czwartek, 26 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeWywiad z... Mirosławem Kachniewskim, prezesem zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Wywiad z… Mirosławem Kachniewskim, prezesem zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

PRoto.pl: Biorąc pod uwagę ostatnie 12 miesięcy, indeks RESPECT radzi sobie lepiej niż inne główne indeksy na GPW. Czy jest to dowód na to, że uwzględnienie w swojej działalności CSR-u przekłada się na wymierne korzyści dla spółek giełdowych?

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych: Na pewno nie można wysnuć takiego wniosku na podstawie samej analizy indeksu RESPECT, bo jest on zbyt wąski. Natomiast rzeczywiście można zauważyć, i to w perspektywie nie 12 miesięcy ale i kilku lat, lepsze wyniki spółek z tego indeksu na tle rynku. Niezależnie od tego, co ten indeks pokazuje, spółki uwzględniające w swojej działalności czynniki ESG, w dłuższym okresie mają lepsze wyniki, lepiej funkcjonują i lepiej identyfikują ryzyka i zagrożenia. A przez to, w długiej perspektywie, przynoszą większe zyski.

Nie chodzi mi o wydumane programy CSR-owe, które są oderwane od strategii firmy i spółki, tylko o to, co jest naprawdę związane z działalnością spółki. Tego typu strategia CSR-owa, spójna ze strategią spółki, siłą rzeczy musi przynieść oszczędności i usprawnienie procesów zachodzących w spółce. Co spowoduje, że będzie ona spółką lepszą.

PRoto.pl: Czy te oderwane od strategii programy CSR-owe są częstym zjawiskiem wśród spółek?

M.K.: Pytanie, co nazwiemy programem CSR-owym. Jeśli spółka nazwie CSR-em finansowanie wystaw impresjonistów, bo jej prezes akurat lubi takie malarstwo, co nie ma żadnego związku z funkcjonowaniem spółki, wtedy to pojęcie nam się rozmywa.

Zakładam, że CSR definiujemy właściwie. Czyli mówimy o społecznej odpowiedzialności biznesu – więc jest to działanie biznesowe. Nie chodzi o to, czy spółka dofinansowuje obiady w szkołach, tylko o to, czy to dofinansowanie ma sens z punktu widzenia strategii biznesowej takiej spółki. Na przykład rozpocznie ona projekt infrastrukturalny  w danym obszarze. Zanim zacznie go realizować stara się zjednać sobie społeczność lokalną, poprzez zbudowanie boiska, organizację zajęć integracyjnych, wspomniane dofinansowanie obiadów. Dzięki temu ma później partnerów do rozmowy i gdy wkracza ze swoimi działaniami nie jest postrzegana jako intruz tylko jako ktoś, kto jest znany, przyjaźnie nastawiony i dzięki temu taki projekt jest dużo łatwiej przeprowadzić.

PRoto.pl: Czy CSR może mieć bezpośrednie przełożenie na wycenę spółki giełdowej? Ponad połowa respondentów badania „CSR w opinii inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych oraz spółek giełdowych” uważa, że firmowe strategie uwzględniające CSR mogą w istotny sposób budować wartość spółki. Z drugiej: większość spółek uważa, że inwestorzy indywidualni raczej nie kierują się przy inwestycjach tym, czy spółka przestrzega zasad społecznej odpowiedzialności biznesu, a inwestorzy instytucjonalni przykładają do CSR-u jedynie nieco większą uwagę.

M.K.: Są przynajmniej trzy czynniki powodujące, że spółka CSR-owa będzie lepiej wyceniona. Po pierwsze – spółka prawidłowo realizująca program CSR-owy identyfikuje i adresuje więcej ryzyk, niż pozostałe spółki. Jeśli jest to taka sama spółka jak inne, ale jest obciążona mniejszym ryzykiem, przy takich samych zyskach jest bardziej atrakcyjna.

Druga kwestia związana jest ze strumieniem inwestycji, nazwanym społecznie odpowiedzialnym inwestowaniem. W tym momencie możemy ten czynnik uznać za mniej istotny, jednak jego rola będzie rosła. Wartość tych społecznie odpowiedzialnych inwestycji dynamicznie wzrasta ze względów regulacji. Ostatnia dyrektywa dotycząca wymogów publikowania danych pozafinansowych spowoduje, że od 2016 roku duże spółki chcąc nie chcąc prawdopodobnie będą musiały publikować dane CSR-owe. I oczywiście będzie to miało przełożenie na wycenę takich spółek. Dodatkowo niektóre fundusze typu sovereign funds pochodzące z bardziej rozwiniętych krajów niekiedy mają w swoich regulacjach napisane wprost, że nie mogą finansować spółek nie przestrzegających zasad CSR. Więc takie spółki automatycznie wykluczają się z grona potencjalnych odbiorców inwestycji.

Trzecia kwestia jest już czysto społeczna i dotyczy odbioru społecznego. Powiedział pan, że inwestorzy indywidualni nie przywiązują wagi do CSR-u. Dzisiaj może jeszcze nie, ale w dłuższej perspektywie na pewno będą, wraz ze wzrostem świadomości dotyczącej tego obszaru. Jeśli przypomni pan sobie na przykład dezodoranty z freonem, testowanie kosmetyków i wielu innych produktów na zwierzętach, to było to normą. Dzisiaj produkt zawierający freon nie znalazłby nabywcy. Takie produkty, jak i produkty testowane na zwierzętach zostały wyparte z rynku. Po prostu świadomość społeczna wymusza takie a nie inne zachowania spółek. I do tego również u nas dojdzie.

PRoto.pl: Jaki wpływ będzie miała nowa dyrektywa, Pana zdaniem, na rynek agencji zajmujących się IR oraz na samą giełdę. Czy wzrośnie zapotrzebowanie na agencje zajmujące się relacjami inwestorskimi?

M.K.: Każda potrzeba tego typu usług wykreuje ich właściwą podaż. Ważne, aby te usługi tworzyły rzeczywistą wartość dodaną i aby nie wyglądało to tak, że ktoś będzie odhaczał kolejne pola w formularzu. Tylko żeby to raportowanie przyniosło pożytek spółkom i inwestorom. Ważne jest także to, aby firmy, które za dwa lata będą oferowały takie usługi, już dzisiaj się do tego przygotowały i kształtowały swoje kadry.  

PRoto.pl: Czy rola IR nie jest zagrożona przez trading za pomocą algorytmów? Według szacunków firmy Tabb z 2011 roku, algorytmy mogły odpowiadać nawet za 70 proc. obrotów na giełdzie nowojorskiej.

M.K.: Wszystko zależy od tego, co w tych algorytmach jest napisane. Jeśli mówimy o algorytmach do HFT, czyli high frequency trading, tam nie ma mowy nie tylko o czynnikach CSR-owych ale w ogóle o czymkolwiek fundamentalnym w spółce. Tak naprawdę w takim przypadku analizuje się tylko krótkoterminowe ruchy. Nazywam to ultrakrótkim inwestowaniem, które z pewnością jest oderwane od fundamentów spółki i przypomina bardziej hazard niż inwestowanie. To jest złe dla całości rynku i jakoś do tego problemu trzeba się odnieść.

Swego czasu postawiłem pomysł otworzenia giełdy dwóch prędkości. Rynek miałby dwie fale notowań. Jedna byłaby dla tych ścigających się na mikrosekundy, którzy kolokują serwery i walczą o każdy centymetr kabla od swojego serwera do serwera giełdowego. Oni bawią się w ten sposób. Natomiast drugą grupę stanowiliby inwestorzy, którzy analizują czynniki powiązane z fundamentami spółki.

PRoto.pl: Czy istnieje duża różnica między jakością obsługi inwestora w przypadku spółek mających własne zespoły IR oraz tych korzystających z usług agencji PR?

M.K.: Ja bym nie tworzył takiego podziału. Według mnie są spółki, które się komunikują dobrze i takie, które się komunikują źle. W obu grupach mamy spółki robiące to in-house i takie, które zlecają to na zewnątrz. Nie odważyłbym się na przedstawianie dowodów wyższości outsourcingu nad działaniami wewnątrz spółki.

Paradoksalnie sytuacja wygląda tak, że aby móc pozwolić sobie na outsourcing trzeba mieć ludzi na miejscu. Ktoś musi się na tym znać, patrzeć na ręce i odpowiednio nadzorować. Pełen outsourcing może się zakończyć sukcesem, można trafić na firmę, która świetnie zrealizuje swoje obowiązki. Ale na pewno spółka będzie się czuła bezpieczniej, gdy będzie miała u siebie specjalistę od relacji inwestorskich, który może posiłkować się kimś na zewnątrz i jednocześnie będzie wiedział, co dzieje się wewnątrz firmy, jak oceniać agencję, czego od niej wymagać i w jaki sposób ją oceniać.

PRoto.pl: SEG jest organizatorem konkursu Złota Strona Emitenta. Biorąc pod uwagę Państwa doświadczenia z tego konkursu oraz raporty mu towarzyszące: jak na przestrzeni lat zmieniło się podejście spółek do informowania inwestorów, choćby na przykładzie działań w internecie. Czy inwestorzy indywidualni często są traktowani jako zbędny dodatek?

M.K.: Rzeczywiście co roku analizujemy pod kątem komunikacji internetowej cały rynek, czyli blisko tysiąc spółek. Rok temu mieliśmy pewne obniżenie się poziomu jakości tej komunikacji. Na szczęście w tym roku jest lepiej. Można powiedzieć, że poza ubiegłorocznym incydentem z roku na rok rośnie jakość internetowych relacji z inwestorami. Trzeba tutaj dokonać dwóch zastrzeżeń. Po pierwsze to, że jest lepiej, nie znaczy, że jest dobrze. Jeśli mówi pan o relacjach z inwestorami indywidualnymi to mogę powiedzieć, że 28 proc. spółek nie odpowiada  na e-maile przesyłane przez inwestorów na adres wskazany przez same spółki. Jest lepiej niż było dotychczas, ale i tak nie jest dobrze, bo takich spółek w ogóle nie powinno być na rynku. Jeśli porównamy sytuację z rynkami zagranicznymi, to jesteśmy bardzo daleko. Możemy stwierdzić, że jest to negatywna konkluzja. Ale ja jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata i staram się wyciągać pozytywne wnioski. To znaczy wiemy, kogo gonić. Mamy pozytywne wzorce, które możemy bardzo łatwo zastosować na naszym rynku. Daje to możliwość skokowego wzrostu jakości relacji inwestorskich.

PRoto.pl: Skąd firmy powinny czerpać te wzorce?

M.K.: Trzeci rok z rzędu w ramach raportu podsumowującego konkurs dodajemy rozdział poświęcony analizie stron internetowych największych polskich spółek względem standardów zagranicznych. Jest on przygotowywany przez zagraniczną firmę Message, dzięki czemu jest to zrobione obiektywnie. Można na podstawie tego rozdziału raportu wywnioskować, czego inwestorzy oczekują, co na zagranicznych rynkach jest standardem, czego u nas brakuje i co można wdrożyć. Niektóre sprawy są naprawdę proste i nie wymagają żadnych nakładów.

Rozmawiał Karol Schwann

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj