W zeszłym tygodniu premier Wielkiej Brytanii Theresa May wygłosiła przemówienie na zakończenie corocznego zjazdu członków jej Partii Konserwatywnej. Jak podaje strona npr.org, jej mowa – której tematem była wizja państwa po wyjściu z Unii Europejskiej – nie poszła jednak zbyt dobrze.
Serię wypadków rozpoczął komediant Simon Brodkin, który wtargnął w okolice mównicy premier May. Dał jej znany na Wyspach formularz P-45, który pracodawcy pokazują pracownikom, gdy chcą ich zwolnić. „Boris prosił mnie, bym go pani wręczył” – dodał Brodkin, mając na myśli Borisa Johnsona, ministra spraw zagranicznych w rządzie premier Wielkiej Brytanii.
Jak podaje npr.org, według obiegowej opinii polityk chciałby zastąpić May.
Brytyjska premier odłożyła na bok wręczony jej formularz i kontynuowała swoje przemówienie – relacjonuje npr.org. Od tego momentu zaczął jej jednak dokuczać kaszel, z powodu którego musiała wypijać jedną szklankę wody za drugą. W pewnym momencie otrzymała nawet tabletkę na swoją dolegliwość od kanclerza skarbu Wielkiej Brytanii, Phillipa Hammonda.
Mimo tego, czasami głos May przechodził w szept – pisze npr.org.
Jakby tego było mało – czytamy – podczas przemówienia zepsuł się również slogan Partii Konserwatywnej. „Budujemy kraj, który działa dla każdego” (ang. „Building a country that works for everyone”) – głosiły litery powieszone za plecami brytyjskiej premier. Było tak jednak tylko do pewnego czasu, ponieważ w trakcie mowy May ze ściany odpadły dwa znaki.
Mimo niezbyt udanego przemówienia – pisze npr.org – Theresa May zebrała jednak sporo wyrazów sympatii od członków swojej partii. Źródło podaje jednak, że według zewnętrznych komentatorów przemówienie było metaforą nieporadności działań jej gabinetu. Kilka miesięcy wcześniej ogłoszono przedterminowe wybory do parlamentu, w których Partia Konserwatywna miała umocnić swój mandat. W związku ze słabą kampanią stało się jednak odwrotnie – ugrupowanie May straciło większość. (mp)
Zdjęcie główne: twitter.com/MirrorPolitics