Jeśli już Donald Tusk „tańczy jak mu Kaczyński zagra”, to powinien chociaż przeanalizować najnowsze trendy, w tym chocholim skądinąd dla niego tańcu. O co chodzi? Ano chodzi o „kwitek” jaki ostatnio wyciągnęło PO – sprawę uwłaszczenia PC na majątku Skarbu Państwa.
Zgodnie z obowiązującą w IV RP, wprowadzoną przez PiS, regułą, w tego typu sprawach obowiązuje krótki scenariusz: pojawia się przed kamerami i mikrofonami polityk, który oznajmia wszem i wobec, że ma „porażające” dowody na: nielegalną/nieprawidłową/ niemoralną (niepotrzebne skreślić) działalność przeciwnika politycznego. Oczywiście dziennikarze pytają: czy możemy je zobaczyć? Odpowiedź jest prosta – Nie! i tu pojawia się powód….
Donald Tusk doskonale „wpasował się w ten scenariusz”, no i po raz kolejny został wypunktowany przez mistrza tego typu działań – Jarosława Kaczyńskiego. Na własną prośbę. Korzystanie z dobrych i sprawdzonych wzorców jest działaniem chwalebnym, nie trzeba bowiem wyważać otwartych drzwi, ale pod jednym warunkiem. Trzeba wprowadzić do nich odrobinę własnej inwencji. Dodać coś od siebie. Inaczej mamy do czynienia z nieudolnym naśladownictwem.
Cóż więc należałoby doradzić sztabowcom PO, skoro już przejęli taką „formę” walki wyborczej – trzeba było znaleźć chociaż nową „treść”. Sprawa PC sprzed kilkunastu lat – to już nawet nie odgrzewany kotlet.
A przecież na przykład na żądanie premiera Kaczyńskiego w sprawie deklaracji, co do niewchodzenia przez PO w koalicję z LiD-em, można by odpowiedzieć kilkoma trudnymi pytaniami, np.: Czy nadal podtrzymuje swoją deklarację, że nie będzie premierem, gdy jego brat zostanie prezydentem?; Czy publicznie obieca, że do koalicji z Samoobroną nie dojdzie (w 2002 r. Rada Polityczna PiS podjęła uchwałę o zakazie zawierania jakichkolwiek koalicji z Samoobroną)?; Czy jego ministrowie będą nadal będą „korumpować” posłów opozycji stanowiskami w administracji, tak jak pokazały to taśmy Renaty Beger?; Czy Premier wybuduje, czy też tylko obiecuje wybudowanie 3 mln mieszkań – jak informował ostatni wiceminister budownictwa?; Czy …? Możliwości wiele i to wcale nie odległych w czasie, ale trzeba umieć szukać…
I jeszcze jedna aktualna sprawa, którą kompletnie pokpił sztab wyborczy – tym razem LiD-u. Zarządzanie kryzysowe jest sztuką, ale nie tak trudną do opanowania, a „kryzys” z jakim sztab ma do czynienia ostatnio nie jest zbyt skomplikowany. W Szczecinie pojawia się wyraźnie „niedysponowana” twarz Lid-u – Aleksander Kwaśniewski. Pokazuje to telewizja i zestawia z wykładem na Ukrainie. Następnego dnia pojawia się „filipińska choroba tropikalna”. Oj nie tak panowie, nie tak!
Już po wizycie na Ukrainie (albo nawet wcześniej – znając „chorobę” Kwaśniewskiego) należało opracować scenariusz. „Przygotować” wiarygodną chorobę – najlepiej z podaniem jej łacińskiej nazwy, ze dwa zaświadczenia lekarskie, fiolkę z lekami, którą były prezydent powinien mieć zawsze w kieszeni (przecież jest chory). W prasie powinny się pojawić „przecieki” w tej sprawie itd., itp. Wszystko opisane jest w podręcznikach – nic nie trzeba wymyślać. A tak jest po ptakach!
Nawet jeżeli naczelny inspektor SANEPID-u wyda oficjalny komunikat, że rzeczywiście Kwaśniewski coś na Filipinach „załapał”. Oba te przykłady pokazują, że zarówno w sztabowcy PO, jak i LiD-u słabo odrobili lekcje, co coraz wyraźniej obnaża starcie z profesjonalnym i zaprawionym w wyborczych bojach sztabem PiS. A niestety dla nich – wybory, to w coraz większym stopniu, starcie nie polityków, a właśnie specjalistów do marketingu politycznego. Bez tej świadomości trudno je wygrać.