Kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przyniosła wiele emocji. Media rozpisywały się o wydarzeniach takich jak wywiad Jarosława Kaczyńskiego w telewizji śniadaniowej, artykuł Gazety Wyborczej o działce premiera czy dokument „Tylko nie mów nikomu”, które zajmowały pierwsze strony gazet przez wiele dni. Powstały także nowe ugrupowania polityczne, które próbują wywalczyć sobie przestrzeń w polu zdominowanym przez Koalicję Europejską oraz Prawo i Sprawiedliwość.
Kończąca się właśnie kampania nie przypomina żadnej z poprzednich – mówią PRoto.pl eksperci od marketingu politycznego i komunikacji społecznej. Wysoki poziom rozemocjonowania i poruszanie spraw lokalnych zamiast europejskich pozwalają niektórym myśleć, że wybory do PE są tak naprawdę sprawdzianem przed wyborami do parlamentu, które czekają Polaków jesienią 2019 roku.
Afery medialne a wyniki wyborów
Tegoroczne kampanie przed wyborami do europarlamentu stoją pod znakiem ogólnopolskich afer medialnych. Skandale dotknęły obie strony politycznej barykady. Dr Wojciech Szalkiewicz, specjalista ds. marketingu politycznego, zauważa, że stały się one wręcz elementem komunikacji promujących się ugrupowań: „W zasadzie kampania toczy się wokół najmłodszego pokolenia Polaków, bo na jej przebieg miały wpływ: podpisanie przez prezydenta Warszawy deklaracji LGBT+, strajk nauczycieli, 500+ na każde dziecko, film braci Sekielskich o pedofilii w Kościele. Stąd też można stwierdzić, że jej leitmotivem stały się słowa Jarosława Kaczyńskiego – »Wara od naszych dzieci!«, pod którymi podpisują się również politycy opozycji”.
Eksperci zgodnie twierdzą, że to wszystko nie wpłynie jednak w dużym stopniu na głosowanie obywateli. „Nie uważam, żeby te wydarzenia miały w dramatyczny sposób wpłynąć na wyniki wyborów, mogą je zmienić o jeden czy dwa procent” – stwierdza dr Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. komunikacji strategicznej.
Joanna Rutkowska, Public Affairs Specialist z agencji 24/7Communication, zwraca jednak uwagę na to, że ostatnie doniesienia mogą wpłynąć na poparcie dla przedstawiciela Wiosny – Roberta Biedronia. „Wydaje się, że w niewielkim stopniu zaszkodził mu kryzys związany z ujawnieniem historii z przeszłości związanej z przemocą” – komentuje ekspertka.
Z kolei Wiesław Gałązka, niezależny konsultant ds. PR, uważa, że na sytuację PiS-u może wpłynąć dokument „Tylko nie mów nikomu”: „Myślę, że zderzył się z próbą wykorzystania Kościoła jako głównego elementu kampanii wyborczej PiS-u i z określeniem »kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę«”. Ekspert dodaje, że „po zderzeniu z filmem, który obejrzało ponad 20 milionów ludzi, widać pewną hipokryzję i zaplątanie się PiS-u w próby robienia komisji, które mają zatrzeć złe wrażenie dotyczące Kościoła czy odwrócić uwagę od wielu innych nieprzyjemnych rzeczy”. „Rzeczywiście to zdarzenie zaszkodziło PiS-owi i było to widać w wahnięciu sondaży” – mówi Gałązka.
Świeżość kontra doświadczenie
Na polskiej scenie politycznej pokazały się dwa nowe ugrupowania: Wiosna oraz Konfederacja. Oba obiecują społeczeństwu zmianę i naprawienie błędów poprzedników, jednak jak twierdzi dr Szalkiewicz, wychodzi im to słabo. „Nadal nasza scena polityczna jest areną walki dwóch wielkich graczy, PiS-u i Koalicji Europejskiej. Reszta – Wiosna, Konfederacja, Kukiz, Lewica – na razie się nie liczy, głównie dlatego, że nie ma świeżego, dynamicznego i przyszłościowego przesłania, pomysłu na polską politykę. Deklarowanie, że »nie chcemy być ani Platformą, ani PiS-em« to nadal zdecydowanie za mało na sukces” – podsumowuje specjalista. Zgadza się z nim dr Trzeciak, którego zdaniem duopol PiS i KE może być dla Wiosny i Konfederacji trudną sytuacją. „Polaryzacja nie sprzyja mniejszym ugrupowaniom, to jest często wybór pomiędzy PiS-em i niePiS-em. Wielu wyborców w takich warunkach polaryzacji często decyduje się oddać głos na to najsilniejsze ugrupowanie, a każde mniejsze, zwłaszcza oscylujące wokół progu wyborczego, może mieć problem”.
Mocne strony nowej lewicowej partii wskazuje za to Joanna Rutkowska, która uważa, że Wiosna „w swoich działaniach sięgnęła po sprawdzone metody – takie jak chociażby objazd kraju autobusem”. „Doświadczenie polityczne Roberta Biedronia jest wyraźnie widoczne, sięga on po Fransa Timmermansa – aktualnego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Politycy Wiosny są aktywni, stawiają na widowiskowość, energię” – komentuje ekspertka.
Wiosna ma szansę „niewątpliwie przez to, że nie jest kojarzona ani z jedną ani z drugą stroną” – dodaje Wiesław Gałązka – „natomiast jeśli chodzi o chodzi o partie skrajnie prawicowe, narodowców i Korwina, które co prawda mają bardzo niskie notowania pod względem zaufania, zdaje się, że mają jednak szansę na wejście do europarlamentu”. Zdaniem dr. Trzeciaka ich „sytuacja jest nawet trudniejsza niż w przypadku Wiosny, bo jest to twór złożony z kilku różnych środowisk, często nie mających ze sobą wiele wspólnego. Jak sama nazwa wskazuje, mówimy tu o sojuszu taktycznym”.
Koalicja z problemami
Zainteresowanie mediów wzbudziła też postawa Koalicji Europejskiej – porozumienia pomiędzy PO, Nowoczesną, Zielonymi, SLD i PSL – która nie wzięła udziału w najnowszym Latarniku Wyborczym. Brak odpowiedzi pozwalających porównać obywatelom poglądy ugrupowania z własnymi, dziwi Wiesława Gałązkę, którego zdaniem „ci, którzy mówią wiele o demokracji, nawet używając sloganów typu »budowa społeczeństwa obywatelskiego«, powinni brać w takich przedsięwzięciach udział”.
Odmiennego zdania jest dr Trzeciak, który zauważa, że przedstawiciele Koalicji Europejskiej „nie zdecydowali się z tego powodu, że są zbyt heterogeniczni jeśli chodzi o poglądy, czy to polityczne, czy gospodarcze”. „Tutaj znowu jest sojusz taktyczny różnych środowisk. Trudno powiedzieć, jaki jest wspólny mianownik pomiędzy np. środowiskiem Nowoczesnej a SLD, albo PSL-em i Platformą Obywatelską”. Ekspert podkreśla również, że „Koalicja ma problem z mówieniem jednym głosem”.
Rozmycie dwóch kampanii
Coraz częściej pojawiają się głosy, że kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego za bardzo zaczyna przypominać kampanię do październikowych wyborów krajowych. „Sondaże się wahają, wybory samorządowe w zasadzie były nierozstrzygnięte, więc ani PiS, ani Koalicja Europejska nie mają pewności co do utrzymania lub przejęcia władzy. Jedynym miarodajnym sondażem poparcia przed jesiennym głosowaniem będzie więc wynik najbliższych wyborów. Dlatego też i kampania przed eurowyborami skupia się na problematyce krajowej jako zdecydowanie bliższej przeciętnemu Kowalskiemu” – komentuje Wojciech Szalkiewicz.
Związane jest to mocno z faktem, „że w tym samym roku ułożyły się wybory unijne i parlamentarne” – mówi Wiesław Gałązka. „Wybory do europarlamentu będą wskaźnikiem szans na to, która partia wygra w wyborach parlamentarnych i które ugrupowania wejdą do parlamentu. Nic więc dziwnego, że takie, a nie inne tematy towarzyszą tej kampanii” – dodaje ekspert.
Eksperci zwracają także uwagę, że w Polsce wybory do europarlamentu „cieszą się” najniższą frekwencją ze wszystkich. Wynika to „z nieznajomości procesów oraz instytucji Unii Europejskiej, a także wpływu, jakie te instytucje mają na kształtowanie się przepisów w Polsce. Procesy legislacyjne w Unii są mocno rozciągnięte w czasie, uczestniczy w nich szereg instytucji, co utrudnia zrozumienie funkcjonowania wspólnoty i przekłada się na brak zainteresowania wyborców. Do tego niektóre z obszarów są zastrzeżone do wyłącznej kompetencji państw członkowskich, inne dzielone, za jeszcze inne odpowiada Unia” – tłumaczy Joanna Rutkowska. „Raz, że wyborcy nie znają kandydatów, a dwa, że często partie polityczne nie odpowiadają im na pytania, dlaczego akurat w tych wyborach mają głosować lub dlaczego te wybory są ważne” – dodaje Sergiusz Trzeciak.
Zdaniem Wiesława Gałązki „w tym roku ludzie pójdą głosować może bardziej z przyczyn emocjonalnych. Jedni pójdą głosować przeciwko drugim, obojętnie jaki program byłby przedstawiany, obojętnie jakie będą hasła, tak czy inaczej ci, którzy kochają PiS będą głosować na PiS, a ci którzy chcieliby PiS upokorzyć i zniszczyć, będą głosowali przeciwko”.
Kampania inna niż wszystkie?
Zdaniem ekspertów tegoroczna kampania zdecydowanie wyróżnia się na tle poprzednich. Pojawiły się w niej emocje i niewidziane do tej pory twory polityczne.
Zdaniem dr. Szalkiewicza ta kampania „jest zdecydowanie bardziej »emocjonalna« (raczej trudno mówić o jakiś merytorycznych programach wyborczych) i zdecydowanie najmniej »europejska«. Jedynym »unijnym« akcentem był w niej temat wprowadzenia euro, ale pojawił się tylko na chwilę, bo szybko został zdominowany przez »krajową« kwestię edukacji seksualnej dzieci”.
Zmianą jest także pojawienie się Koalicji Europejskiej, która według dr. Trzeciaka jest „tworem eklektycznym i pragmatycznym”. Dodatkowo ekspert zwraca uwagę, że pojawił się „zupełnie inny układ. Jeżeli porównamy to co było w poprzednich wyborach europejskich, to okazuje się, że owszem, jest dominacja dwóch głównych bloków: PiS-u i antyPiS-u, ale ta polityka uległa mocnemu przetasowaniu w stosunku do poprzednich wyborów.”
„Czy ta kampania rożni się od poprzednich? Tak. Każda kampania, którą obserwuje w tej chwili w Polsce, jest gorsza od poprzedniej. Po prostu w myśl słów Kopernika, że »gorszy pieniądz wypiera lepszy pieniądz« z kadencji, na kadencję mamy do czynienia z coraz gorszymi kampaniami” – podsumowuje Wiesław Gałązka.
Angelika Kalinowska, Maciej Przybylski