PRoto.pl: Filmów i seriali o policji powstało w Polsce całkiem sporo. Często policja uczestniczy w ich produkcji?
Dr Mariusz Sokołowski, Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Policji: Na przestrzeni ostatnich 25 lat tych filmów i seriali o policji powstało faktycznie bardzo, bardzo wiele i w większości policja uczestniczyła. Temat związany z policją, z sensacją, z zagadkami kryminalnymi jest tematem nośnym pod kątem odbiorcy, a zatem skoro jest zainteresowanie, to trzeba starać się je wykorzystać do edukacji prawnej, edukacji pod kątem bezpieczeństwa, a także działań wizerunkowych.
PRoto.pl: Czy taka współpraca to bardziej okazja do promocji policji czy okazja do obalenia różnych stereotypów?
M.S.: Nie ze wszystkimi filmami współpracujemy. Mamy trzy główne cele, które muszą spełniać przedstawiane nam propozycje, po to żebyśmy mogli jako policja wziąć udział w takim filmie. Pierwszym jest promocja zachowań bezpiecznych i prawnie pożądanych, drugim – edukacja prawna, a trzecim – kształtowanie dobrego wizerunku policji. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy film będzie tak zbudowany, że wszyscy policjanci będą postaciami pozytywnymi. Te filmy zazwyczaj pokazują walkę dobra ze złem. Czasem tym złym jest ktoś, kto pełni służbę w mundurze, ale sprzeniewierza się ideałom, które w formacji są żywe i o które się walczy.
PRoto.pl: Czy zawsze przed nawiązaniem współpracy przeglądają Państwo scenariusz danego filmu czy serialu?
M.S.: Jeśli producenci filmowi chcą z nami współpracować, zgodnie z naszymi wewnętrznymi przepisami nieodzowne jest to, żeby rzecznik Komendanta Głównego zaopiniował scenariusz. Wspólnie z twórcami filmu dyskutujemy o nim. Robimy to po to by uniknąć błędów, po to, by filmowy policjant był profesjonalistą. Dużą uwagę skupiamy na możliwej edukacji prawnej, tym samym unikamy błędów, które skutkują złymi nawykami obywateli. Nie chcemy także, by aktorzy popełniali błędy będące wykroczeniami, jak na przykład rozmowa przez telefon w trakcie jazdy czy niezapięcie pasów. Ludzie coraz częściej zwracają uwagę na takie rzeczy. Sami producenci często proszą o to, by doradzić im, jak można byłoby rozwiązać pewne sytuacje, by były jak najbardziej zbliżone do rzeczywistości – kto zajmuje się daną sprawą, jak wygląda procedura pracy policyjnej w konkretnej sytuacji. Takich spotkań z twórcami filmowymi było bardzo wiele.
PRoto.pl: Jak dochodzi do takiej współpracy: częściej producenci zgłaszają się z prośbą o pomoc, czy to sama policja proponuje współpracę?
M.S.: W większości jest tak, że jeśli powstaje film policyjny, to robią to ekipy, które już takie produkcje tworzyły i zwracały się do nas z prośbą o pomoc i uczestniczenie w nagraniach. Czasem reżyser prosi, by jeszcze przed stworzeniem filmu skonsultować i przedyskutować pewne rozwiązania. Bywa też tak, że sami podsuwamy pewne pomysły, związane ze sprawami, które miały miejsce w rzeczywistości, a twórca może je wykorzystać w scenariuszu. Czasem natomiast to my zwracamy się do reżysera. Tak jest najczęściej wtedy, kiedy mamy do czynienia z serialami wieloodcinkowymi, w których możemy zawrzeć wątek związany np. z często popełnianym oszustwem. Wszystko po to, by przestrzec ludzi i pokazać, jak nie stać się ofiarą przestępstwa. W jednym z seriali poprosiliśmy twórców o umieszczenie motywu związanego z oszustwem „na wnuczka”. Chodziło nam o to, by pokazać jak działają sprawcy i w jaki sposób ustrzec się przed utratą pieniędzy. Co ciekawe, mieliśmy kilka zgłoszeń od widzów serialu, które nie dały się nabrać oszustom właśnie dzięki wiedzy wyniesionej z telenoweli.
PRoto.pl: Jak na sugestie zmian w scenariuszu reagują filmowcy?
M.S.: Nie spotkałem się ze złą reakcją. To jest kwestia dyskusji, wzajemnego przekonywania się, jakie rozwiązanie będzie lepsze, jak daną scenę widzi reżyser, jak zamierza ją ująć – bo scenariusz wszystkiego nie odda. Traktujemy to bardziej jako konsultację. Oczywiście, gdyby miał powstać film, który nie spełni tych podstawowych warunków, o których na początku mówiłem, to nie będziemy takiej współpracy podejmować. Wówczas nie pomagamy, bo chyba żadna firma nie wspierałaby kogoś, kto w tę firmę będzie uderzał. Nie ze wszystkimi produkcjami współpracujemy, nie wszyscy zwracają się do nas o pomoc. Spokojnie można jednak powiedzieć, że czołówka polskich aktorów to w większości osoby, które wcielały się w rolę policjanta.
PRoto.pl: Jaka jest rola policji w produkcji takiego filmu czy serialu, za co odpowiada?
M.S.: Przede wszystkim dajemy twórcom możliwość skorzystania z pomocy autentycznych policjantów, ze sprzętu policyjnego i naszych obiektów. Uczymy też jak postępować na miejscu zdarzenia, jak posługiwać się bronią, jak używać poszczególnych chwytów tak, aby to było jak najbardziej zbliżone do policyjnych realiów. Twórcom na tym zależy i są wdzięczni za nasze profesjonalne wsparcie. W ciągu paru dni przeszkoliliśmy kilkunastu aktorów z zakresu tego, jak trzymać broń, jak wchodzić do pomieszczenia – wszystko po to by ktoś, kto współtworzy taki film, gra w nim, nie stał się obiektem śmieszności.
PRoto.pl: Właśnie, wygląda to bardzo realistycznie, a widzowie często nie odróżniają fikcji filmowej od rzeczywistości, zapewne myślą też często, że aktorzy są prawdziwymi policjantami. Jakie niebezpieczeństwa dla wizerunku policji się z tym wiążą i jak im przeciwdziałać? Co kiedy taki aktor popełni przestępstwo?
M.S.: Rzeczywiście bardzo często jest tak, że ludzie nie do końca odróżniają fikcję filmową od rzeczywistości. To widać chociażby po mailach czy listach, często wysyłanych przez widzów do konkretnych jednostek policji, z prośbą o przekazanie ich konkretnemu aktorowi, który odgrywa jakąś rolę. Dotyczy to nie tylko policjantów, ale też sędziów czy lekarzy, o których są seriale. Zdaję sobie sprawę, że aktor poza planem filmowym może postępować niekoniecznie zgodnie z zasadami pracy policjanta. Jednak większość z tych ludzi, którzy poznali pracę policji to ambasadorzy marki, jaką jest policja.
PRoto.pl: Oceniając ogólnie: na ile dobrze oddane są realia pracy policji w polskiej kinematografii?
M.S.: Realia pracy policyjnej nigdy nie będą oddane w stu procentach. Na przykład służba w policji kryminalnej to w bardzo wielu momentach mozolna praca procesowa, podczas której trzeba przełożyć informacje na konkretne dowody, a widz nie ma dość czasu, żeby iść tą drogą. Ja sam, dokonując oceny tych scenariuszy czy rozmawiając z reżyserem, zdaję sobie sprawę, że musi on dokonać pewnych skrótów, które pozwolą utrzymać napięcie w filmie. Czasami nawet bardzo poważna sprawa musi zostać rozwikłana w trakcie jednego odcinka, czyli np. w ciągu godziny na ekranie. W produkcji kinowej ten czas wydłuża się do około dwóch godzin. A w rzeczywistości trwa to bardzo, bardzo długo i nie jest ciekawe z punktu widzenia widza. Trzeba więc to traktować z przymrużeniem oka. Jeśli chodzi o produkcje filmowe, często jestem pytany o to, który film najbardziej oddaje te realia policyjne. Wydaje mi się, że jest to „Glina”, być może również „Pitbull 2” i „Pitbull 3”. „Kryminalni” byli tą produkcją, która też – biorąc oczywiście pod uwagę czasowe ograniczenia – z punktu widzenia wizerunkowego była bardzo dobra.
PRoto.pl: W filmach czy serialach zakończenie zazwyczaj jest pozytywne, w rzeczywistości tak bywa rzadko, więc to też nie oddaje rzeczywistości.
M.S.: Mało jest w ogóle u nas takich thrillerów, ten, który kojarzę jako jeden z pierwszych to „Sęp”. W tym filmie widz ma zostać z pytaniem, czy to było właściwe, ma na koniec pewien dylemat. W większości przypadków jednak twórcy filmowi zakładają, że dobro zwycięża ze złem. Tego też bardzo często oczekują widzowie, niezależnie od tego, czy mają do czynienia z komedią, czy też z filmem sensacyjnym. To, że „ten dobry” na koniec zwycięża, jest z naszego punktu widzenia – nie ukrywam – pozytywne.
PRoto.pl: Czy zdarzały się sytuacje, gdy przedstawiona na ekranie wizja była zupełnie oderwana od rzeczywistości?
M.S.: Podejrzewam, że się zdarzyły, bo niektórzy producenci filmowi nie współpracują z nami. Tak było na przykład z „Drogówką”, w której produkcji nie uczestniczyliśmy. Ten film dzisiaj nie oddaje rzeczywistości. Gdyby powstał na początku lat 90., moglibyśmy się zgodzić z taką wizja reżysera. „Drogówka” w bardzo wyolbrzymionym stopniu ma pokazać pewne zjawiska, które dzisiaj w policji nie mają miejsca. Jeśli chodzi o podejście do „Drogówki” – gdyby ktoś chciałby porównać ją z rzeczywistością, zawsze powtarzam: czy każde wesele wygląda jak „Wesele” Smarzowskiego? Z pewnością nie, więc policyjna drogówka też wygląda zupełnie inaczej. Oczywiście nie jest tak, że w filmach nie pojawiają się policjanci jako bohaterowie negatywni. Najczęściej jednak dobro wygrywa ze złem albo wydźwięk filmu pozostawia u widza pewien dylemat.
Rozmawiała Małgorzata Baran