Google we wrześniu ogłosił zmianę, nad którą – jak twierdzą jego programiści – pracował od lat. Eksperci od komunikacji digitalowej zauważają, że niektórzy PR-owcy powinni się nią zainteresować, choć głównie po to, by poszerzyć swoją wiedzę.
Co się zmieniło w Google’u
Gigant z Mountain View wprowadził nowe atrybuty linków, które stanowią wskazówkę dla robotów przeszukujących sieć (tzw. „crawlerów”). Obok dotychczasowego „rel=nofollow” można dodawać także „rel=ugc” (od „user-generated-content”, czyli treści wygenerowanych przez użytkowników – mowa o komentarzach itp.) oraz „rel=sponsored”. Atrybuty są ważne, ponieważ pozwalają uprzedzić wspomniane roboty, że mają nie indeksować danej treści w wynikach wyszukiwania. Jeśli crawlery nie otrzymają takiego komunikatu, a zidentyfikują dany materiał jako sponsorowany czy wygenerowany przez użytkowników – mogą nałożyć karę na stronę, pogarszając jej widoczność w wynikach wyszukiwania.
„Rel=nofollow” został wprowadzony jeszcze w 2005 roku. Przez ponad dekadę służył wydawcom i ekspertom od SEO do oznaczania treści, które były efektem m.in. płatnej promocji. Nowe atrybuty mają uszczegółowić ten proces, a w efekcie – pozwolić Google’owi wyświetlać lepsze wyniki wyszukiwania. Wydawcy natomiast mogą się zabezpieczyć przed karami. Co ważne, nie mają przymusu stosowania nowych atrybutów – jeśli chcą, mogą nadal wykorzystywać stare dobre „rel=nofollow”.
Co ta zmiana oznacza dla PR-owców
Niektórzy PR-owcy powinni być tą nowością zainteresowani. „O ile sama istota zmiany w dalszym ciągu pozostaje raczej techniczna (dla użytkownika końcowego jest niewidoczna i w praktyce, przynajmniej na razie, bez większego znaczenia), to jednak PR-owiec albo pracujący bezpośrednio z CMS-ami, albo w jakikolwiek techniczny sposób koordynujący lub nadzorujący tworzenie contentu na witryny internetowe czy prowadzący działania SEO, powinien mieć ją na uwadze. Szczególnie w sytuacji, kiedy zawarte w tekście linki mają charakter sponsorowany (np. przy współpracy płatnej z blogerami lub – coraz częstszej – redakcyjnej)” – zauważa Adam Kaliszewski, Senior Manager, szef Digital Practice w agencji Solski Communications.
Z konkretnymi ruchami – czy ich rekomendowaniem – można jednak poczekać. Jak zakłada Adam Kozłowski, wiceprezes ds. digital w Monday – agencji komunikacji, wielu wydawców wstrzyma się z wprowadzaniem zmian. Pierwsze analizy, które pokażą wpływ nowych atrybutów na działania content marketingu i SEO, jeszcze przed nami – podkreśla ekspert.
Kaliszewski dodaje, że choć ciężar weryfikacji atrybutów linków na stronie spoczywa zazwyczaj na redakcji lub blogerze, z którym dany PR-owiec współpracuje, to i tak warto być jej świadomym – po prostu by wiedzieć więcej. „To okazja do zapoznania się z mechanizmami Google’a, które nie są domeną jedynie osób zajmujących się kampaniami SEM. Wiedza ta będzie przydatna każdemu PR-owcowi, którego działania w mniejszym lub większym stopniu ocierają się o komunikację online” – mówi Kaliszewski.
W podobnym tonie wypowiada się Norbert Kilen, partner w agencji OBTK i ekspert od strategii digitalowych. „Trudno mi wyobrazić sobie PR-owca, dla którego wprowadzenie nowych atrybutów linkowania może mieć na dziś praktyczne znaczenie. PR z definicji zajmuje się raczej działaniami organicznymi, a nowe atrybuty mają znaczenie raczej dla działań sponsorowanych, dla działań SEO. Patrząc jednak w dłuższej perspektywie, wierzę, że to dodatkowy impuls wzmacniający znaczenie PR” – przewiduje Kilen. Według niego większa dokładność w oznaczaniu linków sponsorowanych czy wygenerowanych przez użytkowników może przełożyć się na oczekiwania wobec PR-owców. To szansa, bo może zwiększyć zainteresowanie działaniami, które powodują naturalne zainteresowanie firmą czy marką – czyli wszystkim tym, czym zajmuje się PR.
„Być może zmiany sprawią, że SEO-wcy będą musieli mocniej zaprzyjaźnić się z PR-owcami” – dodaje też Kilen.
Szczegóły dotyczące zmiany można znaleźć na blogu Google’a.
Angelika Kalinowska, Maciej Przybylski