Po głośnej sprawie wypowiedzi dla amerykańskiego serwisu Politico Radosław Sikorski tłumaczył, że jego słowa nie były autoryzowane. W USA rozwiązanie takie jak autoryzacja w ogóle nie istnieje. Czy potrzebujemy go w Polsce?
Z założenia celem instytucji autoryzacji „jest dbanie o zachowanie równowagi pomiędzy uprawnieniami prasy (głównie wolnością prasy i wypływającym z niego prawem do informacji), a prawami jednostki np. prawem do prywatności”, wyjaśnia dr Aleksandra Bagieńska-Masiota, prawnik i wykładowca SWPS w Poznaniu. Czasem jednak autoryzacja służy nie tyle ochronie praw osób cytowanych, co doraźnej poprawie wizerunku,. Zwłaszcza gdy wypowiedź danej osoby nie stawia jej w pozytywnym świetle. W połowie października Gazeta Wyborcza opublikowała wywiad z Joanną Erbel, ubiegającą się w Warszawie o fotel prezydenta miasta. Materiał po autoryzacji na tyle odbiegał od wersji pierwotnej, że gazeta postanowiła opublikować również wersję rozmowy sprzed autoryzacji. „Joanna Erbel proszona o autoryzację odesłała tekst w postaci odbiegającej od faktycznego przebiegu rozmowy: zupełnie zmieniając niektóre swoje wypowiedzi, część pomijając, wypaczając sens innych” – czytamy w komentarzu redakcyjnym do wywiadu.
Jak zatem korzystać z prawa do autoryzacji? A może w ogóle ją znieść? „Prawdziwy PR-owiec nie używa autoryzacji, bo nie musi. Autoryzacja jest często nadużywana przez PR-owców nieporadnych i marnych” – nie ma wątpliwości Zbigniew Lazar, trener medialny i prezes agencji Modern Corp. Jego zdaniem osoby publiczne powinny brać odpowiedzialność za to, co mówią, a sama autoryzacja powinna zostać zniesiona. „Autoryzacja to zmora dziennikarzy, ale też PRowców, którzy często wykonują tę część pracy dla mediów. Na Zachodzie słowa wypowiedzianego przed dziennikarzem nie sposób cofnąć, w Polsce natomiast są oni czasem zmuszani do poprawienia niefortunnej wypowiedzi polityka, celebryty, nadania mu odwrotnego sensu do tego co zostało powiedziane” – zaznacza na stronie mondayblog.pl Milena Rusin, Account Executive agencji Monday PR.
Autoryzacja to jednak nie same problemy. Rzeczniczka firmy Uniqa Katarzyna Ostrowska, pracując jeszcze jako dziennikarka, sama chętnie korzystała z tego rozwiązania. Sięgała po nie, gdy zajmowała się wyjątkowo trudnymi tematami albo miała wątpliwości co do właściwego uchwycenia intencji rozmówcy. „Obecnie w mojej pracy zdecydowanie proszę dziennikarzy o autoryzację. Sprawdzam jednak wypowiedź jedynie pod względem możliwych błędów merytorycznych” – zaznacza Ostrowska. Również Lazar dopuszcza weryfikację tekstów, ale tylko „w przypadkach, gdy dziennikarz zajmuje się skomplikowanym tematem i musi dokonywać skrótów”.
„Podczas pierwszych wywiadów z osobami z zagranicy i braku świadomości, że autoryzacja to lokalny wymysł, zdarzało mi się zapytać rozmówcę „czy przesłać tekst do autoryzacji?”. Odpowiedzią była zdumiona mina, która mówiła wszystko” – pisze Milena Rusin. Jak kwestia autoryzacji wygląda za granicą? Jak zaznacza dr Aleksandra Bagieńska-Masiota, we Francji dziennikarze muszą uzyskać autoryzację (zgodę na cytowanie danej wypowiedzi) w niektórych przypadkach. Dzieje się tak, gdy np. wypowiedzi dotyczą informacji na temat faktów z życia prywatnego, które mogłyby naruszać intymność, lub autoryzacja dotyczy opublikowania słów wypowiedzianych prywatnie lub poufnie (i to nawet przez osoby publiczne). W Niemczech kwestia autoryzacji nie została uregulowana wprost, ale pewne zasady dotyczące prawidłowego cytowania wyrażone są w orzecznictwie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Federalnego. „Orzecznictwo dużo mówi o tzw. nieprawidłowym cytowaniu, które może polegać m. in. na wprowadzaniu zmian, interpretowaniu, przerabianiu wypowiedzi, jeśli miałaby pojawić się w formie dosłownego cytatu. Naruszenie prawa cytatu jest naruszeniem prawa do samostanowienia osoby cytowanej” – wyjaśnia Bagieńska–Masiota. W Wielkiej Brytanii nie obowiązują żadne szczególne normy dotyczące funkcjonowania prasy. Dziennikarze powinni jednak pamiętać o szeregu obowiązujących praw, m.in. prawie społeczeństwa do uzyskania prawdziwej informacji, prawie do zachowania pewnych rodzajów informacji w tajemnicy, ochronie powagi sądu (w przypadku relacjonowania spraw sądowych) i ochronie prywatności osób fizycznych.
Żadnych rozwiązań autoryzacyjnych nie przewidziano natomiast w prawie amerykańskim. „W USA zasadnicze znaczenie dla autoryzacji ma treść pierwszej poprawki do Konstytucji: »Kongres nie może stanowić ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy«. W oparciu o analizę orzecznictwa stwierdzić można, że treść pierwszej poprawki nadała wolności prasy charakter wartości nieomalże absolutnej” – wyjaśnia dr Aleksandra Bagieńska-Masiota. Czy w tym względzie Polska upodobni się do Stanów Zjednoczonych? Media informowały o projekcie zmian w prawie prasowym, przygotowanym przez byłego ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego. Jednym z punktów było zniesienie autoryzacji. „Zostawiłem ten projekt mojemu następcy i mam nadzieję, że go wykorzysta” – stwierdził na początku października Biernacki w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Karol Schwann