Jana Gross na łamach „Die Welt” skrytykował Polaków i kraje Europy Środkowo-Wschodniej za ich politykę w sprawie uchodźców i porównał ją do postawy Polaków w okresie hitlerowskiej okupacji. „Tę wypowiedź przyjmuję z niedowierzaniem” – odpowiada ambasador Polski w USA.
Chodzi o artykuł dla Die Welt, w którym pisarz i historyk Jan Gross napisał m.in., że Polacy w czasie II wojny światowej zabili więcej Żydów niż Niemców. W swoim tekście Gross poświęcił też sporo miejsca na ocenę działań krajów Wschodniej Europy wobec imigrantów. Jego zdaniem są one ksenofobiczne i świadczą o tym, że państwa nie są zdolne „do pamięci o duchu solidarności, który przyniósł im wolność ćwierć wieku temu”. W dalszej części artykułu zarzucił też im, że „zyskały na gigantycznych finansowych transferach” z UE, a teraz nie chcą brać udziału w rozwiązywaniu kryzysu uchodźczego. Na słowa Jana Grossa odpowiedział ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf. W opublikowanym na stronie MSZ oświadczeniu podkreślił, że wypowiedź historyka dla niemieckiego dziennika „Die Welt” przyjął „z niedowierzaniem i konsternacją”.
„Nie tylko jako ambasador Polski w USA, ale również jako historyk i przede wszystkim człowiek” – dodaje przy tym. Jego zdaniem niestosowne jest także zestawianie kontrowersji i toczącej się debaty wokół kwestii przyjęcia uchodźców z Syrii i innych krajów w Polsce z tragedią Holocaustu i postawami Polaków w okresie hitlerowskiej okupacji. W podobnym tonie ocenia komentarz Grossa Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia. W rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press mówi, że „Gross przekroczył granice opluwania Polski”. Świrski stawia także tezę, że ostre słowa niemieckiego historyka służą Niemcom, którzy próbują wymusić na państwach Europy Wschodniej, by te wbrew sobie przyjęły imigrantów. Wiele osób, komentując sprawę w internecie zastanawiało się, czemu nie interweniuje Instytut Pamięci Narodowej. „Świrski wyjaśnia przy tym, że IPN nic nie może zrobić, bo wciąż nie uchwalono ustawy nowelizacji IPN o ściganiu tego typu przestępstw. Wówczas prokuratura zajęłaby się sprawą z urzędu” – czytamy. (mw)