sobota, 16 listopada, 2024

PR a propaganda

Czy propaganda jest obecna w 2015 roku w Polsce, czy też przeminęła wraz z dawnym ustrojem? Oczywiście, że jest i jesteśmy jej świadkami codziennie w mediach, tylko być może nieodróżnianie public relations od propagandy rozmywa nam obraz. Dla ułatwienia oddzielmy propagandę od PR – niech propaganda będzie częścią nauki o przyszłości – futurologii. Czy teraz obraz jest jaśniejszy? Kiedy ktoś prognozuje przyszłe zdarzenia, w celu np. uzyskania korzystnych decyzji politycznych, biznesowych lub społecznych, to właśnie jest propaganda. Kilka bieżących przykładów:

– „Jeśli dana partia polityczna dojdzie do władzy, gospodarka legnie w ruinie (…)”,

– „Jeśli nie dopiszemy telefonów i tabletów do urządzeń podlegających opłatom ze strony ich producentów dla organizacji reprezentujących artystów, nasza kultura i sztuka zginie (…)”,

– „Jeśli nie przyjmiemy uchodźców zmierzających do krajów Europy Zachodniej, Unia Europejska utnie nam swoje finansowe wsparcie (…)”.

Zdania tego typu nie mówią wprost, jaka jest intencja ich autora, ale można się łatwo domyślić, np. na drugim przykładzie, że autorem może być przedstawiciel organizacji zbiorowego zarządzania (np. ZAIKS – kompozytorzy, STOART-wykonawcy, lub ZPAV-producenci), walcząca z ZIPSEE Cyfrowa Polska (reprezentująca producentów m.in. telefonów i tabletow jak Sony, Samsung czy LG), o dopisanie nowych urządzeń do listy tzw. czystych nośników w Ministerstwie Kultury. W konflikcie ZIPSEE vs. ZAIKS propaganda jest najwyraźniej widoczna po obu stronach. Co ciekawe, propaganda zaczęła być wyraźna w momencie zaostrzenia konfliktu i jego przeciągania się w czasie. Być może PR oraz reklama nie są skuteczne w sytuacji, gdy konflikt medialny sięga poziomu, w którym rozmówcy krzyczą i nie chcą słuchać swoich racji. Jedna strona zebrała podpisy w akcji „Nie Płacę Za Pałace”, druga w petycji do Ministra Kultury, podpisanej przez 600 artystów. Obie strony dużo mówią o tym, co będzie, gdy wygra przeciwna strona i jak niekorzystne będzie to dla nas – użytkowników telefonów i miłośników polskiej kultury.

Z mojego punktu widzenia – fajnie, że krzyczą, używając propagandy, gdyż wyraźniejsze są ich stanowiska oraz intencje, a ja przynajmniej wiem, że z PR-em nie ma to już nic wspólnego, tak więc nie spodziewam się rzetelnego, merytorycznego przekazu, a jeśli na taki natrafię, jestem miło zaskoczony. Co prawda wolałbym poobserwować pozytywną wymianę propagandową i konflikt na prognozy, kto zrobi więcej dla użytkowników telefonów oraz kultury w naszym kraju. Niestety z obietnicami w naszym kraju wiadomo jak jest, podobnie jak nie od dziś wiemy, że wolimy krytykować i negować, niż chwalić i współpracować. Jako PR-owiec i artysta zarazem mam nadzieję, że po wyborach parlamentarnych nowy Minister Kultury znajdzie rozwiązanie tego konfliktu i że stanie się to zanim Facebook wprowadzi przycisk „nie lubię”. W przeciwnym wypadku, na profilu facebookowym organizacji, które mnie reprezentują, obok dotychczas powszechnej propagandy, pojawią się rekordowe ilości negatywnych kliknięć.

Po czasach wszechobecnej propagandy medialnej, w następstwie zmian ustrojowych, do Polski zawitało Public Relations. W latach 1999-2003 studiowałem na Akademii Ekonomicznej w Katowicach i miałem zaszczyt być studentem pierwszej edycji specjalności Public Relations. Ponieważ przecieraliśmy szlaki na Śląsku, nie obyło się bez kilku wpadek – niektórym wykładowcom zdarzało się przejęzyczenie „Propaganda” zamiast „Public Relations”, brakowało praktyków, ale i książek z teorią. Jednak z miesiąca na miesiąc wszystkie te niedociągnięcia były korygowane, zaś zainteresowanie PR-em rosło z dnia na dzień. Jeszcze przed wyborem specjalności poszedłem do sal informatycznych, gdzie dostępne były pierwsze komputery – część z dostępem do IRC, część z możliwością przeglądania pierwszych stron WWW oraz wysyłania e-maila. Wpisałem więc „Public Relations w praktyce” i wyszukałem maile do praktyków PR-u. Moim celem było wydobycie informacji, czy PR jest przyszłościowy, czy też lepiej kierować swoją przyszłość na kierunki tłumnie wybierane przez moich kolegów i koleżanki, jak np. stosunki międzynarodowe. Znalazłem adres i bez wahania wysłałem swoją pierwszą w życiu wiadomość e-mail. Kilka dni później uzyskałem odpowiedź. Z dosyć obszernego e-maila dowiedziałem się, iż PR ma przyszłość i warto zrobić ten krok.

Mniej więcej pół roku zajęło mi zgłębianie ówczesnych zasobów internetowych i książkowych w zakresie Public Relations. Po tej lekturze miałem duży niedosyt – czułem, że to, co mówi teoria, to nie do końca to. Wiedziałem, że muszę poznać praktyczną stronę tego zawodu. Stąd pomysł na serię wywiadów z praktykami PR-u dla magazynu studenckiego „Bankrut”. Zastanawiając się, kto może być pierwszym rozmówcą, przypomniałem sobie moją wymianę mailową przy podejmowaniu decyzji o wyborze specjalizacji. Odnalazłem tego maila i „wygooglowałem” adresata. Okazało się, że moim rozmówcą był Ryszard Solski, ówczesny dyrektor generalny największej agencji PR w Polsce – Sigma International (Poland). Odezwałem się ponownie, umówiłem na wywiad i odbyłem swoją pierwszą wyprawę do Warszawy. Druga wyprawa kilka miesięcy później była do Piotra Czarnowskiego z First PR.  Rozmowy były na tyle interesujące, że tuż przed zakończeniem pierwszego roku nauki PR-u, zadzwoniłem do Sigmy z zapytaniem, czy mogę pojawić się w wakacje na praktykach. Tak się też stało – trafiłem do teamu obsługującego Microsoft i pierwszego dnia napisałem swoją pierwszą informację prasową, a tydzień potem współorganizowałem pierwszą konferencję prasową, dwa miesiące potem zostałem zatrudniony w Warszawie i przeszedłem na indywidualny tok studiów w Katowicach.

Od tego czasu minęło 15 lat i wiele się zmieniło. Przede wszystkim nikt już nie mówi o propagandzie, podobnie jak PR, coraz więcej ma wspólnego z celami sprzedażowymi, coraz mniej z reputacją i dalekosiężną budową marki, wizerunku. Mam wrażenie, że PR coraz bardziej koncentruje się na teraźniejszości, zapominając o przyszłości. Tym bardziej zaskoczyło mnie pojawienie się propagandy w okolicach nauki zwanej „futurologia”, zajmującej się przyszłością. Okazuje się, że propaganda nigdy nie umarła, jedynie przyjęła bardziej wyrafinowane formy.

Ciekawe, czy przyszłość przyniesie nam powrót do jawnej propagandy, agencji i ekspertów ds. propagandy. Przyznam szczerze, że wcale by mnie to nie zdziwiło, tym bardziej, że propaganda nigdy nie przestała się rozwijać i w mojej ocenie jest równoprawna z PR-em, sponsoringiem czy też reklamą – kolejne narzędzie komunikacyjne, skuteczne w określonych sytuacjach. Fajnie by było natomiast, by eksperci używający propagandy, potrafili się do tego przyznać, nie podszywając się pod PR, bo to myli nie tylko uczniów kierunków związanych z komunikacją w naszym kraju.

PS Wracając do propagandowego konfliktu ZAIKS vs. ZIPSEE, mam propozycję rozwiązania dla Ministerstwa Kultury: napiszmy prawo autorskie od nowa – przyjmijmy do wiadomości, że słuchamy muzyki w chmurze, CD odchodzi do lamusa, a przyszłość da nam interfejsy spinające mózgi z siecią komputerów i urządzeń mobilnych. No chyba, że faktycznie chcemy ciągnąć ten konflikt w nieskończoność i po telefonach, tabletach, dopiszemy pralki, lodówki, a na koniec nas samych, jako nośnik potrafiący kopiować własność intelektualną.

 

dr Piotr Turek, ekspert rynku treści cyfrowych oraz usług dodanych, pracował m.in. dla Grupy Cyfrowy Polsat, Polkomtela i P4

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj