Facebook w swoim newsroomie opisał kilka działań, które podejmuje, by zwalczać fałszywe wiadomości. Oprócz ogłoszenia rozszerzenia programu fact-checkingowego na kolejne kraje, portal społecznościowy pokazał, że od niedawna przywiązuje wagę nie tylko do wiadomości tekstowych, lecz także filmów i zdjęć udostępnianych przez użytkowników.
Weryfikacja materiałów wizualnych prowadzona jest obecnie w czterech krajach. Serwis Marka Zuckerberga szuka na przykład filmów, które zostały zmanipulowane (by np. pokazywać coś, co nigdy się nie zdarzyło) lub wyjęte z kontekstu (np. fotografia jakiejś tragedii z przeszłości zaprezentowana jako przykład obecnego zdarzenia).
Czytaj więcej: Modyfikowane filmy mogą być jeszcze większym zagrożeniem niż fake newsy
Portal deklaruje też, że walczy z internetowymi kłamstwami metodą ekonomiczną. Na podstawie wskazań osób weryfikujących informacje identyfikuje (ręcznie i za pomocą SI) strony, które wielokrotnie podawały dalej fałszywe informacje – gdy Facebook uzna oceny fact-checkerów za uzasadnione, odbiera podejrzanym podmiotom możliwość zarabiania na swojej działalności.
Facebook jednak wprost przyznaje, że osoby weryfikujące internetowe treści nie są w stanie przyjrzeć się każdemu udostępnianemu materiałowi z osobna. W związku z tym serwis – jak czytamy w newsroomie – korzysta z uczenia maszynowego, by np. identyfikować opracowania fałszywej informacji. Portal Zuckerberga miał np. zidentyfikować ponad 1400 linków do materiałów stworzonych na podstawie fake newsa, którego zweryfikował jeden francuski fact-checker.
Za tego typu informacjami idą też decyzje biznesowe – jak podaje techcrunch.com, Facebook potwierdził zakup londyńskiej firmy Bloomsbury AI, która zajmuje się systemami przetwarzania mowy opartymi na algorytmach sztucznej inteligencji. Źródło uznaje, że rozwiązania przejętego podmiotu mogą ułatwić Facebookowi rozpoznawanie m.in. fałszywych wiadomości.
Ceną za Bloomsbury AI miała być według techcrunch.com kwota rzędu 23-30 milionów dolarów. (mp)