Zapytani przez nas specjaliści zgodnie przyznają, że wtorkowa konferencja prasowa Piotra Dudy w gdańskiej siedzibie „Solidarności” bardziej przypominała medialne show. Główną rolę zagrał w nim przewodniczący, który jawi się jako „charyzmatyczny, pewny siebie, emanujący władzą przywódca” – zauważa dr Krystian Dudek, prezes i założyciel Instytutu Publico.
dr Łukasz Przybysz, medioznawca, Instytut Dziennikarstwa Uniwersytet Warszawski
Szef „Solidarności” Piotr Duda zwołał konferencję prasową, na której miał się odnieść do rzekomych pomówień redakcji tygodnika „Newsweek” i przedstawić fakty. Zarzucił tygodnikowi i jego naczelnemu Tomaszowi Lisowi nierzetelność, próbując odeprzeć te ataki swoimi dowodami. Choć Duda przedstawił szereg slajdów ze skanami i zdjęciami, które miały potwierdzić jego wersję wydarzeń, nie odniósł się do kilku kwestii poruszonych przez redakcję, a sam sposób jego wystąpienia był dość daleki od przyjętych standardów. Widoczne było wzburzenie szefa „S”, w czasie wygłaszania oświadczenia niemal krzyczał, jak gdyby przemawiał do strajkujących lub podwładnych przez megafon. Pohukiwania Dudy nie miały wiele wspólnego z profesjonalnym przygotowaniem spotkania z mediami – dziennikarze zostali potraktowani z góry i instrumentalnie, czego dowodem była odmowa odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Wydarzenie można określić jako medialne show, swoistą konferencję bez konferencji. Naczelna zasada ich organizowania mówi, by szanować czas dziennikarzy, zwoływać je tylko z ważnego powodu i poświęcić na nich więcej czasu na rozmowę z nimi, niż na monologi i tyrady. Tymczasem Piotr Duda wygłosił oświadczenie, które mógł wysłać do mediów, unikając osobistego i egzaltowanego tonu. Jednakże wówczas nie miałoby ono zapewne takiego oddźwięku jak show przewodniczącego „Solidarności”; trudniej wtedy się przebić, nie pokaże tego każda stacja, nie uzyska się takiego publicity, jak w tym wypadku, na piśmie ciężko mówić o śpiącym w łóżku Yorkshire Terrierze; trudniej oskarżać i rzucać pomówienia, epatować nazwiskami osób publicznych w roli rzekomych świadków w sądzie. Według Piotra Dudy media manipulują, tymczasem należy zadać pytanie czy sam nie wykorzystał ich do tego. Wydaje się jednak, że cel został osiągnięty – od kilku dni wszyscy o tym mówią.
Andrzej Pomarański, dyrektor ds. strategii komunikacji marki, ModernCorp
Nie była to klasyczna konferencja prasowa, na której dziennikarze mogliby zadawać pytania, a bardziej briefing czy wystąpienie do mediów. Wybrana forma, z punktu widzenia Piotra Dudy oraz celów, które chciał osiągnąć, była chyba najskuteczniejszą możliwą. W bardzo silny sposób przedstawił swoje stanowisko i uniknął sytuacji, w której analizuje się pojedyncze detale z artykułu Newsweeka. Przypominała też bardziej wystąpienie wiecowe, w którym są emocje, odrobina humoru i elementy własnych odczuć. Dobrym zabiegiem było także przywołanie różnych polityków, którzy mieliby potwierdzić, że w tamtym czasie nie był w ośrodku. Padało m.in. nazwisko Bronisława Komorowskiego, co podniosło rangę przewodniczącego.
Myślę też, że to wystąpienie nie było kierowane do nieprzekonanych dziennikarzy, lecz do związkowców. Co mogło być ewentualnym błędem, to wspomnienie przez Piotra Dudę, że związek jest zasobny, a majątek związkowy waha się w okolicach miliarda złotych. Dla zwykłego, szarego związkowca, który płaci składkę może to być dysonansem, ale na tle całego wystąpienia to raczej drobny szczegół.
Dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico, prezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations
Duda zaprezentował się jako charyzmatyczny, pewny siebie, emanujący władzą przywódca. Robił wrażenie wiarygodnego przedstawiając wiele detali także te o psie Kacprze, które w zestawieniu z wizerunkiem macho-komandosa wywoływały śmiech widowni, a w rzeczywistości miały pokazać, że Duda nie upiększa rzeczywistości i nie ma nic do ukrycia, nawet tego, że York Kacper śpi z nim i jego żoną w łóżku.
Pozostając w psim klimacie – konferencji nie nazwałbym jednak rasową, bowiem brakło w jej programie tego, co powinno być jej kwintesencją – mianowicie pytań od dziennikarzy. Było to przemyślane działanie, bowiem przedstawione w zaplanowany sposób argumenty wywołały określone, pożądane wrażenie, a pytania z sali mogłyby czemuś zaprzeczyć lub okazać się niewygodne.
Efekt całości mogły nieco zepsuć problemy techniczne (pamiętamy jak problemy techniczne wpłynęły na wrażenia z konferencji Jacka Protasiewicza po jego incydencie na lotnisku we Frankfurcie), ale organizatorom szybko udało się z nimi uporać.
Co do pozostałych przemyślanych ruchów:
– Duda przedstawił na wstępie wysoko postawionych działaczy Solidarności, którzy siedząc obok symbolizowali pełne poparcie dla jego słów.
– Celowa wzmianka o licznych słowach poparcia, setek smsów czy maili, a także rekordowym poparciu dla Solidarności.
– W wystąpieniu nie brakło słów kluczy i medialnych haseł w stylu „14 kłamstw Newsweeka” oraz podsumowań każdej wypowiedzi słowami: „takie są fakty” czy „koniec, kropka” co oddaje też temperament Przewodniczącego.
– Błyskawiczna reakcja na wypowiedzi na swój temat – złożenie wniosków do prokuratury i ich pokazanie. Powoływanie na świadków osób z przeciwnego obozu politycznego i przytaczanie konkretnych, bardzo szczegółowych dat – to również budowało wiarygodność.
– Obraz mówi więcej niż tysiąc słów stąd liczne zdjęcia wyświetlane w trakcie konferencji, m.in. zdjęcie z akcji rozminowania na Wzgórzach Golan czy zdjęcie psa z kokardką, które miało za zadanie obśmianie zarzutów Newsweeka.
Duda wykorzystując posiadane kompetencje komunikacyjne opowiedział swoją historię i wiele osób ona zapewne urzekła, co biorąc pod uwagę sposób prezentacji zupełnie nie dziwi. Umiejętnie narzucił ton interpretacji, a wątki, które nie były dla niego wygodne prezentował w wybranym przez siebie kontekście nie odpowiadając wprost na zarzuty Newsweeka. Opowiedział gdzie, kiedy i z kim był. Opowiedział czego nie zamawiał – co jednak nie oznacza, że z tego nie korzystał. Jeśli ktoś nie czytał dokładnie artykułu Newsweeka ma małe szanse na zorientowanie się czy obie strony mówią o tych samych sytuacjach. Podsumowując – celem konferencji Dudy było zdyskredytowanie Newsweeka i pokazanie, że jest ponad artykułem tygodnika i zrobił to skutecznie. Teraz piłka po stronie redakcji Tomasz Lisa.
zebrała Magdalena Wosińska
Czytaj także:
Piotr Duda: Newsweek kłamie. Newsweek: Piotr Duda nie odnosi się do zarzutów