PRoto.pl: Za Ewą Kopacz sto dni urzędowania. To był dla premier dobry czy zły czas?
Wojciech Szalkiewicz, specjalista ds. marketingu politycznego: Trudno tu o jednoznaczną ocenę, bo sto dni to jeszcze za mało. Szczególnie, że był to dosyć specyficzny czas. Okres świąteczny wyłączył działania Pani premier na dwa tygodnie. Wcześniej mieliśmy wybory samorządowe i związane z nimi zamieszanie z liczeniem głosów, co odwróciło uwagę od jej sposobu rządzenia. Skoncentrowano się na pobocznych tematach, przy których jej obecność nie miała dużego znaczenia.
PRoto.pl: O nieobecności premier mówiło się także w kontekście konfliktu ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z Porozumieniem Zielonogórskim. Stanowisko KP było takie, że to sprawa dla Ministerstwa Zdrowia. Donald Tusk bardzo często stawał jednak w obronie swoich ministrów. Obecna premier teraz milczała, nie zabrała też głosu w sprawie Sikorskiego. Czy słusznie?
W.S: Trochę się przyzwyczailiśmy do tego, że jak jest pożar, to z sikawką leci Donald Tusk. Cokolwiek się złego działo to zaraz wzywano premiera i on wszystko prostował. Tak naprawdę nie była to najlepsza strategia. Według mnie, podczas konfliktu z lekarzami, Pani premier zachowała się bardzo dobrze i wytrzymała tę presję, zostawiła temat Arłukowiczowi, a ten sobie poradził. Ten element wyszedł dobrze.
W przypadku Sikorskiego podobna taktyka jednak się nie sprawdza. Tutaj rzeczywiście trzeba by było pozbawić go funkcji marszałka. Sam wysoko nie cenię tego polityka za działalność i patrząc na jego dokonania i zachowanie – szczególnie jako ministra spraw zagranicznych – nie uważam jego nominacji za najlepszy wybór. Moim zdaniem, Pani premier powinna ingerować w tej sprawie i pozbawić Sikorskiego urzędu drugiej osoby w Państwie.
PRoto.pl: Dlaczego tego nie robi?
W.S: To są relacje wewnętrzne w PO i trudno dociekać, dlaczego tak jest. Za postawę przy konflikcie z lekarzami Ewie Kopacz należy się piątka. Pani premier, dzięki temu, że milczała, zostawiła sobie otwartą furtkę. Gdyby te negocjacje się przeciągały rzeczywiście mogłaby wkroczyć. Jednak, gdyby od razu się zaangażowała, to później nie byłoby wyjścia. Całe odium nieszczęścia spadłoby na nią.
PRoto.pl: Wiele osób zauważa, że wizerunek Ewy Kopacz nie jest spójny. Na początku kadencji kreowano ją na silną kobietę, która chce rządzić twardą ręką. W dwutygodniku Viva weszła z kolei w rolę Matki Polki. Która z tych twarzy bardziej pasuje do kobiety polityka?
W.S: Gdy Ewa Kopacz została premierem narzucono jej wizerunek polskiej Margaret Thatcher. Wszyscy zakładali, że będzie Żelazną Damą polskiej polityki. Premier Kopacz na początku uległa tej presji, weszła w tę rolę. Ale polską Thatcher nie będzie, bo jest innym typem polityka. Mam wrażenie, że w wywiadzie dla Vivy pokazała wizerunek bliższy jej osobowości.
Zwróćmy uwagę, że kobieta w polityce to raczej twarda postać, ale nadal te cechy kobiece gdzieś się zachowują. Po Ewie Kopacz widać emocje. Wystarczy tylko wrócić pamięcią do jej wyprawy do Smoleńska. Wtedy była stanowcza, starała się trzymać uczucia na wodzy, ale widać było, że to ją w jakimś tam stopniu dotyka, że ona to odreagowuje. Wydaje mi się, że ta uczuciowość jest w jej przypadku prawdziwa, stąd sesje w Vivie czy wywiad dla Agaty Młynarskiej. Trzeba pamiętać, że nie da się długo utrzymać sztucznie wykreowanego wizerunku. Zawsze po jakimiś czasie wychodzi ta prawdziwa twarz człowieka. Obie wcześniej wspomniane twarze mają jednak swoje wady i zalety.
PRoto: Właśnie. Czy w momencie ocieplania wizerunku Ewy Kopacz nie wzmacnia się narracja PiS-u „o niedającej sobie rady kobiecie z prowincji”?
W.S: Powiedzmy sobie szczerze – krytyka PiS-u ze strony opozycji to jest zawsze miód na serce każdego polityka. Tu działa zasada, że jeżeli ktoś mnie krytykuje to znaczy, że jestem skuteczny. To jest miara wartości każdego polityka. Jeżeli opozycja chwaliłaby Kopacz, to byłby to dla niej pocałunek śmierci. Dlatego akurat tą narracją bym się nie przejmował.
Natomiast zdefiniowanie wizerunku rzeczywiście jest potrzebne. Minęło dopiero sto dni i jeszcze na to czas. Oczywiście zadziałało prawo pierwszego wrażenia, porównanie do Thatcher też odcisnęło piętno. Ten wizerunek można zmienić drobnymi krokami, ale potrzea konsekwencji w działaniu, a więc nie jednej sesji w Vivie tylko kolejnych tego typu wywiadów. Czy Polacy zaakceptują obraz Matki Polki? Wydaje mi się, że tak, bo notowania Pani premier są dosyć wysokie. Jeżeli te działania będą skutecznie podtrzymywane, to istnieje duża szansa na sukces.
Rozmawiała Magdalena Wosińska