„Otóż coraz więcej marketerów rozumie, że owszem wyświetlenia są fajne, lajki świetne, komentarze wspaniałe, ale na szczycie tej piramidy znajdują się niezaprzeczalnie share’y” – pisze na swoim blogu Natalia Hatalska. Jej zdaniem w Polsce dalej spogląda się na lajki, a nie na liczbę udostępnień.
Jak zaznacza Hatalska, ludzie szukają w sieci wartościowych informacji. Podzielenie się daną treścią z innymi „jest formą najwyższego dla tej treści uznania”. W ten sposób nie można interpretować lajków. Mówią nam ona nie o stosunku użytkownika do danej treści, a o stosunku do autora tej treści.
Blogerka przytacza następujący przykład, wzięty z życia: dana użytkowniczka Facebooka entuzjastycznie reaguje na wakacyjne zdjęcie koleżanki, lajkując je i zamieszczając komentarz. Gdy jednak podobne zdjęcie zamieści mniej lubiana koleżanka, nie tylko nie zdobędzie ono lajka, ale wspomniana użytkowniczka zamieści pod nim nieprzychylny komentarz. „Otóż wyszło, że jedna osoba może mieć totalnie różny stosunek do podobnej treści, w zależności od tego, kto tę treść zamieścił” – tłumaczy Hatalska. (ks)
