PRoto.pl: „Potrzeba kampanii, która wypromuje i przypomni o tym, czym jest katolicyzm i o co w nim chodzi. Należy przypomnieć o co chodzi w smaku naszej wiary i dać ludziom możliwość manifestowania przynależności do Kościoła” – pisze na PRoto.pl Jakub Marczyński. Czy rzeczywiście Kościół potrzebuje nowego rodzaju działań?
Dr hab. Monika Przybysz, wykładowca w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW: Każdy rodzaj przypominania o wierze, Bogu, religii jest dla Kościoła katolickiego ważny i potrzebny. Dobrze przygotowana i przeprowadzona kampania reklamowa byłaby zapewne ciekawym „przerywnikiem” w nudnym świecie reklam margaryn, proszków do prania i płynów do mycia. Podobnie do kampanii Boga przeprowadzonej w Singapurze, gdzie wizerunek Boga na początku XX w. został „odświeżony”. Generał jezuitów Arrupe powtarzał wielokrotnie, że Kościół powinien być sprzedawany jak Coca-cola. Ale to by „działało” jak każda kampania – przez chwilę, na zasadzie akcjowości. Nowi „klienci” Kościoła zachęcani w ten sposób przyszliby na chwilę, wybrali produkt i odeszli. To nie kampanii reklamowej Kościół potrzebuje najbardziej, lecz długotrwałej kampanii public relations, poprawiającej jakość i poziom zarządzania informacją, jakość komunikacji między poszczególnymi instytucjami i jednostkami kościelnymi. Kościół potrzebuje kompetentnych i dobrze przygotowanych rzeczników prasowych, zdolnych grafików, sprawnych komunikatorów w social media i dobrych krótkich materiałów video. To przed ekranami monitorów i smartfonów zasiada bowiem codziennie wiele milionów użytkowników, którzy chcą współtworzyć treści, dyskutować i dzielić się wartościowym contentem. Stąd między innymi fenomem „Deonu”. Zawsze jednak dziwi mnie podejście typu „Kościół powinien…”. Kościół to także wszyscy krytycy, którzy takie zdanie wypowiadają. Wystarczy zakasać rękawy. Przestrzeń internetu jest pojemna. Jeśli ktoś zauważa potrzebę jakiś działań – wystarczy je podjąć samodzielnie i kampanię uruchomić.
PRoto.pl: Może jednak takie działania popularyzujące wiarę nie są potrzebne – bo zamiast Kościoła masowego, ale charakteryzującego się powierzchowną wiarą, hierarchom powinno zależeć na Kościele kameralnym, ale za to złożonym z osób wierzących nie tylko głęboko, ale także świadomie. A może da się stworzyć Kościół zarówno liczny, i zarazem głęboko wierzący – między innymi dzięki kampaniom propagującym jego nauczanie?
M.P: W Kościele nie jest ważna ilość, ale jakość. Cóż z tego, że przyjdą miliony, kiedy wśród nich będzie tylko kilku „sprawiedliwych”, którzy naprawdę będą chcieli być dobrymi ludźmi i szerzyć Boże miłosierdzie w codzienności. Taka sytuacja istniała już za czasów Jezusa Chrystusa – tylko nieliczni uzdrowieni przychodzi podziękować mu za to działanie. Większość z nich coś otrzymała i zabrała dla siebie tę „usługę”. Prawie, jak w czasie kampanii promocyjnej – biorę szybko i chwytam okazję. Byli przecież także i tacy, którzy nie potrafili rozstać się ze swym bogactwem i odchodzili zasmuceni słowami Jezusa. Nie interesowała ich „promocja” Jezusa.
Działania popularyzujące wiarę i religię są ważne, ale muszą być one były dostosowane do współczesnego odbiorcy – biegnącego w pośpiechu, potrzebującego krótkich, szybkich i ładnie opakowanych porad, wskazówek, obrazów, ale nade wszystko mądrych i ewangelicznych porad w życiu codziennym i trudnych wyborach, przed którymi staje w pracy i w domu. Świetnym przykładem kampanii reklamowej była „Catholics Come Home” przygotowana przez Episkopat w USA po aferze pedofilskiej, zapraszająca do Kościoła tych, którzy odeszli. Jednak reklama działa na uczucia i emocje, a nie na postawy. A w Kościele chodzi właśnie o postawę wiary, nie zaś tylko o uczucia.
Na kampaniach reklamowych nie da się oprzeć zmian w komunikacji między hierarchami a wiernymi. Reklama jest jednostronnym komunikatem przypominającym, informującym, perswadującym. A w Kościele chodzi o doprowadzenie do dialogu – ale nie z hierarchą, lecz do dialogu człowieka z Bogiem.
PRoto.pl: „Przynależność do kościoła dawała wolność, radość, poczucie piękna, była formą buntu i sprzeciwu wobec złego świata, dawała ochronę i poczucie bezpieczeństwa. I przecież te same obietnice dziś oferują dobrze prowadzone marki” – pisze Marczyński. Czy laicyzacja postępuje właśnie dlatego, że marki stały się symbolami szczęścia i, w pewnym sensie, zajęły miejsce od wieków zajmowane przez Kościół?
M.P: Przyczyn odchodzenia wiernych z Kościoła jest wiele. To złożony proces, nie da się szybko i łatwo go opisać. Czasem to krzywda zaznana od grzesznego kapłana, a czasem to sam człowiek przyczynił się do utraty swojej wiary brakiem praktyk religijnych i troski o życie sakramentalne. I to z różnych powodów. Wiara obumarła tak, jak niepodlewana roślina. Obecna sytuacja przypomina tę po śmierci Jezusa – wielu odeszło zniesmaczonych, przestraszonych, wątpiących, zawiedzionych. A jednak Kościół przetrwał.
Oprócz wymienionych przez Jakuba Marczyńskiego wartości emocjonalnych – radość, poczucie piękna itp. oraz skupienie się jedynie na tym, co człowiek otrzymywał od Kościoła jest „okrajaniem” jego istoty. W wierze i przynależności do Kościoła ważne są też cnoty – wierności, męstwa itp. Ograniczanie postawy wiary jedynie do pięknych „przyjemności” bez zobowiązań przypomina opisywanie małżeństwa przez pryzmat jedynie pocałunków i chodzenia za rękę po ulicy. Marki dają szczęście ulotne, ale nie zajęły miejsca Kościoła – ten daje wartości trwalsze i odbiorcy to wiedzą, choć nie zawsze chcą z nich korzystać. Na atrakcyjność oferty mogą wpłynąć oczywiście akcje i spektakularne wydarzenia i należy o nie dbać – organizować eventy, koncerty, festyny parafialne – przy zachowaniu jednak zasady, by te akcje były spotykaniem się ludzi, dialogiem, a nie reklamą, czyli jednostronnym komunikatem. Zadaniem Kościoła jest bowiem dialog i o takie kampanie chodzi.
PRoto.pl: Czy Kościół nie traci także wiernych przez działania samych księży i niewłaściwe reagowanie na kryzysy? W ostatnich latach coraz częściej media zajmują się skandalami i kontrowersjami, w których Kościół gra główną rolę…
M.P: Zawsze publikacja materiałów dyskredytujących Kościół, kapłanów i publikowanie skandalizujących informacji będzie się przyczyniać do odchodzenia słabowierzących oraz niewierzących (a czasem z przyzwyczajenia praktykujących osób) od Kościoła. Dlatego tak ważne jest przeciwdziałanie i zatrudnianie przez instytucje kościelne kompetentnych rzeczników prasowych. Te osoby bowiem mogą i powinny udzielać w sytuacjach trudnych informacji dotyczących tzw. bad news. Czasem przecież zdarzają się – oprócz realnych sytuacji kryzysowych – pomówienia w mediach. Zadaniem rzeczników prasowych instytucji kościelnych powinno być ich demaskowanie, dementowanie, walka o sprostowania prasowe (w ostateczności), a ponadto zapobieganie sytuacjom kryzysowym w komunikacji. Nade wszystko jednak rzecznik prasowy lub specjalista PR powinien się troszczyć o nagłośnienie wielu pozytywnych działań, akcji, kampanii, które będą ludziom dawać nadzieję, umocnienie w wierze, chęć do życia i bycia kimś dobrym itp. A przecież takich akcji i eventów jest bardzo wiele, a działalność Kościoła przebogata.
PRoto.pl: Kościół katolicki miał bardzo duże zasługi w okresie PRL. Obecnie mam jednak wrażenie, że autorytet, opierający się między innymi na tych zasługach, blaknie. Czy hierarchowie również zauważają ten problem, czy wierzą jednak w nienaruszalność autorytetu Kościoła?
M.P: Wielu ludzi nie wie nawet o licznych pozytywnych, charytatywnych działaniach Kościoła praktykujących uczynki miłosierdzia, o licznych inicjatywach edukacyjnych, bo nikt tego nie nagłośnił za pośrednictwem mediów, gdyż nie wiedział jak to zrobić profesjonalnie. Bez strategii zarządzania pozytywnymi informacjami z działalności instytucji kościelnych autorytet medialny Kościoła będzie słabł.
Jak na wizerunek Kościoła katolickiego w Polsce wpływają działania papieża Franciszka? Z jednej strony jego nauczanie może przyciągać ludzi. Z drugiej – nie podoba się niektórym najbardziej konserwatywnym wyznawcom… I czy jego pontyfikat to właśnie szansa na pokazane bardziej „ludzkiej” twarzy Kościoła?
Papież Franciszek prowadzi swój pontyfikat w zupełnie innym stylu. Jest duszpasterzem. W kontraście do swojego poprzednika niezadowoleni są niektórzy teologowie, ponieważ papieża bardziej zajmuje ta praktyczna, pastoralna działalność i ewangelizacja. Jednak plac św. Piotra wypełniony jest po brzegi w czasie środowych audiencji lub innych spotkań i to świadczy o Franciszku najmocniej. Ludzie chcą spotykać takiego papieża, chcą z Franciszkiem przeżywać taką właśnie wiarę pochyloną nad codziennością. Niewątpliwie Franciszek ukazuje prostą, piękną, “ludzką” twarz Kościoła w bliskości z ludźmi i bycia blisko nich.
Rozmawiał Karol Schwann
Czytaj także: