PRoto.pl: Jaką rolę odegrały media w kampanii parlamentarnej? Czy udało im się zachować obiektywność, czy wręcz odwrotnie? Chciałabym spojrzeć na podsumowanie kampanii również od tej strony, ponieważ mam w pamięci okładki „Polityki” i „Do Rzeczy” zauważalną retorykę, popierającą konkretne środowisko polityczne.
Małgorzata Molęda-Zdziech, prof. SGH, autorka książki „Czas celebrytów.Mediatyzacja życia publicznego”: Jak w każdej kampanii wyborczej – także i w ostatnio zakończonej – media odegrały ważną rolę. Nie zachowywały bezstronności, zwłaszcza w ostatnich dniach kampanii widać było podejmowane przez nie działania, które miały wzmocnić „swoich” kandydatów, a osłabić konkurentów.
Bardzo wyraźnym przykładem braku bezstronności są te przypomniane przez Panią , a więc okładka tygodnia „Polityka” i „ Do Rzeczy”. Te okładki wręcz łopatologiczne, bez specjalnie zawoalowanychczy ukrytych zabiegów wskazywały „właściwych”, czyli „naszych”, popieranych przez nasze medium środowisk. Jednoznaczne tytuły, mówiące same za siebie zdjęcia.
(zródło: polityka.pl)
(żródło: dorzeczy.pl)
Bardzo mocno w kampanię negatywną przeciwko PIS zaangażowała się „Gazeta Wyborcza”. Jej piątkowy numer z wielkim tekstem o zagrożeniu demokracji okazał się być „strzałem w kolano” dla Platformy Obywatelskiej, co pokazały wyniki wyborów, bo wyborcy tego „nie kupili”. Towarzyszył temu lament największych nazwisk dziennikarskich, którzy – moim zdaniem – wychodzili poza swoje role, by pośredniczyć w przekazie informacji do obywateli, a sami stawali się zarówno źródłem informacji, jej przekaźnikami i komentatorami. Trochę za wiele ról naraz.
Czytelnicy nie lubią być „na siłę” nakłaniani do gotowych rozwiązań. Prasa powinna dostarczyć informacji, a ewentualny komentarz oddzielić, wyróżnić. Po drugie, media w Polsce coraz bardziej wydają się zapominać o swojej roli edukacyjnej. W przypadku relacjonowania kampanii chodzi o element budowania wspólnoty obywateli, kształtowania postaw obywatelskich, tłumaczenia zasad demokracji. Na szczęście, pojawili się kandydaci, którzy sami potrafili sięgnąć po nowe media i podjąć się roli edukatorów. Na pochwałę i wyróżnienie zasługują działania niezależnego kandydata na senatora, Piotra Waglowskiego, który, wraz ze swoim sztabem prowadził właśnie taką kampanię: przejrzystą, na każdym jej etapie ujawniał środki finansowe, którymi dysponował. Utrzymywał modelową wręcz komunikację z wyborcami, przedstawiał program. Uzyskał ponad 20 tysięcy głosów, co nie wystarczyło wprawdzie na to, żeby uzyskać mandat, ale pokazał, że można budować swój kapitał społeczny oddolnie, bez partyjnego poparcia.
Bezstronność zachowała „Rzeczpospolia” prezentując wszystkie partie i koalicje i raczej nie opowiadając się za żadną ze stron.
PRoto.pl: Czy jest możliwa bezstronność mediów podczas kampanii?
M. M.Z: Połozyłabym nacisk na merytoryczność mediów i przekazów medialnych i oddzielenie sfery informacyjnej od komentatorskiej. Informacja powinna być bezstronna, komentarz, odautorski i stronniczy.
Październikową kampanię w Polsce obserwowałam z oddali, bo jestem jeszcze we Francji. I właśnie oglądając francuską telewizję widać brak merytoryczności w polskich mediach. Pozostając przy przykładzie telewizji, w Polsce brakuje wiedzy w telewizyjnych przekazach. Ich celem jest wywołanie skrajnych emocji. Widać to po doborze gości, ekspertów, ale i po sposobie moderowania dyskusji. Brakuje nam umiejętności prowadzenia debaty, słuchania strony przeciwnej, kontrargumentowania z wykorzystaniem wiedzy, a nie atakowania ad personam. Ważnym elementem jest też czas, długość trwania programu. Na fali ponowoczesnego przyspieszenia, ze wszystkim musimy się spieszyć. I tak dziennikarze nie protestują, gdy goście zakrzykują się wzajemnie, nie dostosowują zakresu pytań do czasu trwania programu. To wszystko działa ze szkodą dla prezentowania polityki jako debaty, programowych dyskusji. Taki sposób działania mediów promuje postpolitykę i walkę na wizerunki kandydatów, a usypia umysł, budzi skrajne emocje.
(mw)