Zdaniem komentatorów deklaracja ks. Charamsy jest wzorowym przykładem kampanii medialnej. Niekoniecznie jednak jego wystąpienie przysłuży się środowisku LGBT.
O popularności wystąpienia zadecydowało wiele czynników. Po pierwsze, jego autorem jest ksiądz, po drugie – duchowny wyznaje w nim, że jest homoseksualistą, i co więcej jest w związku z innym mężczyzną i po trzecie, wszystko miało miejsce przed rozpoczęciem synodu ds. rodziny.
Odbiorcy zastanawiają się nad celami publicznej deklaracji księdza. Wśród nich znalazła się Barbara Labudda, prezes Synertime. Podkreśla ona, że przyczyny są znane jedynie księdzu, dostrzega jednak kilka możliwych. Pierwszym celem miałaby być promocja książki księdza Charamsy i co się z tym wiąże, zabezpieczenie finansowe – duchowny zdawał sobie sprawę, że publiczne przyznanie się do homoseksualizmu oznacza koniec pracy w Kongregacji Wiary w Watykanie. Zdanie Labuddy podziela Rzeczpospolita. W jednym z artykułów czytamy o „globalnym marketingu prałata”. Bogusłwa Chrabota podkreśla, że „nie będzie więc prałat Charamsa mimo globalnego echa jego wystąpienia nikim specjalnie przełomowym, raczej symbolem medialnego hałasu i absolutnie profesjonalnie przeprowadzonej autopromocji”. Przemówienie duchownego dziennikarz Rzeczpospolitej określa mianem spektaklu, Labudda zaś uznaje go za promocyjny majstersztyk. O show w wykonaniu księdza czytamy natomiast w Kulisach24. Dowiadujemy się, że „Charamsa na ekskluzywną spowiedź umówił się w kilku konfesjonałach naraz”, co oznacza, że zależało mu na podzieleniu się informacjami z wieloma mediami.
Barbara Labudda: wystąpienie ks. Charamsy to jednocześnie PR-owy majstersztyk i zmarnowana szansa
Sam zainteresowany swoje wystąpienie tłumaczy inaczej. W rozmowie z Wprost tak opisuje powód swojej publicznej deklaracji: „ta decyzja wynika z mojej miłości do Kościoła. Na oszustwie nie można budować żadnej relacji. Nie mogę dawać się w pełni wspólnocie, jeśli ta wspólnota nie wie, kim jestem. Zresztą z drugiej strony to ja się bronię przed krzywdą, jaką wyrządził mi Kościół”. TVN24 informuje, że ksiądz jest przekonany o zgodności jego działań z ewangelią, konfrontuje zapisane w Dokumentach Kongregacji Nauki Wiary stereotypy z rzeczywistością. Czytamy, że duchowny nie żałuje i nie będzie przepraszać. Deklaruje ponadto, że nie przestanie być księdzem: „łaski sakramentu kapłaństwa nie mogę wydrzeć sobie z serca” – dodaje. Charamsa powołuje się na słowa papieża Franciszka: „jeśli ktoś jest homoseksualistą i z dobrą wolą poszukuje Boga, to kim ja jestem, żeby go oceniać”. Ksiądz Charamsa zaznacza także na łamach Newsweeka, że „dopiero kiedy osoby heteroseksualne i homoseksualne nie żyją w zgodzie z własną naturą i sumieniem, stają się grzesznikami”.
Odbiór wystąpienia nie spotkał się z pozytywnym odbiorem ze strony Kościoła. Jak podaje serwis Huffington Post, ks. Fedrico Lombardi, rzecznik Stolicy Apostolskiej zachowanie księdza Charamsy uznaje za „nieodpowiedzialne, bo zmierza do narzucenia zgromadzeniu synodalnemu nieuzasadnionego nacisku mediów”.
O kontekście wystąpienia też jest głośno. W rozmowie z TVN24 ksiądz Charamsa przyznaje, że data nie jest przypadkowa. Jego publiczna deklaracja tuż przed rozpoczęciem synodu ds. rodziny miała spowodować, że „synod spojrzy w twarz homoseksualistom (…) Kościół spotka się w miejscu ich życia. Nie w sypialni”. Jednym z głównych tematów synodu jest miejsce osób homoseksualnych w Kościele. Polskathetimes.com informuje, że papież Franciszek podczas inauguracji synodu podkreślił, że „Kościół, który ma zamknięte drzwi, zdradza samego siebie i swoją misję, a zamiast być mostem, staje się przeszkodą na drodze”. Jak czytamy dalej: „mimo jednak, że Kościół raczej nie zmieni swojej doktryny, niektórzy przewidują, że nie tyle wyznanie ks. Charamsy, ile sam papież Franciszek może „wywalczyć” trochę większą tolerancję i zrozumienie dla grup, które żyją na uboczu kościelnego życia”.
Adam Bodziak: ksiądz Charamsa przekona już przekonanych
Zbigniew Lazar, prezes agencji ModernCorp zwraca uwagę na aspekty wizerunkowe działań księdza Charamsy. Ekspert podkreśla: „jeśli odchodzisz z jakiejś organizacji to rób to w sposób dżentelmeński”. Z tej perspektywy przyjrzał się wystąpieniu duchownego również Adam Bodziak, dyrektor zarządzający Green Light PR. Zwraca on uwagę na kontekst sytuacji. Podkreśla, że „pozornie to co zrobił ksiądz Charamsa w kategoriach czysto komunikacyjnych zostało rozegrane w przemyślany, profesjonalny sposób (…) jednak w PR kontekst robi wielką różnicę”. Specjalista wyodrębnia tematy komercyjne i „sprawy bardzo szlachetne”, takie jak „tolerancja dla osób LGBT, także duchownych, z hipokryzją hierarchii kościelnej”. Zachowanie księdza Charamsy nie jest więc godne podziwu, wydaje się, że nie chodziło mu o szczytny cel, ale o sprzedaż ksiązki. „W momencie, kiedy ksiądz przedstawia swojego narzeczonego to pokazuje, ze chciałby zjeść ciasto i mieć ciasto: chciałby więc spotykać się ze swoim narzeczonym, być z nim w oficjalnym związku, a jednocześnie dalej być księdzem – to po pierwsze to się staje małostkowe, po drugie egocentryczne. Tak naprawdę walka o potrzebę homoseksualnych wydaje się być na drugim miejscu” – dodaje Labudda. Za wygranych ekspert uznaje samego księdza i wydawnictwo, za przegranych – innych księży homoseksualistów.
Anna Kozińska/Magdalena Wosińska
fot.: materiały prasowe filmu dokumentalnego Artykuł Osiemnasty