Agata Tyszkiewicz dyrektor generalna agencji Publicis Consultants Rowland została uhonorowana – jako jedyna Polka – nagrodą The Best CSR Executive of 2008. PRoto mówi o potrzebie angażowania się w działania z zakresu społecznej odpowiedzialności.
Redakcja: Czym dla Pani jest CSR?
Agata Tyszkiewicz: Definicja CSR jest powszechnie znana, ale z cała pewnością – nierozumiana. CSR nie jest marketingiem społecznym, czyli działalnością firmy, która pomoc potrzebującym uzależnia od wysokości własnej sprzedaży. CSR opiera się na szeregu zobowiązań i dokumentów weryfikujących działania firmy i nakładających na nią określone obowiązki wobec otoczenia i społeczności, w jakiej funkcjonuje.
Tyle definicja. W praktyce CSR opiera się na emocjach. I to tych prawdziwych, bo naprawdę angażuje ludzi – pracowników firmy. Dla mnie CSR jest absolutnie niezbędnym elementem działań organizacji/firmy. Pomaga zachować krytyczny dystans do siebie, a przez to – lepiej rozumieć innych.
Red.: Jak zarekomendowałby Pani firmom, w tym także agencjom PR-owskim zaangażowanie w projekty pro bono? Dlaczego warto pomagać?
AT: Pomagać nie tylko warto, ale trzeba. Definicja public relations brzmi „Do good and talk about it”, czyli: „czyń dobrze i mów o tym”. Prawda, jak blisko jest działalności pro bono? Pomaganie innym, nawet w drobiazgach jest naturalnym zbalansowaniem swojego życia i pracy. Wszystko w odpowiednich proporcjach ;-))
Red.: Jak z perspektywy praktyka wygląda w Polsce społeczna odpowiedzialność firm? Czy zaobserwowała Pani jakieś zmiany w podejściu do CSR-u w ciągu ostatnich lat? Czy widmo kryzysu, Pani zdaniem, ma wpływ na postawę firm względem społecznej odpowiedzialności?
AT: CSR tak naprawdę zależy od szefa, a więc od kultury organizacyjnej firmy. W Polsce, w większości wypadków, CSR ma charakter organiczny, a nie proceduralno-sformalizowany, jak np w USA. To znaczy, że funkcjonuje poza programem i na ogół bez strategii, co wcale nie znaczy, że ma kiepskie efekty…
Red.: A jak akcje społeczne – firm czy organizacji pozarządowych – są odbierane przez opinię publiczną w Polsce i na świecie?
AT: Myślę, że dobrze, z tym tylko, że większość ludzi akceptuje akcje/programy, ale nie bierze aktywnego w nich udziału. Tak, z wygody… I również z wygody wrzuca do puszki kilka złotych. W ten sposób – i sumienie czyste i obowiązek spełniony…
A to przecież nie tak powinno być, prawda?
Rozmawiała Aleksandra Łuczak