Jak podaje portal theguardian.com, chińskie aktywistki w końcu odważyły się otwarcie mówić o przypadkach molestowania seksualnego oraz mizoginistycznych zachowaniach mężczyzn w ich kraju.
Wszystko to dzięki głośnej ostatnio akcji #MeToo, ktora ośmieliła miliony kobiet na całym świecie do otwartego rozmawiania o przemocy seksualnej, informuje źródło.
Czytaj więcej: #MeToo. Kobiety piszą o doznanych krzywdach
Jak czytamy dalej, jedną z pierwszych chińskich aktywistek jest Luo Qianqia, która 12 lat temu doświadczyła molestowania seksualnego przez swojego profesora z uczelni w Pekinie. Dopiero teraz, mając nieco ponad 30 lat, odważyła się napisać otwarty list, w którym skonfrontowała się ze swoim oprawcą, podaje portal.
Kolejnym przykładem jest studentka Zheng Xi, która zainspirowana hollywoodzkimi aktorkami otwarcie mówiącymi o przemocy na tle seksualnym, stworzyła kampanię społeczną przeciwko molestowaniu, informuje theguardian.com.
Jak czytamy dalej, Hong Fincher, która przygotowuje książkę obnażającą chińskie władze, zatytuowaną „Betraying Big Brother: China’s Feminist Resistance”, twierdzi, że ostatnie publiczne wypowiedzi poszkodowanych kobiet to tylko wierzchołek góry lodowej. Obawia się jednak tego, że konserwatywny chiński rząd może uznać akcję #WoYeShi za „potencjalne zagrożenie i zająć się sprawą”, podaje źródło.
Jako przykład Hong Fincher podaje wydarzenie z 2015 roku, kiedy grupa chińskich aktywistek została zatrzymana za planowanie umieszczania w środkach publicznego transportu naklejek z hasłami przeciwko molestowaniu seksualnemu, pisze theguardian.com.
Mimo wszystko, informuje źródło, aktywistki chińskiego ruchu #MeToo nie zamierzają się jednak poddawać i chcą kontynuować protest. „Jeśli nie ja, to kto ma otwarcie mówić o problemie molestowania seksualnego? Chcę być tą osobą, która nagłośni tę sprawę w naszym kraju. Najwyższy czas podjąć jakieś działania” – podaje theguardian.com, cytując wypowiedź pisarki Hong Fincher. (jg)