PO mocno traci wizerunkowo. Między innymi przez to, że członkowie partii otwarcie krytykują decyzje szefowej Platformy – pisze w Dzienniku Gazecie Prawnej Marcin Hadaj.
„Artykułowana przez wielu specjalistów śledzących życie polityczne teza o »ruchach tektonicznych« w Platformie Obywatelskiej wkrótce po tym, gdy straci twórcę i niekwestionowanego przywódcę Donalda Tuska – dzisiaj przewodniczącego Rady Europejskiej, realizuje się na naszych oczach” – zauważa Hadaj.
Jak czytamy, pod wpływem trzech, niekoniecznie kluczowych, wydarzeń w partii rządzącej nastąpiło „minitrzęsienie ziemi”. Hadaj zauważa, że Kopacz nie zdołała „wyprać własnych brudów w czterech ścianach”, a kryzys z ostatnich dni może mieć decydujący wpływ na wynik październikowych wyborów.
Pierwsze problemy spowodowała opinia działacza PO Pawła Zalewskiego, że Ewa Kopacz źle dobiera sobie współpracowników. Zwracał wtedy uwagę na Twitterze, że Michał Kamiński nie powinien epatować swoją majętnością. Później „trzęsienie ziemi” wywołało ogłoszenie list wyborczych, a dokładnie obsadzenie pierwszych miejsc. W Poznaniu wysokie miejsce otrzymał Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski w rzucie młotem. „Jest raczej swego rodzaju dużą maskotką, i to dosłownie, bo mierzy 190 cm, magnesem mającym przyciągnąć do urn wyborców, którzy na polityków sensu stricto nie chcą już głosować, bo im niezbyt wierzą” – ocenia autor artykułu. Dodaje też, że wybór tej osoby to „policzek” wymierzony politykom kojarzonym z Poznaniem – Rafałowi Grupińskiemu i Waldemu Dzikowskiemu. A to może skutkować sabotażem – cichym lub głośnym – czytamy. Głos zabrał już poseł Michał Stuligrosz, który stwierdził, że „wyborów Ewy Kopacz nie da się na trzeźwo pojąć”. Trzecu problem to decyzja posłanki PO Lidii Staroń, która zamierza kandydować do Sejmu z list PiS. Zabrakło dla niej bowiem miejsca na listach PO. Ten transfer PO na pewno nie wzmocni – czytamy.
„W kontekście tych wydarzeń powstaje nieodparte wrażenie, że premier Kopacz przestała nad całym tym bałaganem panować, o ile realnie panowała kiedykolwiek” – podsumowuje Hadaj.
fot.: Krzysztof Białoskórski