O komentarz do kolejnego spotu Prawa i Sprawiedliwości redakcja PRoto poprosiła politologa dr. Wojciecha Jabłońskiego.
Redakcja PRoto: Jak oceniłby Pan serię internetowych spotów Prawa i Sprawiedliwości z perspektywy marketingu politycznego?
Wojciech Jabłoński: Jest zabawny. Choć wydaje się, że serwując dalszy ciąg serialu pod tytułem „Grzechy i grzeszki PO” PiS stara się podtrzymywać polityczny spór w martwym sezonie, czyli w wakacje. Po raz kolejny mamy tu do czynienia z próbą efektu publicity – PiS działa, PiS cały czas coś robi.
Jest to dobry pomysł z PR-owskiego punktu widzenia, ponieważ komunikacja powinna mieć charakter długofalowy. Jednak nie jestem przekonany co do tego, że odpowiednią grupą docelową tych filmików są internauci – młodzi ludzie. Nie jest to zasadniczy target PiS-u. Wybór określonej grupy docelowej przez PiS zawsze kończył się klęską. Nie wierzę, aby takie wysiłki tym razem przyniosły Prawu i Sprawiedliwości inny efekt.
Red.: To do kogo PiS powinien wobec tego się kierować swój komunikat w pierwszej kolejności?
WJ: Najpierw Prawo i Sprawiedliwość powinno umocnić komunikację ze swoim twardym elektoratem – z tzw. „moherowymi beretami”. Dobrym zabiegiem byłoby wykorzystanie nowej telefonii promowanej przez ojca Rydzyka.
Red.: A czy Pana zdaniem rację ma Eryk Mistewicz mówiąc, że „PiS zyskuje prowokując PO tymi filmami”?
WJ: Trudno mi się z tym zgodzić. Takie komentarze uprawnione będą, kiedy pojawią się pierwsze powakacyjne sondaże no i oczywiście, jeśli proporcja między poparciem PO i PiS będzie mniejsza niż 2:1. Wtedy można będzie uznać, że internetowa kampania PiS-u była udana. Nie wierzę jednak w ten scenariusz.
Rozmawiała Aleksandra Łuczak