„Rozgrywka polityczna wokół ujawnionych nagrań dorównuje od ponad tygodnia emocjom mundialu” – uważa Adam Łaszyn, prezes Alert Media Communications. Premier, znany z zamiłowania do piłki nożnej, musi teraz zagrać swój własny mecz. Czy może liczyć na wygraną? – o to pytamy specjalistów ds. PR-u.
Sprawa dla premiera
W sobotę, 14 czerwca, tygodnik Wprost podał, że jest w posiadaniu nagrań z rozmowy szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Premier zareagował szybko, ale był oszczędny w słowach: „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej” – napisał wówczas na Twitterze. Kilka dni później odniósł się do sprawy publicznie na konferencji prasowej. W ocenie dr Karoliny Brylskiej, medioznawcy, Tusk poradził sobie w konfrontacji z dziennikarzami, jednak kluczowa była interpretacja jego wypowiedzi narzucona przez wieczorne serwisy informacyjne. Te pokazały go jako „niepewnego, w potrzasku i przegranego” – zauważa Brylska.
W końcu afera taśmowa z jednej strony ujawniła, o czym i w jaki sposób rozmawiają najważniejsi polscy politycy. Z drugiej – odsłoniła kondycję polskich mediów.
Problem z polskimi mediami – zdaniem Brylskiej – polega na tym, że relacjonują sprawę, ale jej nie wyjaśniają. „Działają w modelu fakt – komentarz, prezentując jakiś kawałek rzeczywistości i zbierając antagonistyczne komentarze polityków, ewentualnie wyrywkowo ekspertów. Innymi słowy: wskazują odbiorcy, co ma myśleć o sprawie, ale nie tłumaczą – dlaczego” – dodaje medioznawca. Przykłady? Brylska zauważa, że dziennikarze mediów masowych „nie wyjaśniają mechanizmów interwencji NBP, choćby wykorzystania tzw. bazuki finansowej”.
Murzyńskość, laska i amerykański szok
Afera taśmowa nabrała międzynarodowego charakteru, od kiedy w nagraniach znalazł się także Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych. Jak informuje dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, amerykanista i politolog, słowa Sikorskiego o stosunkach polsko-amerykańskich, choć wypowiedziane w prywatnej rozmowie, są traktowane przez Amerykanów bardzo poważnie. Potwierdza to fakt, że poszczególne wypowiedzi ministra trafiły do tytułów i śródtytułów najważniejszych amerykańskich tygodników. „To prawdziwe nieszczęście dla obrazu Polski, kiedy na stronach głównych mediów obok wulgaryzmów pojawia się fotografia ministra spraw zagranicznych”” – stwierdza Zorbas.
Słowa Sikorskiego, pełniącego funkcję dyplomaty, są kompromitujące jeszcze z jednego powodu. Wspominając o „murzyńskości”, trafił w czuły punkt Amerykanów, bo rasizm jest głównym problemem wewnętrznym USA. Kostrzewa-Zorbas w rozmowie z PRoto.pl dodaje, że nawet najmniejsza wzmianka rasistowska trwale eliminuje z amerykańskiej polityki.
Od obrońcy do napastnika
Jak z aferą poradził sobie sam premier? Brylska w rozmowie z PRoto.pl powraca do pierwszej konferencji Tuska z dziennikarzami i podkreśla, że kilka elementów można było poprawić: „Moment, w którym Monika Olejnik uczyniła premierowi zarzuty oskarżycielskim tonem, pokazał, że albo emocje wzięły górę, albo narracja konstruowana przez rząd jest sztuczna i niestabilna jak domek z kart. Na zarzut dziennikarki „Wszystkie media są przeciwko panu!” odpowiedział tylko niepewnie, po dłuższej pauzie »Tak, to zauważyłem« – dodaje. Dodatkowo, podkreśla, że premier miał tendencję do budowania długich, złożonych zdań i stosowania omówień. Nie mówił wprost, „czy na pewno chcemy być wspólnikami przestępców”, tylko „czy chcemy być wspólnikami tych, którzy zaczęli całą tę sprawę” – analizuje Brylska w rozmowie z PRoto.pl.
Wraz z kolejnymi publikacjami, premier pokazał różne twarze. Zdaniem Łaszyna, podczas wczorajszego wystąpienia w Sejmie, premier pokazał, że komunikacyjnie woli grać jako napastnik, niż jako obrońca. „Nie dał zepchnąć się do komunikacyjnej defensywy. Przejmuje inicjatywę. Woli nadawać ton grze, niż skupić się na parowaniu ciosów, które – owszem – spadają na niego z lewa i prawa. Ale to sposób reakcji ma wizerunkowo kluczowe znaczenie a nie sam fakt, na który trzeba reagować”. Prezes Alert Media Communications przypomina także Tuska z 2005 r., kiedy to zaatakowany „dziadkiem z Wehrmachtu” poddał się tamtej narracji, przechodząc do obrony. „W taktyce wyborczej, podobnie jak na boisku, zazwyczaj najwięcej zyskują ci gracze, którzy właśnie nadają ton grze” – kontynuuje.
Tusk, jako zagorzały kibic, zdaje się mieć tego świadomość.
Magdalena Wosińska, PRoto.pl