Kolejne wybory prezydenckie, samorządowe czy do Parlamentu Europejskiego po przyjęciu ustawy odbędą się już według nowych zasad. Wiele się zmieni za sprawą poprawek do Kodeksu Wyborczego. Zmianie ulegnie również powierzchnia billboardów.
W uchwale zdecydowano, że podczas kampanii w wyborach nie będzie billboardów w obecnym kształcie. Powierzchnia, którą na ten cel będzie można przeznaczyć, nie będzie mogła przekroczyć 2 metrów kwadratowych. Marek Wójcik z PO, która postulowała za zmianą, tak odnosi się do tematu: „w ostatnich latach billboardy stały się niestety najprostszym sposobem na wydawanie pieniędzy, które partie polityczne otrzymują z budżetu państwa. Mamy nadzieję, że kampanie wyborcze będą opierały się na prezentacji programów wyborczych ugrupowań i inwencji kandydatów”.
Według statystyk opublikowanych przez Państwową Komisję Wyborczą każda z partii zasiadających w Sejmie może wydać na swoją kampanię ponad 30 mln zł. Najwięcej komitety wyborcze w kraju wydają na ulotki, plakaty, billboardy, inne materiały drukowane. Publicysta i doktor socjologii UJ Jarosław Flis ocenia, że ta zmiana nie będzie miała spektakularnego wpływu na obraz kampanii wyborczej, aczkolwiek jest to krok w kierunku kampanii, w której bezpośrednie media zyskają więcej: “Nie uważam tego za rewolucję. Myślę, że ma to na celu nakłonienie kandydatów i w ogóle partie do skoncentrowania się na bardziej bezpośrednim kontakcie z wyborcą. Być może wzrośnie przez to również znaczenie mediów w tym sensie, że ograniczy się jednak w jakiś sposób możliwość kontaktu bezpośrednio z masowym odbiorcą i będziemy mieć do czynienia z większą potrzebą kontaktu za pośrednictwem gazet, telewizji, radia itd. Tym samym kontakty takie będą często zależne od polityki redakcyjnej”.
Zdanie to podziela również politolog dr Bartłomiej Biskup z UW, wspominając dodatkowo, że kandydaci mogą też pójść w stronę reklamy wyborczej, ale to kosztuje. Pieniądze, których komitety nie wydadzą na billboardy, zostaną wykorzystane właśnie w tym celu. Zawsze pozostanie opcja mediów klasycznych, ale to ma stosunkowo niewielki wpływ na wyborcę. Specjalista zauważa ponadto: „Ta propozycja poprawki w założeniu miała zbliżać nas do francuskiego stylu prowadzenia kampanii wyborczej. Ale zrobiono tylko pół kroku, bo we Francji otrzymuje się pocztą ulotki kandydatów, a u nas posłowie chcą wysyłać imienne zawiadomienia zawierające m.in. datę wyborów, miejsce lokalu wyborczego czy sposób głosowania”. (ek)