„Naszą nadzieją jest pokolenie trzydziestolatków, którzy mają bezkompleksowy ogląd świata, wiedzę i nieposkromioną ambicję. Dziś oni kształtują nasz środowiskowy porządek” – powiedział Jerzy Ciszewski, który wręczył, na wczorajszej Gali Protonów 2013, nagrodę w kategorii Osoba/zespół zajmujący się komunikacją w firmie PR-owskiej.
Mija kolejny rok przyznawania Protonów – chyba najważniejszej w naszym kraju nagrody branżowej, którą honorowani są najwięksi kreatorzy, pracusie i indywidualności szeroko pojętego polskiego rynku usług public relations. Oczywiście – jak pamiętam – poszczególne nominacje wywołują dyskusje i czasami gorące komentarze, ponieważ ktoś ma zdanie odrębne co do takiej czy innej osoby, która odstała nagrodę. Niesie to jednak za sobą pozytywne przesłanie. Wydaje się, że większości z nas zależy na tym, aby przestrzeń biznesowa po której się poruszamy, stawała się bardziej profesjonalna, czytelniejsza. Jak również wyposażona w atrybuty pozwalające ocenić – na ile to możliwie obiektywnie – nasze codzienne wysiłki. Taki wymiar i wartość ma właśnie PRoton. Z jednej strony – ciesząca oko, dość zgrabna figurka na półkę, z drugiej, co ważniejsze – trochę symboliczna, a trochę realna wycena pracy uhonorowanej delikwentki lub delikwenta.
Miłe momenty – uczestnictwo w takiej uroczystości, wręczanie lub otrzymywania wyróżnienia – to oczywiście mikro wycinek z naszego życia zawodowego. Codzienność jest znacznie bardziej szara, wieszająca poprzeczkę z wymaganiami coraz wyżej, wyżej i wyżej. Jest to ciągły wyścig z wymagania związanymi z obecnością w naszym życiu – czegoś, co można nazwać kryzysem (choć ja sam osobiście uważam, że jeśli ktoś ma kryzys, to głównie w swojej głowie i zachowaniu, w związku z czym poprosiłem w naszej firmie nie używać tego słowa, jako fałszywego i zaciemniającego obraz rzeczywistości).
Wyzwaniem jest także permanentne „spłaszczanie się świata” (odsyłam do książki „Świat jest płaski” Thomasa L. Friedmana), co jest pochodną globalizacji (wiem, że jest to wytarty już termin), ciągłego rozwoju wszelakich technik komunikacyjnych oraz metod i celów, do jakich są używane, choćby po to, by zorganizować rewolucję społeczną czy też rewoltę uliczną, czego w ostatnim roku mieliśmy wiele przykładów – również w naszym kraju.
Dodatkowo rośnie nam wszystkim oraz my rośniemy innym – jako konkurencja. W sumie jest to bardzo pozytywne zjawisko. Zmusza dużych i małych graczy rynkowych, aby stawali się w swoim zawodzie coraz sprawniejsi i efektywniejsi. To znowu oznacza, że nasze: kompetencje, profesjonalizm, skuteczność, umiejętności wykonawcze i odpowiedzialność zawodowa z roku na rok stają się coraz wyższe.
Oczywiście koledzy z zachodu mają nad nami naturalną przewagę wynikającą z tego, że public relations jest uprawiane na tamtych rynkach od dziesiątków lat – w Polsce mniej więcej od dwudziestu. Oni tym samym mają na podorędziu więcej case study i wyedukowanych klientów (wspominam oczywiście o rynku agencyjnym). My zaś wciąż jesteśmy napędzani pozytywną ambicją, chęcią zdobywania i wizją różnych lądów, które wciąż mają potencjał, aby zostać zagospodarowane. Oni na zachodzie (oczywiście uogólniam) – raczej myślą o ochronie, już osiągniętych rubieży, stosując atak pozycyjny skupiając się na wschodnich i południowych rynkach, które faktycznie rosną jak na drożdżach. Chcę wyłącznie powiedzieć, że my w Polsce i krajach wschodnich wciąż mamy ogromną szansę na rozwój i powiększanie agencyjnej masy mięśniowej.
Naszą nadzieją jest pokolenie trzydziestolatków, którzy mają bezkompleksowy ogląd świata, wiedzę i nieposkromioną ambicję. Dziś oni kształtują nasz środowiskowy porządek.
Jerzy Ciszewski, prezes Ciszewski MSL