Redakcja PRoto: Puls Biznesu doniósł o planie przekształcenia Ciszewski PR z o. o. w SA złożonym w Krajowym Rejestrze Sądowym, czy to prawda?
Jerzy Ciszewski, prezes Ciszewski PR: Prawda, ale to dopiero początkowe działania. Nasze wejście na giełdę widzę w perspektywie lat, a nie dni czy miesięcy. Ten rok poświęcamy na podwojenie przychodów.
Red.: A jakie to były przychody i zysk za 2007?
JC: Przychody Ciszewski PR ze sprzedaży na koniec 2007 wyniosły 3, 256 mln PLN, a zysk netto – 131 tys. zł.
Red.: Czy klienci wiedzą o planach wejścia na giełdę?
JC: Klienci doceniają nasz rozwój i odczuwają profesjonalizm naszych usług. Informacja o planach giełdowych nie ma dla nich zasadniczej wartości.
Red.: Na kiedy planuje Pan debiut?
JC: Jest to proces, który rozkładam sobie na minimum trzy lata. Ten rok poświęcimy na zwiększanie przychodów i zysków firmy. Ciszewski PR ma być tym organizmem, który kumuluje przychody wszystkich spółek-córek – także agencji Pozytywne Strony i Ciszewski PR Praga. Dopiero, gdy będziemy mogli pochwalić się godnymi GPW wynikami finansowymi – wejdziemy na parkiet.
Red.: Na GPW czy na NewConnect?
JC: Wolimy wejść na główny parkiet. Jak mówiłem, chcemy stworzyć grupę, która łącznie będzie kumulowała spory kapitał. Rozważamy też zakup kilku mniejszych agencji wyspecjalizowanych w wąskich dziedzinach public relations. Obecnie prowadzimy już pierwsze rozmowy w tym temacie.
Red.: Skąd decyzja wejścia na giełdę?
JC: Według mnie firma PR-owska może się rozwijać do pewnego momentu. Ograniczeniem jest nasz rynek – w Polsce nie zatrudnimy pewnie więcej niż 50 konsultantów, nie będziemy zarabiać więcej niż kilka milionów. Dla mnie jednak kluczową rolę w firmie odgrywają pracownicy, którzy właściwie są moimi partnerami biznesowymi. Gdy będą wiedzieć, że od ich starań zależą – dosłownie – notowania firmy, na pewno więcej czasu i wysiłku włożą w jej rozwój i w zdobywanie nowych klientów. Przewiduję też, że pracownicy firmy będą beneficjentami jej wejścia na giełdę. My kreujemy dla naszych współpracowników długofalową rzeczywistość, która sprowadza się do rozwoju własnego i firmy oraz odpowiedniej gratyfikacji.
Red.: Czy zachęcił Pana dobry start Liberty Group?
JC: Nie miało to nic wspólnego z moją decyzją, którą podjęłam wcześniej, choć oczywiście z uwagą się temu przyglądam i wiele się uczę.
Red.: Czy myśli Pan, że właśnie w tym kierunku będą teraz szły agencje PR-owskie?
JC: Myślę, że skoro tak się dzieje na Zachodzie i w Ameryce – to pewnie jest to przyszłość i dla nas. Ale najpierw na naszym rynku muszą zajść pewne zmiany.
Red.: Jakie?
JC: Branża jest jeszcze wbrew pozorom młoda; tak po stronie agencji i po stronie klientów. Musi okrzepnąć, określić się, zweryfikować i odsiać tych, którzy nie są profesjonalistami.
Rozmawiała Kinga Kubiak