Wydaje się, że każde miejsce chciałoby stać się „warte odwiedzenia” za sprawą influencerów. Tymczasem istnieje wiele przestrzeni, które wcale nie chcą ich do siebie przyjmować – pisze mashable.com.
Jednym z takich miejsc jest Dae, sklep z artykułami do domu z kawiarnią, znajdujący się na Brooklynie. Według Curbed, pojawiało się tam tak dużo influencerów ze statywami, że właściciele postanowili całkowicie tego zakazać. Od tamtej pory odwiedzający mogą jedynie robić „szybkie zdjęcia” przy swoich stolikach – czytamy.
Jak informuje źródło, na podobne zasady jakiś czas wcześniej zdecydowało się także położone w Stanach Zjednoczonych miasto Pomfret, które zamknęło wszystkie najczęściej odwiedzane i fotografowane miejsca dla influencerów i turystów. Zarząd miasta zagłosował za takim rozwiązaniem, powołując się na „istotne kwestie bezpieczeństwa, ochrony środowiska, estetyki i jakości życia”. Niektórzy mieszkańcy utworzyli także publiczną stronę „GoFundMe”, która ma im pomóc w uratowaniu Cloudland Road, drogi służącej jako popularne tło dla jesiennych treści w mediach społecznościowych.
W styczniu 2018 roku wstępu wszystkim blogerom zakazał z kolei hotel w Irlandii, po tym, jak influencer poprosił właściciela o bezpłatny pobyt w zamian za opublikowanie treści w mediach społecznościowych. W lutym 2020 roku podobne kroki podjęła także kawiarnia w Tajwanie – czytamy.
Według mashable.com, jednym z powodów takich zakazów jest logistyka. Część firm nie jest przygotowana na wzrost popularności. Jak twierdzi dr Marcus Collins, profesor marketingu na Uniwersytecie Michigan, niektóre restauracje i lokalne atrakcje „nie są w stanie poradzić sobie z nowym popytem” lub nie posiadają wystarczającej przestrzeni czy odpowiedniej infrastruktury, przez co odczuwają „fizyczne obciążenie”.
Zakaz fotografowania nie jest nowym zjawiskiem. Już w 2013 roku duże restauracje wprowadzały rygorystyczne przepisy dla tych, którzy robili zdjęcia swoim posiłkom. New York Times opisywał takich gości jako „legiony amatorskich miłośników jedzenia z iPhone’ami, którzy twierdzą, że to, co robią, jest hołdem – nie wspominając o darmowej reklamie dla restauracji” – czytamy. Około dziesięciu lat później fotografowanie jedzenia stało się natomiast dla wielu osób pracą.
Wiele miejsc nie potrzebuje jednak promocji w mediach społecznościowych, aby zwiększyć sprzedaż. Niekiedy domaganie się darmowych towarów w zamian za treści staje się dla firm męczące. Baruch Labunski, założyciel firmy zajmującej się marketingiem cyfrowym, wspomina, że „prywatne firmy stały się zmęczone influencerami, ponieważ wiele z nich udaje się do kawiarni, lokali, a nawet firm takich jak wypożyczalnie łodzi, aby otrzymać przedmioty lub usługi za darmo w zamian za wzmiankę” – pisze mashable.com. (ao)