sobota, 21 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeOscary nie zawsze mają znaczenie. Małgorzata Kostro-Olechowska, Gutek Film: widzowie chodzą do...

Oscary nie zawsze mają znaczenie. Małgorzata Kostro-Olechowska, Gutek Film: widzowie chodzą do kina przede wszystkim dla historii

PRoto.pl: Jakie pytania powinno dziś stawiać kino?

Małgorzata Kostro-Olechowska, dyrektor promocji Gutek Film: To trudne pytanie, bo widzowie są różni i często mają inne oczekiwania.  Duża grupa odbiorców wcale nie liczy, że kino będzie zadawało jakiekolwiek pytania. Podkreśla się natomiast jego funkcję rozrywkową, co jest coraz popularniejszym trendem. Nawet jeden z polskich pisarzy doszedł do wniosku, że gdy idzie do kina, to chce: „dużego ekranu, wielkiej sali, dobrego dźwięku, bo dramaty to on zalicza w swojej domowej przestrzeni”. Z drugiej strony są także widzowie, którzy chcieliby, by kino skłoniło ich do refleksji, spowodowało, że czegoś się dowiedzą lub dostarczyło niezapomnianych emocji. Mówi się przecież, że kino to emocje. Po filmach, które wprowadzamy, możemy zauważyć również, że rośnie grupa osób zafascynowanych dokumentem. Widzowie coraz chętniej oglądają filmy dokumentalne, bo czekają na prawdziwe historie.  

PRoto.pl: Takim dużym zainteresowaniem pewnie cieszyła się produkcja „Amy” (dokument o Amy Winehouse – przyp.red.)…

M.K.O.: Dokładnie tak. W ostatnim roku to jest jeden z trzech tytułów, obok „Dzikich historii” Damiána Szifrona i „Młodości” Paulo Sorrentino, który uzyskał największy wynik.  

PRoto.pl: Jakimi kryteriami w takim razie kieruje się Gutek Film, wprowadzając filmy do Polski?

M.K.O.: Dla nas najważniejszym wyznacznikiem jest to, żeby te filmy zwyczajnie, nam się podobały. Żebyśmy sami mieli przyjemność z ich oglądania. Zależy nam, by pokazywać kino wartościowe. Często dystrybuujemy produkcje  poruszające ważne tematy, które pojawiają się na najważniejszych festiwalach filmowych. Nie zawsze jednak stawiamy na kino bardzo poważne, które wywróci nasze życie do góry nogami. Tu przykładem będą wcześniej wspomniane „Dzikie historie”: one może nie zmuszą nas do głębokiej refleksji egzystencjalnej, ale powiedzą nam coś ciekawego o człowieku. Ile razy w końcu wyprowadzeni z równowagi mielibyśmy ochotę się zachować… inaczej, czyli tak, jak bohaterowie „Dzikich historii”. Normy społeczne sprawią jednak, że się powstrzymujemy (śmiech). 

PRoto.pl: Mam wrażenie, że wszyscy sobie zadajemy pytanie, która z tych historii mogłaby nam się przytrafić (śmiech). „Dzikie historie”, o których dużo się mówiło w Polsce, to produkcja argentyńsko-hiszpańska. To nie jest tak, że Polacy po prostu lubią kino hiszpańskie, a modnym jest chodzenie do kina na Pedro Almodóvara? To właśnie Gutek Film wprowadził wiele jego filmów do kraju.

M.K.O.:  To prawda, dystrybuowaliśmy większość jego filmów, wprowadzimy też jego najnowszy tytuł – „Julietta” – który lada moment będzie miał swoją premierę w Hiszpanii. Almodóvar wraca do swoich kobiecych klimatów. Po zwiastunie możemy zobaczyć, że przypomina jego inną produkcję, „Volver”. Myślę jednak, że poza kinematografią narodową i amerykańską,  w Polsce najbardziej obecne jest kino francuskie. I rzeczywiście, te filmy robią najlepsze wyniki, czego my jesteśmy najlepszym dowodem. Dwie produkcje, które w historii Gutek film zrobiły największy wynik, to „Amelia” (700 tys. widzów) i „Nietykalni” (także 700 tys. widzów).  Niedawno wprowadziliśmy także inny film francuski, który dobrze się przyjął: „Za jakie grzechy, dobry Boże”. Polacy lubią ten inteligentny typ humoru.

PRoto.pl: Stąd też pomysł m.in. na stworzenie festiwalu filmów francuskich w Kinie Muranów?

M.K.O: Od lat jesteśmy związani z Instytutem Francuskim, ale też dużo innych instytutów kultury lubi robić przeglądy swojej kinematografii. W  Muranowie mamy kilka takich imprez: festiwal produkcji hiszpańskich, włoskich, fińskich, czeskich. Zaczęło się w Warszawie, ale jest też coraz większa potrzeba, by pokazywać je także w innych miejscach.

PRoto.pl: Gutek Film organizuje cykliczne spotkania filozoficzne. (Odbywają się raz w miesiącu. Każde spotkanie składa się z projekcji filmu z repertuaru Gutek Film oraz rozmowy z publicznością na temat bezpośrednio zainspirowany filmem – przyp.red.). Czy tego typu inicjatywy są po to, by kino było bliżej odbiorców?

M.K.O.: Spotkania filozoficzne są akurat moim pomysłem (śmiech). Mam takie poczucie, że jeżeli robimy coś, w czym sami chcielibyśmy uczestniczyć, to być może znajdą się inni widzowie, którzy także wzięliby udział w takiej inicjatywie. Cykl spotkań zaczęliśmy w ubiegłym roku właśnie od  „Dzikich Historii”. Od tamtego czasu raz w miesiącu razem z Instytutem Filozofii UW pokazujemy film z naszego repertuaru i rozmawiamy o nim.

„Pan Filozof” przychodzi i objaśnia rzeczywistość, nawiązuje do filozoficznych teorii lub powołuje się na konkretną szkołę filozoficzną, objaśniając przy tym, jak można dany temat interpretować. Zależy nam, żeby to była żywa dyskusja, a nie wykład. Za każdym razem, gdy wprowadzamy tytuł do dystrybucji zastanawiamy się, jak go ugryźć w szerszym kontekście. Jakie dyskusje wokół danego filmu można wywołać? Jedną z naszych ostatnich premier był „Syn Szawła” László Nemesa. Zorganizowaliśmy z tej okazji wykład z Jackiem Leociakiem (który specjalizuje w tematyce związanej z zagładą), by mógł nakreślić bliżej  temat widzom.

Uwielbiamy tego typu eventy. Za jeden z ciekawszych osobiście uznaję te wokół filmu „Wędrówka na Zachód”. Produkcja ta to film-medytacja. Pokazuje mnicha buddyjskiego wędrującego poprzez Marsylię najwolniej jak potrafi, a to pokazane jest zaledwie  w kilku ujęciach. Dla widzów przygotowaliśmy cykl relaksacyjnych ćwiczeń medytacyjnych, były spotkania z osobami zajmującymi się mindfulness.  Staramy się  bardzo tematycznie podejść do filmów, które wprowadzamy. Przed nami premiera „Carol”. Film ma cudowne zdjęcia, a reżyser Todd Haynes przyznał, że czerpał inspirację z fotografii ulicznej Nowego Jorku lat 50. Wymienia nazwiska Vivian Mayer i Saula Leitera. To właśnie Leiter był główną postacią, która go natchnęła. W kinie Muranów także planujemy projekcję połączoną z wykładem fotograficznym. Widz będzie miał okazję się dowiedzieć, który kadr do jakich fotografii nawiązywał. 

PRoto.pl: Wspomniała Pani o tym, że takie spotkania są też próbą dowiedzenia się, czego dzisiejsi odbiorcy oczekują. Różne badania pokazują, że millenialsi są grupą, która bardzo chce uczestniczyć w współtworzeniu danego produktu czy marki.

M.K.O.: Jako przykład mogę tu wskazać projekt europejski „Scope100”, którego autorem jest Jakub Duszyński, dyrektor artystyczny Gutek Film. W ubiegłym roku ogłosiliśmy nabór do projektu, w którym czekaliśmy na widzów wkręconych w kino artystyczne, mających dobry dostęp do internetu ze znajomością języka angielskiego. W poprzedniej edycji było 50 osób, w tym roku już dwa razy więcej. Wybrani widzowie oglądają 10 filmów i decydują, który z nich ma znaleźć się w dystrybucji. Jak już zostanie wybrany ten jeden tytuł jesteśmy otwarci na dalszy czynny udział naszych uczestników w promocji filmu: w tym wyboru plakatu, zwiastuna, zaangażowanie w promocje lokalną filmu. Taką drogą w zeszłym roku do kin dostał się film „Magical Girl”…

PRoto.pl:…też chwalony między innymi przez Pedro Almodóvara.

M.K.O.: Tak, Almodóvar bardzo się pochlebnie na jego temat wypowiadał. W tym roku wygrał film „Frenzi”. Takie projekty uznajemy za ciekawy eksperyment, bo może być tak, że w naszych wyborach się mylimy (śmiech). Choć wyniki naszych filmów pokazują, że nasza intuicja odnośnie dystrybuowanych filmów nas nie zawodzi.  

PRoto.pl: Myślę, że wciąż powszechne jest przekonanie, że dużo dobrego dla promocji zrobią nominacje filmu do Oscara.

M.K.O.: Ja na przykład w ogóle nie zgodzę z tą teorią. Nominacje Oscarowe generują bardzo dużo szumu medialnego. Promowane są nazwiska twórców, aktorów, reżyserów. Tak naprawdę dane, które mamy, pokazują jednak, że filmy, które są głównymi zwycięzcami Oscarowymi, wcale nie robią dobrych wyników w kinie.

Wielkim wygranym Oscarów 2015 był film „Birdman”, a miał tylko 124 tys. widzów. Dla porównania: „Snajper”, który nie świecił triumfu podczas Ceremonii (dostał nagrodę za najlepszy montaż, czyli nie tę najważniejszą) zrobił blisko 450 tys. widzów. To przepaść. Nie mówimy o różnicy 10 tys. widzów tylko o kilkukrotności względem tego głównego wygranego.

Dla przykładu „Dzikie historie”, nominowane w kategorii nieanglojęzyczny film, (czyli nie tej „sexi” z punktu widzenia promocyjnego na świecie) uzyskały 200 tys. widzów – to więcej niż inne filmy nominowane w głównej kategorii, za najlepszy film. Pokazuje to jak ważna jest czy film podoba się widzom.

PRoto.pl: To co w takim razie ma znaczenie, jeśli nie Oscary?

M.K.O.: Mam poczucie, że widzów interesują przede wszystkim ciekawe, emocjonujące historie. Ciekawym przykładem jest „Grand Budapest Hotel”. On też zdobył nagrody, ale w mniej popularnych kategoriach: charakteryzacja, najlepsza muzyka. Przy czym też trzeba zauważyć, ze Oscary są w lutym, a film wszedł do kin jesienią poprzedniego roku. Można powiedzieć, ze zanim doszło do nagród, „Grand…” w Polsce miał za sobą tę całą machinę promocyjną typową dla Oscarów. Produkcja Wesa Andersona uzyskała spektakularny wynik w Polsce, bo praktycznie 200 tys. widzów. Widzom spodobała się ta historia, a film grano bardzo długo w kinach. O takich produkcjach mówi się, że mają tzw. „długie nogi”. Są grane przez długi czas i mają dobrą promocję „szeptaną”. Są i takie projekty, które wchodzą i to w bardzo dużej liczbie kopii, robią wynik przez pierwsze dwa tygodnie, ale nie mają dobrej opinii widzów i szybko schodzą z ekranów.

PRoto.pl: Podczas organizowanego przez PRoto.pl spotkania w PVA (dotyczącego PR-u w kulturze) powiedziała Pani, że film jako produkt ma jedną szansę. Jeśli się nie spodoba to koniec.

M.K.O.: Tak, nie ma przebacz. Nie ma czegoś takiego, że my ten film zmienimy, przepakujemy i wprowadzimy jeszcze raz.

PRoto.pl: Coraz większą popularnością także w Polsce cieszy się wideo na żądanie. To problem dla kin? Jeśli tak, to co mogą robić, by wciąż przyciągać widzów?

M.K.O.: Prawdziwym problemem jest piractwo. W momencie, kiedy film wchodzi do kin, to w sieci jest on już dostępny w dobrej jakości z polskimi napisami. „Nowy obraz Tarantino” –  cokolwiek Pani sobie wymyśli, można znaleźć w pirackich serwisach. Widz zamiast szykować się na wyjście do kina, wybiera oglądanie nielegalnych filmów. Z drugiej strony pytanie jest takie, na ile Ci ludzie nie są trendsetterami i polecają daną produkcję innym, choć sami widzieli ją nielegalnie. Trudno się z tym w Polsce walczy, ponieważ nie ma przepisów, które by to normalizowały.

VOD jest jedną z rozrywek, którą widz może wybrać. Tak samo jak pójście do kina. Ostatni rok pokazuje, ze kino ma się bardzo dobrze. Jest wiecznie żywe i inne rozrywki go nie zastąpią.  Mam też poczucie, ze wszystko zależy od tytułów, które się pojawiają. Być może gorsze lata były skutkiem tego, że nie było po prostu na co pójść.

PRoto.pl: A czy jest jeszcze jakaś historia, na którą Pani czeka jako widz?

M.K.O.: Osobiście jestem fanką filmów o kobietach. Bardzo im kibicuje i cieszę się z ich sukcesów. Kobiety ciągle są w ogonie, mało obecne, podobnie jak historie o nich. Chciałabym, żeby kobiety poczuły się bardziej sprawcze. Nie mogę się doczekać jednego z filmów, który dystrybuujemy. Chodzi o produkcję „Mustang”, nominowaną zresztą do Oscara w tej samej kategorii, co „Syn Szawła” (najlepszy film nieanglojęzyczny – przyp.red.). To historia pięciu sióstr, które walczą o swoją wolność. Bardzo bym chciała także zobaczyć film o Zofii Stryjeńskiej. Niesamowita polska artystka, ciekawe życie, piękne obrazy.

Rozmawiała Magdalena Wosińska

 

CZYTAJ TAKŻE O PROMOCJI MAREK NA CZERWONYM DYWANIE

RAPORT O OSCARACH W INTERNECIE

PROGNOZY NA TEMAT ZWYCIĘZCÓW TEGOROCZNEJ EDYCJI. WIDEO

Magdalena Wosińska, dziennikarka i redaktorka PRoto.pl. Analizuje rynek pracy PR-owców, pisze o brandingu i rebrandingu marek. Interesują ją PR kultury i marketing polityczny i wierzy, że pisanie czegoś nowego o polityce to dziś naprawdę sztuka. Absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.


88. ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej za rok 2015 odbędzie się 28 lutego 2016 roku w Dolby Theatre w Hollywood. Przyglądamy się sztuce filmowej i oscarowej gali od strony promocji i wizerunku. Do piątku będziemy zamieszczać w PRoto.pl teksty związane z rozdaniem najsłynniejszych nagród filmowych, zapytamy ekspertów, jak wygląda promocja polskiego kina i sprawdzimy, co mówią na ten temat internauci. Partnerem cyklu jest IMM.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj