Korporacje są wzywane do zerwania stosunków z dostawcami, którzy rzekomo wykorzystują Ujgurów – podaje bbc.com. Czytamy, że mniejszość muzułmańska w Chinach rzekomo pracuje niewolniczo. Sprawą postanowili zająć się aktywiści z ponad 180 organizacji, którzy oskarżają firmy o czerpanie korzyści z tego typu działań.
Jak czytamy, również Stany Zjednoczone zaczęły ostrzegać marki przed prowadzeniem interesów w Xinjiangu (regionie autonomicznym w Chinach) z powodu nadużyć. W lipcu 2020 roku rząd w USA ukarał chińskich urzędników nadzorujących region. Amerykańscy funkcjonariusze graniczni przejęli również wysyłkę 13 ton produktów do włosów z Xinjiangu o wartości szacowanej na 800 tys. dol. Źródło dodaje, że ustawodawcy w Kongresie USA rozważają wprowadzenie przepisów zakazujących importu z Xinjiangu, a politycy w Stanach Zjednoczonych i Europie również zagrozili wprowadzeniem ustawy, która zmusi firmy do lepszego monitorowania tej sytuacji.
Co dzieje się w Xinjiangu? Jak wyjaśnia źródło, raporty australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej (ASPI) i Kongresu Stanów Zjednoczonych wykazały, że tysiące Ujgurów zostało przeniesionych do pracy przymusowej w fabrykach w całych Chinach. Czytamy, że fabryki te współpracują z ponad 80 znanymi markami, takimi jak Nike, Apple czy Gap.
Dodatkowo Chiny oskarżane są o zatrzymanie ponad miliona Ujgurów w obozach dla internowanych w Xinjiangu. Czytamy, że w ramach szkoleń zawodowych i edukacyjnych osoby są przymusowo sterylizowane. Tamtejsi urzędnicy zaprzeczają tym informacjom.
Korporacje przekazują, że śledzą problem wykorzystywania Ujgurów. Do sytuacji odniosło się m.in. Nike, które tłumaczy, że rozmawia z dostawcami w Chinach, aby zidentyfikować i ocenić potencjalne ryzyko związane z wykorzystywaniem Ujgurów lub innych mniejszości etnicznych – podaje źródło. Marka wyjaśnia również, że nie pozyskuje materiałów bezpośrednio z Xinjiangu.
Nike powiedziało również, że po spotkaniu się z jednym ze swoich dostawców, Taekwang Group, zaprzestało rekrutować pracowników z Xinjiangu w jednej ze swoich fabryk – czytamy dalej. Marka przekazuje, że Taekwang Group zapewniło, że pracownicy ci „mieli możliwość rozwiązania lub przedłużenia umowy w dowolnym momencie”. Nike dodaje, że sprawa ta ma kluczowe znaczenie i firma nadal będzie korzystać z porad ekspertów, aby rozważyć wszystkie możliwe opcje rozwiązania problemu – podaje źródło.
Czytamy, że sprawie przyjrzał się także Gap – który tłumaczy, że zasady marki zakazują pracy przymusowej i zapewnia, że nie pozyskuje odzieży bezpośrednio z Xinjiangu. „Zdajemy sobie również sprawę, że znaczna część światowych zasobów bawełny jest tam uprawiana i przędzona” – źródło cytuje Gapa. „Dlatego podejmujemy kroki, aby lepiej zrozumieć, w jaki sposób pośrednio może to wpłynąć na nasz globalny łańcuch dostaw” – przekazuje dalej Gap.
Wiele marek zakwestionowało natomiast zarzuty związane z pracą niewolniczą. Czytamy, że firma Apple przekazuje, że – pomimo przeprowadzenia paru niespodziewanych audytów – nie znalazła dowodów na jakąkolwiek pracę przymusową na jej liniach produkcyjnych, ale planuje kontynuować monitorowanie sytuacji.
Także Adidas twierdzi, że nigdy nie pozyskiwał produktów z Xinjiangu, a firma wymieniona w raporcie ASPI fałszywie powiedziała, że jest jego dostawcą. „Zasady Adidasa surowo zabraniają wszelkich form pracy przymusowej czy wykorzystywania więźniów i mają zastosowanie we wszystkich firmach w naszym łańcuchu dostaw” – mówi Adidas, cytowany przez źródło. „Korzystanie z pracy przymusowej przez któregokolwiek z naszych partnerów spowoduje rozwiązanie współpracy” – dodaje marka.
Z oskarżeniami nie zgadzają się też niektóre chińskie firmy. „Absolutnie nie korzystaliśmy, nie korzystamy i nigdy nie będziemy korzystać z pracy przymusowej nigdzie w naszej firmie” – źródło cytuje Esquel Group, producenta koszul z siedzibą w Hongkongu, który podobno współpracuje z Lacoste. Czytamy, że Esquel Group jest również „głęboko urażone” decyzją Stanów Zjednoczonych o dodaniu go do czarnej listy eksportowej: „Współpracujemy ze wszystkimi odpowiednimi władzami w celu rozwiązania tej sytuacji i pozostajemy zaangażowani w sprawy Xinjiangu, ponieważ jesteśmy dumni z naszego wkładu w region w ciągu ostatnich 25 lat”.
Zdaniem polityków i aktywistów, firmy muszą zrobić więcej, jeśli nie chcą być współwinne łamania praw człowieka przez chiński rząd. Źródło cytuje Chloe Cranston z organizacji Ani-Slavery International, która mówi, że marki powinny były odejść od tych współprac dawno temu, ale tak się nie stało i dlatego potrzebne jest publiczne wezwanie ich do działania. „Nie chodzi tylko o zakończenie relacji z jednym dostawcą. Tak naprawdę chodzi o przyjęcie całościowego podejścia” – dodaje Cranston, cytowana przez źródło.
Omer Kanat, dyrektor wykonawczy Uyghur Human Rights Project, powiedział, że skłonienie firm do przeniesienia biznesu z Xinjiangu ma kluczowe znaczenie dla przekonania chińskiego rządu do zmiany polityki. „Do tej pory potępiano to, co robił chiński rząd, ale nie było żadnych działań” – przekazał Kanat źródłu.
Czytamy, że działania aktywistów skupiły się na markach odzieżowych, ponieważ Xinjiang produkuje większość chińskiej bawełny, która stanowi około 20 proc. światowej podaży. (ak)