Klub sportowy Widzew Łódź odmówił przyznania akredytacji dziennikarzowi Gazety Wyborczej Bartłomiejowi Derdzikowskiemu, tłumacząc decyzję niedochowaniem przez niego staranności i rzetelności dziennikarskiej. Czy w ten sposób Widzew chce pozbyć się krytycznych publikacji w mediach?
W stanowisku wydanym w imieniu klubu prezes zarządu Marcin Animucki wskazuje na łamanie prawa prasowego przez dziennikarza GW. Stanowić ma to główny powód nieprzyznania redaktorowi Gazety akredytacji na pierwszoligowy sezon 2009/2010. „Obowiązki dziennikarza i redakcji określa Prawo Prasowe, którego nieprzestrzeganie wielokrotnie sygnalizowaliśmy redakcji Gazety Wyborczej Łódź, także w sposób określony w Prawie Prasowym. Nie zapobiegło to jednak opublikowaniu kolejnych nierzetelnych tekstów” – czytamy w nim. W rozmowie z redakcją Derdzikowski zaznaczył, że przed odmówieniem akredytacji nie spotkał się z oskarżeniami ze strony klubu o nieprzestrzeganie Prawa Prasowego.
Jednocześnie prezes Animucki w imieniu klubu wskazuje, że „Widzew Łódź jest dobrem społecznym, z którym identyfikują się miliony kibiców, dlatego będziemy konsekwentnie przeciwdziałać wszelkim próbom niezgodnego z prawem naruszania wizerunku i dobrego imienia naszego klubu i osób z nim związanych.”
Redakcji PRoto nie udało się uzyskać odpowiedzi na pytanie, jak sprawa redaktora Gazety Wyborczej wpłynie na wizerunek Widzewa. Prezes Marcin Animucki odpowiedział, że klubowi zależy na merytorycznej krytyce, a dziennikarz GW może wejść na trybuny jak każdy inny widz. Wyraził on również wiarę w to, że dziennikarze przestrzegający standardów wyznawanych przez klub nie zmienią swojego stosunku do współpracy z Widzewem. (ks)