Trybunał w Strasburgu uznał, że Delfi – jeden z największych portali w Estonii – słusznie musiał zapłacić za to, że dopuścił do pojawienia się nienawistnych wpisów” – podaje wyborcza.biz.
Według orzeczenia Trybunału portal nie zapewnił wystarczającej ochrony dobrego imienia krytykownej spółki w komentarzach pod kontrowersyjnym tekstem. „Nie moderował na bieżąco dyskusji na forum i nie wprowadził obowiązku rejestracji użytkowników, czym utrudnił obrażonemu dochodzenie od nich roszczeń” – czytamy w serwisie. „Ten wyrok dotyczył materiału o charakterze prasowym, a więc może mieć wpływ na wszelkie tego typu publikacje w internecie. I może uderzyć w ideę ich komentowania” – twierdzi Dominika Bychawska-Siniarska, szefowa Obserwatorium Wolności Mediów Fundacji Helsińskiej. „Opowiedzieliśmy się za modelem, w którym właściciel portalu odpowiada dopiero wtedy, kiedy został zawiadomiony o nadużyciu i nie zareagował. Tak stanowi unijna dyrektywa o handlu elektronicznym. To rozwiązanie dobrze wyważa wolność słowa i ochronę dobrego imienia” – dodaje.
Cała sprawa rozpoczęła się po publikacji krytycznego materiału przez estoński serwis o spółce SLK, która zajmuje się przewozami promowymi. Serwis skrytykował ją za działania w sprawie projektu o lądowym połączeniu między estońskimi wyspami. Śród komentarzy znalazły się groźby i zniewagi w stosunku do SLK-u. Poczatkowo spółka nie prosiła o usunięcie komentarzy. Zrobiła to po 2 miesiącach żądając 320 euro zadośćuczynienia. Delfi skasowało jedynie komentarze. Sprawa wylądowała w sądzie krajowym, którą portal przegrał.
Bychawska-Siniarska podkreśla, że „to orzeczenie idzie w przeciwną stronę niż orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, które uznaje, że nie można zobowiązywać dostawcy usług internetowych do prewencyjnego filtrowania treści” – informuje wyborcza.biz.
Na swojej stronie Delfi informuje, że nie odpowiada za treść komentarzy. Serwis posiada też automatyczny filtr, który nie dopuszcza do publikacji wulgarnych treści. (kg)