrująca domenę rzeczywiście nazywa się Jan Malinowski, ma prawo do znaku towarowego Canon lub reprezentuje Kancelarię Prezydenta RP. Decyduje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”.

Zasadę tę wykorzystują inwestorzy domenowi, rejestrujący atrakcyjne domeny w celu późniejszej odsprzedaży. Korzystają z niej również osoby trudniące się tzw. cybersquattingiem, czyli zajmowaniem nazw zawierających zastrzeżone znaki towarowe. Okazuje się jednak, że rzadko zdarza się, by tym pierwszym w kolejce do domeny był kandydat startujący wyborach samorządowych.

 

Nie warto czekać z rejestracją domeny

Profilaktyka zawsze jest lepsza niż leczenie. Najprostszym i zarazem najtańszym rozwiązaniem dla lokalnego polityka jest rejestracja domeny jeszcze przed tym, jak stanie się rozpoznawalny. Tutaj działa podobna zasada, jak w przypadku nowo powstających firm. Uruchomienie strony internetowej jest jedną z pierwszych rzeczy po założeniu działalności. Nikt nie czeka z tym do momentu, aż firma zdobędzie silną pozycję na rynku.

Zabezpieczenie domeny typu nazwisko.pl może okazać się trudne. Większość takich adresów jest zajęta przez osoby noszące dane nazwiska. Łatwiejsze może okazać się zarejestrowanie domeny z imieniem, np. janmalinowski.pl. Taki adres jest dłuższy, jednak dodatkowo pozwala utrwalić dane kandydata, widoczne później na karcie do głosowania.

Jeżeli domena z imieniem i nazwiskiem również jest zajęta, jednak nie wygląda na wykorzystywaną (brak strony internetowej lub witryna nie jest aktualizowana) warto rozważyć jedną z trzech możliwości:

  • poczekać, aż domena wygaśnie
  • skorzystać z usługi opcji na domenę, dającej prawo pierwokupu w momencie wygaśnięcia adresu;
  • zwrócić się do obecnego abonenta z propozycją kupna domeny.

Rozwiązanie ostateczne – sąd albo arbitraż

Samorządowcy często domagają się zwrotu domeny tylko dlatego, że ta zawiera ich nazwisko. Zgodnie z tym, co napisano wcześniej, to zbyt słaby argumentem. Nie oznacza jednak, że posiadając adres internetowy z imieniem i nazwiskiem polityka można bezkarnie działać na jego szkodę.

Wspomniany wcześniej kandydat na prezydenta Rzeszowa skierował sprawę strony jerzycyprys.pl do sądu. Ten przyznał rację politykowi i nakazał usunięcie z witryny informacji działających na niekorzyść kandydata. Domena pozostała jednak w rękach dotychczasowego abonenta, co z punktu widzenia osoby, która spotkała się z oczernianiem w sieci nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Kolejną furtką jest Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych działający przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji (PIIT). Zwykle to gremium zajmuje się rozstrzyganiem sporów, dotyczących domen zawierających zastrzeżone znaki towarowe. W archiwum orzeczeń można też znaleźć sprawy związane z domenami zawierającymi nazwiska konkretnych osób.

Postępowanie przed Sądem Polubownym jest postępowaniem arbitrażowym. To oznacza, że obie strony sporu powinny wyrazić zgodę na udział w postępowaniu. Jednak nietrudno wyobrazić sobie sytuację, kiedy abonent spornej domeny odmawia podpisania klauzuli arbitrażowej. To nie zamyka osobie poszkodowanej drogi do odzyskania domeny.

Zgodnie z regulaminem NASK (głównego rejestru polskiej domeny) w przypadku odmowy poddania się postępowaniu przed sądem polubownym umowa o rejestrację domeny ulega rozwiązaniu. To stwarza możliwość rejestracji adresu przez kolejnego abonenta, a kandydatowi odzyskanie „swojej” domeny.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj