Redakcja PRoto zapytała Matyldę Setlak, założycielkę londyńskiej agencji SetlakPR, o problemy tworzenia firmy PR w Wielkiej Brytanii, a także o to, jak Brytyjczycy postrzegają Polaków.
Redakcja: Od kiedy agencja oferująca działania PR skierowane do Polaków stała się w Wielkiej Brytanii potrzebna?
Matylda Setlak: Agencja specjalizująca się w komunikowaniu się z Polakami okazała się potrzebna z chwilą, gdy polska społeczność w Wielkiej Brytanii stała się znacząca, gdy staliśmy się drugą pod względem wielkości mniejszością, gdy brytyjskie i polskie departamenty rządowe zrozumiały, że są pewne kwestie, które trzeba im zakomunikować, takie jak na przykład krajowa płaca minimalna. Wówczas, gdy brytyjskie firmy dostrzegły w Polakach atrakcyjną grupę konsumencką, a więc, gdy powstał nowy rynek, gdy polscy artyści zapragnęli koncertować na Wyspach i w końcu, gdy firmy z Polski, na przykład te z branży FMCG, finansowej lub nieruchomości, zapragnęły skorzystać z tzw. polskiego funta.
Red: Polacy na Wyspach nie są jednorodną grupą, czy przeprowadzali Państwo jakieś badania, które pozwoliłyby określić specyfikę tej społeczności, jej potrzeby i oczekiwania?
MS: My nie przeprowadzaliśmy takich badań, wiem natomiast, że polskie lub brytyjskie firmy badawcze wraz z napływem Polaków na Wyspy coraz częściej otrzymywały zlecenia na realizację takich badań. Podstawowe pytanie, jakie zadają sobie statystycy, to takie, ilu nas jest, gdzie jesteśmy zlokalizowani oraz czy wracamy już do Polski. Bardzo często jestem pytana przez brytyjskich dziennikarzy czy przedstawicieli biznesu, czy Polacy rzeczywiście pakują się i wracają.
Kilka miesięcy temu w polskich mediach pojawiło się mnóstwo publikacji stwierdzających, że Polacy wracają. Trudno stwierdzić, jak jest naprawdę, moim zdaniem, zważywszy na stosunek funta do złotówki, wracają Ci, którzy w Wielkiej Brytanii nie zarabiali wiele, ponieważ dla nich pozostanie na Wyspach przestało być opłacalne, są jednak i tacy, którzy nadal przyjeżdżają z Polski na Wyspy lub dołączają do swoich krewnych i przyjaciół, którzy już tu są.
Red: Co było dla Państwa najtrudniejsze w trakcie zakładania agencji w Wlk. Brytanii?
MS: Przede wszystkim to, że całe środowisko było nowe, nie znaliśmy realiów prowadzenia firmy w Wielkiej Brytanii, także różnice kulturowe, inna jest kultura robienia biznesu w Wielkiej Brytanii i w Polsce oraz to, że polskie media w Wielkiej Brytanii nie wiedziały, co to jest public relations, często postrzegając public relations jako kryptoreklamę lub reklamę. Tutejsze media, jako nowopowstałe, są szczególnie, jak by to powiedział Brytyjczyk, „money orientated”, w związku z czym preferują reklamę, a nie współpracę na zasadach media relations, co czyni współpracę z tymi mediami szczególnie trudną.
Stosunkowo łatwo można przy pomocy public relations promować organizacje niekomercyjne, wydarzenia kulturalne czy firmy z branż o dużym potencjalnie PR-owskim, takie jak agencje rekrutacyjne, instytucje edukacyjne, jest to o wiele trudniejsze jeśli chodzi o branżę finansową czy telekomunikacyjną.
Red: Jak zmieniał się w ostatnim czasie wizerunek Polaków w Wlk. Brytanii? Co Brytyjczycy wiedzą o Polsce i jaki mają stosunek do jej mieszkańców?
MS: Wizerunek Polaków w Wielkiej Brytanii na pewno zmienił się pod wpływem ostatnich wyjazdów, na skutek tego, że coraz więcej przeciętnych Brytyjczyków zetknęło się z Polakami czy polskością. Niestety nadal w mediach brytyjskich pokutują stereotypy na temat polskości oraz Polaków. Polak to ciągle builder albo hydraulik, dominują publikacje o Polakach, które mają negatywne zabarwienie i większość z nich jest w kontekście imigracji.
Interesujące jest to, że ostatnio Polacy jako grupa społeczna na Wyspach zrobili się niezwykle asertywni, zaprotestowali, gdy Times opublikował artykuł Gilesa Corena w którym ten stwierdził, że Polacy dla zabawy palili Żydów w stodołach, a ostatnio, gdy prezenter BBC DJ Chris Moyles stwierdził, że Polacy celują w prasowaniu i… prostytucji.
Chylę czoło przed Wiktorem Moszczyńskim, rzecznikiem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, za to, że konsekwentnie protestuje przeciwko tak żenującym wypowiedziom. Niestety obawiam się, że serial „Londyńczycy” nie poprawi wizerunku Polaków ani w Wielkiej Brytanii, ani w Polsce, wręcz przeciwnie. Obejrzałam jeden z odcinków i byłam naprawdę zbulwersowana. Serial skupia się moim zdaniem na tych doświadczeniach emigracji, które są naprawdę niechlubne, to oczywiste, że nie pokazuje całej prawdy.
Znam wielu Polaków, którzy doskonale radzą sobie w Wielkiej Brytanii, prowadzą firmy, kształcą się, integrują się z tamtejszym społeczeństwem, rozwijają się zawodowo, kupują nieruchomości. Jakiś czas temu, gdy zdałam sobie sprawę, że Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii mają w Polsce bardzo negatywny wizerunek byłam bardzo zaskoczona. Dementuję, Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii są tak zróżnicowani, jak społeczeństwo, z którego pochodzą, są wśród nich lekarze, architekci, inżynierowie, pracownicy budowlani, marketingowcy, finansiści.
Rozmawiała Paulina Szwed-Piestrzeniewicz