Do agencji PR trafiamy z różnych powodów i mamy różne oczekiwania względem wykonywanej przez nas pracy: od chęci wykorzystania wiedzy pozyskanej na studiach, przez możliwości współpracy z dziennikarzami i blogosferą, aż po budowanie dialogu między markami z różnych branż a ich kluczowymi interesariuszami.
Na drogę PR-ową sprowadziło nas właśnie zamiłowanie do nowych technologii – nowinek i gadżetów, do których dostęp mamy na wyciągnięcie ręki poprzez pracę z takimi technologicznymi gigantami, jak Microsoft, Spotify, Panasonic czy Facebook. Możemy patrzeć niemal z pierwszego szeregu, jak opracowywane przez nich technologie zmieniają świat. Wspólne zamiłowanie do gier wideo pozwoliło nam rozwijać się na polu zawodowym również na tym, nadal niszowym, rynku – jedną z naszych ostatnich realizacji jest kampania prowadzona dla CI Games, polskiego producenta gier. To właśnie ta kombinacja doświadczenia i pasji sprawia, że codziennej pracy nie traktujemy jak obowiązku, tylko wręcz jako źródło sporej, codziennej frajdy.
Za innowacyjnymi klientami idą też innowacyjne rozwiązania, które nie tylko testujemy i komunikujemy, ale i samodzielnie wdrażamy w strukturach agencji przy codziennej pracy czy w życiu prywatnym. Dzięki temu identyfikujemy się z marką, stajemy się jej częścią składową – muzyki słuchamy na Spotify, z dziennikarzami rozmawiamy na Facebookowych grupach, a notatki ze spotkań robimy w OneNote czy przy użyciu urządzeń od Wacoma. W pewnym stopniu stajemy się ewangelistami rozwiązań naszych klientów, dzięki temu jesteśmy skuteczniejsi, a klienci to dostrzegają. Ale pasja do pracy i dobry warsztat to nie wszystko.
Nie zapominamy, że nasz zespół to przede wszystkim żywi ludzie. Każdy z nas ma poczucie, że uzupełniamy się jako całość. Możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy zaczynamy kolejny projekt, czy wspólnie kończymy dzień szybką rundą przy konsoli lub „piłkarzykach” (tak, mamy w pokoju specjalny stół!). Dzięki tej chemii, nasze relacje wychodzą poza granice biura, dosłownie i w przenośni. Na takiej stabilności zespołu zyskują wówczas wszystkie strony – klient, agencja i każdy z nas.