O Ello mówi się coraz mniej, nie znaczy to jednak, że serwis się nie sprawdził. Są osoby, które dla tej społecznościówki porzuciły Facebooka. Czy jest dla niego realnym zagrożeniem? – zastanawia się Joanna Kurkowska.
Serwisów społecznościowych jest coraz więcej i każdy ma co innego do zaoferowania, jednak korzystanie ze wszystkich pochłania zbyt wiele czasu. Ello zdaniem Kurkowskiej oferuje „więcej za mniej”. Nie ma tam treści reklamowych ani mechanicznego rozdawania lajków. Nie można tam też zarejestrować się bez zaproszenia, lecz chętnych, by dołączyć do serwisu nie brakuje. Odnaleźli się tam głównie twórcy i odbiorcy rozmaitych treści, wśród nich pisarze, autorzy abstrakcyjnych GIF-ów, muzycy, graficy czy fotografowie. „W wielu przypadkach jednak konta są zakładane, a po dwóch-trzech wpisach przechodzą w stan uśpienia” – czytamy.
Jeden z użytkowników Ello, Michał Nowakowski, tłumaczy, że publikowane przez niego opowieści o tym, co mu się przydarzyło, lepiej pasują do nowej platformy niż do Facebooka. Dodaje też, że Facebook jest „brzydki”, psuje jakość zdjęć, wyświetla za dużo elementów, więc źle przegląda się treści. „Ello przyciągnęło wszystkich tych, którzy są już zmęczeni napakowanym banerami, oknami, reklamami i kolejnymi powiadomieniami Facebooka” – zauważa.
Inny entuzjasta Ello zwraca uwagę, że zaletą serwisu jest brak reklam. Rozróżnienie pomiędzy zawartością reklamową oraz opłaconym komunikatem a publikacją “naturalną” jest w pewnych przypadkach właściwie niemożliwe – zauważa. Co ciekawe, duża część użytkowników byłaby skłonna płacić symboliczną kwotę, by Ello pozostało bez reklam.
Ello nie kompresuje zdjęć tak bardzo jak Facebook, wyróżnia się także małą liczbą opcji. „Po dłuższej przygodzie z poszczególnymi opcjami można dojść do jednego wniosku – to kuzyn Zuckerbergowskiego serwisu, ale jego mentalnymi rodzicami są Tumblr oraz Twittera” – twierdzi autorka. Nowakowski zauważa, że Ello sprawdzi się jako „Twittera bez limitów”. Serwis nie stosuje także udostępnień wewnętrznych i polubień, nie ma też znajomych. Liczy się dialog i to on pozwala odnaleźć interesujące treści.
Ello nastawione jest na zupełnie inny rodzaj interakcji i społeczności niż Facebook. Ludzie dzielą się twórczością własną lub innych, ale nie udostępniają codziennych wiadomości, chcą zwolnić tempo. „Chwalą autorów, budują sieć nowych znajomości. Są ruszające się internetowe obrazki, undergroundowe grafiki, dobre treści dla tych, których męczy codzienne atakowanie informacją. To wszystko opakowane jest w minimalistyczny design, dobrą czcionkę i sympatyczną społeczność. Tylko czy to wystarczy, aby ten serwis przetrwał?” – rozważa Kurkowska. (mb)