Przy okazji zmiany szefa Kancelarii Prezydenta RP rozgorzała na nowo dyskusja na temat wizerunku Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego szans na reelekcję. W opinii niektórych politologów i publicystów głównym zadaniem ministra Stasiaka jest „ocieplenie” wizerunku prezydenta i poprawa jego niskich notowań.
Sygnałem świadczącym o tym, że prezydent i jego otoczenie poważnie myślą o następnej kadencji i profesjonalnie podchodzą do sprawy jest wybór firmy, która przez całą dobę będzie monitorowała ważniejsze media pod kątem informacji o prezydencie i …jego małżonce. Decyzję kancelarii natychmiast skrytykował Stefan Niesiołowski – wicemarszałek Sejmu, któremu przeszkadza także to, że badaniem objęto żonę głowy państwa. I tu akurat Pan Marszałek nie ma racji. Małżonki prezydentów, jak pokazują liczne przykłady, odgrywają istotną rolę w kreowaniu wizerunku swych mężów.
Nie wiem czy Lech Kaczyński lub osoby z jego personelu czytali mądre rady Sun Tzu zapisane w „Sztuce wojny”, ale zastosowali je w praktyce. Wybitny, chiński strateg żyjący w VI-V wieku przed naszą erą pisał w swojej książce:„Kto zna wroga i zna siebie, temu nic nie grozi choćby w stu bitwach. Kto nie zna wroga a zna siebie czasem odnosi zwycięstwo, a czasami ponosi klęskę. Kto nie zna wroga ani siebie ponosi klęskę w każdej walce”.
W opinii teoretyków i praktyków marketingu i PR-u politycznego monitoring mediów jest ważnym instrumentem analizy otoczenia stanowiącym element planowania strategicznego pod warunkiem, że zdobyte tą drogą informacje zostaną właściwie wykorzystane do tworzenia i komunikowania strategii. O ile takową strategię Kancelaria Prezydenta posiada. Mam w tej kwestii spore wątpliwości. Po 4 latach prezydentury wizerunek Lecha Kaczyńskiego nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszy. Zaledwie ok.25 % Polaków pozytywnie ocenia jego działalność jako głowy państwa. Można przyjąć założenie, że większości jest to elektorat Prawa i Sprawiedliwości. To za mało by poważnie myśleć o wygranej.
Jakie są powody tak niskich notowań i tak złego wizerunku Prezydenta Lecha Kaczyńskiego? W tym miejscu nie zgodzę się z opiniami większości publicystów i specjalistów od kreowania wizerunku, którzy przyczyn takiego stanu rzeczy dopatrują się w braku „medialności” głowy państwa czy złej pracy „spin-doctorów”. Moim zdaniem, rzeczywistym powodem jest brak samodzielnej, przemyślanej wizji obecnej prezydentury sytuującej pozycję Prezydenta RP jako bezstronnego arbitra w rozwiązywaniu konfliktów politycznych i społecznych, a w konsekwencji brak strategii politycznej umożliwiającej realizację tej wizji. Do tego dochodzą pewne niekorzystne cechy osobowości Lecha Kaczyńskiego na tyle widoczne, że duża część opinii publicznej odbiera go jako człowieka pamiętliwego, małostkowego czy kłótliwego.
Sporą część odpowiedzialności za tę sytuację ponosi otoczenie polityczne prezydenta, a konkretnie jego brat oraz Prawo i Sprawiedliwość, które w swoich planach obliczonych na całą kadencję parlamentarną przewidziało dla niego rolę „żyranta” decyzji rządu co w dużej mierze przyczyniło się do powstania i umocnienia „partyjnego” wizerunku Lecha Kaczyńskiego. Porażka PiS w wyborach parlamentarnych w 2007 roku pokrzyżowała te zamiary i sprawiła, że prezydent, nieoczekiwanie dla siebie, musiał przejść z pozycji defensywnej do roli ofensywnej, jako główny przeciwnik, cieszącego się dużą popularnością, premiera Donalda Tuska.
W tej roli, jako raczej polityk „gabinetowy”, nie czuł się najlepiej, a PR- owskie pomysły otoczenia tylko obnażyły słabość jego prezydentury.
Jeśli więc Lech Kaczyński poważnie myśli o reelekcji to musi od początku przemyśleć wizję swojej prezydentury na następną kadencję, którą chciałby przedstawić Polakom w wyborach. Nawet najbardziej oryginalne a chaotyczne działania z dziedziny public relations, stosowanie najlepszych metod badawczych jej nie zastąpią.
Prędzej czy później i tak się okaże, że bez niej -„król znów jest nagi”.