Łukasz Jarocki, z wykształcenia fizjoterapeuta, jest nowym rzecznikiem prasowym Instytutu Książki – czytamy w portalu wyborcza.pl. Na stronie instytucji nie ma o nim jednak wzmianki. Sam Jarocki też wydaje się nie mieć żadnego pojęcia o Instytucie, który reprezentuje, pisze autor Andrzej Nowakowski.
Jak czytamy dalej, nowego rzecznika Instytutu Książki pierwszy raz można było zobaczyć w TV Republika. W swoim wystąpieniu medialnym Jarocki nie pokazał się z dobrej strony – nie potrafił podać daty powstania Instytutu Książki, informuje źródło.
Jak zauważa autor, dziwi fakt, że taki ktoś jak Jarocki jest rzecznikiem prasowym Instytutu Książki. Jako argumenty podaje to, że nie ma on nic wspólnego ani z branżą wydawniczą, ani z przemysłem kulturowym. W swoim występie w TV Republika nie potrafił wymienić żadnych targów książki na świecie.
Autor porównuje przypadek Łukasza Jarockiego do Bartłomieja Misiewicza, który był rzecznikiem Ministerstwa Obrony Narodowej. „Ta sama sympatyczna buta, ten sam poziom wiedzy o instytucji i branży, którą się reprezentuje, ten sam rodzaj bezczelności i dobre samopoczucie oraz identyczny poziom autokrytycyzmu” – pisze Andrzej Nowakowski na portalu wyborcza.pl.
Jak czytamy dalej, Instytut Książki powołany przez ministra Waldemara Dąbrowskiego na początku miał m.in. promować polską literaturę oraz jej dziedzictwo w kraju i za granicą. Obecnie instytucja ta jest „podrzędnym domem kultury”, która zamiast realizować jasno sprecyzowane zadania, rozdrobniła je na wiele ogólników, pisze autor. (jg)
Zdjęcie główne: print screen z wywiadu Łukasza Jarockiego dla TV Republika
