5 czerwca 2020 roku na stronie onet.pl ukazał się tekst autorstwa Janusza Schwertnera, w którym dziennikarz przedstawił potajemne i niewłaściwe działania PR-owców z firmy Solvere. Jak czytamy, Piotr Matczuk i Anna Plakwicz są wieloletnimi współpracownikami Prawa i Sprawiedliwości, którzy obecnie odpowiadają za kampanię prezydencką Andrzeja Dudy. W tekście opisano m.in. śmierć Anny Kryńskiej, ofiary reprywatyzacji, na planie spotu Patryka Jakiego, ówczesnego kandydata na prezydenta Warszawy.
Czytaj także: Byli pracownicy kancelarii premiera z własną agencją PR
Sytuacja, którą jako pierwszą opisuje onet.pl, miała miejsce w 2018 roku podczas kampanii samorządowej, w której poseł PiS Patryk Jaki kandydował na urząd prezydenta Warszawy. Głównym tematem poruszanym w kampanii miała być wtedy reprywatyzacja – w tym celu powstać miał spot wyborczy ukazujący dramat ludzi wyrzucanych z mieszkań przez tzw. czyścicieli kamienic. „Chodziło w nim o dwie rzeczy: emocje i łzy. Ofiary, przepraszam za wyrażenie, miały srać łzami przed kamerą” – źródło cytuje wypowiedź swojego anonimowego rozmówcy. Film wymyślili pracownicy firmy Solvere, a za jego realizację odpowiadał marketingowiec Michał Lorenc – pisze onet.pl.
Bohaterką spotu miała być m.in. Anna Kryńska, która na chwilę przed nagraniem wyglądała na bardzo zmęczoną i zestresowaną – czytamy. Źródło opisuje, że zaraz po rozpoczęciu nagrywania Kryńska poczuła ból, zesztywniała i upadła na ziemię. Jak przytacza onet.pl, będąc przed kamerą zdążyła wyszeptać, że umiera. Kamerę wyłączono, a nieprzytomną Annę Kryńską zabrała karetka. Okazało się, że kobieta poważnie chorowała, a każdy dodatkowy stres stanowił dla niej śmiertelne zagrożenie. Jak czytamy, wiedziała o tym dziennikarka TVP Katarzyna Matuszewska, która odpowiadała za pozyskanie ofiar reprywatyzacji do spotu. Następnego dnia Anna Kryńska zmarła.
„PR-owcy PiS wpadli w popłoch” – pisze onet.pl, któremu udało się porozmawiać z osobami obecnymi wtedy na planie spotu wyborczego. „To był moment, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że przegięliśmy tak, jak nigdy wcześniej. Chcieliśmy wyciągać łzy od kobiety oczekującej na operację ratującą życie, z chorym sercem, płucami… Byliśmy przerażeni. Wiedzieliśmy, że nigdy nie powinniśmy do tego dopuścić i że ta sprawa to dla nas tykająca bomba. Wtedy zaczęła się rozmowa, jak to wszystko uciszyć, żeby o prawdziwych okolicznościach nie dowiedzieli się dziennikarze” – źródło cytuje wypowiedź swojego anonimowego rozmówcy. Jak czytamy, media opisywały, że Anna Kryńska zmarła, ponieważ wzruszył ją widok kamienicy, z której została wyrzucona.
Źródło cytuje także wypowiedź Radosława Grucy, wieloletniego dziennikarza Faktu, który w tamtym czasie zainteresował się sprawą. „Od początku było jasne, że z tą sprawą coś jest nie tak. W sztabie Jakiego zapanowała panika. Oni uważali, że śmierć pani Kryńskiej może wysadzić im całą kampanię” – cytuje Grucę onet.pl. „Trafiłem na trop tego, co tak naprawdę tam się stało, bo rozmawiałem z lokatorami Poznańskiej. Oni mi wszystko opowiedzieli. Uważali, że autorzy tego spotu, narażając Annę Kryńską na taki stres, przyczynili się do jej śmierci. Wahali się nawet, czy nie składać doniesienia do prokuratury. Planowali manifestację w dniu pogrzebu, ale zrezygnowali po kategorycznej prośbie córki pani Ani” – dodał Gruca w rozmowie ze źródłem.
Jak czytamy, dziennikarz Faktu zwrócił się w tamtym czasie do córki Anny Kryńskiej o skomentowanie sprawy. Karolina Kryńska w rozmowie ze źródłem przyznała, że skonsultowała swoją wypowiedź z posłem PiS, Sebastianem Kaletą. Polityk poradził jej, aby nie spotykała się z żadnymi mediami – czytamy dalej. Niedługo później Karolina Kryńska zwróciła się jednak do Kalety, Katarzyny Matuszewskiej oraz firmy producenckiej realizującej spot (Mangusta Film) z prośbą o przesłanie nagrania z miejsca zasłabnięcia jej matki. Czytamy, że materiału nie otrzymała, a Mangusta Film poinformowało, że został on usunięty „ze względu na szacunek do osoby zmarłej”.
Jak czytamy dalej, PR-owcy obecnie współpracujący z Andrzejem Dudą pozwolili wziąć swoim podopiecznym kilka dni wolnego, aby ochłonąć. Kilkanaście dni później zaczęli jednak zastanawiać się nad nowym elementem kampanii – postanowiono skupić się na wywołaniu dyskusji o uchodźcach. „Przekaz miał być prosty: jeśli wygrają kandydaci PO – tacy jak Rafał Trzaskowski i inni prezydenci miast – to Polska zostanie zalana przybyszami z całego świata i stanie w płomieniach” – pisze onet.pl. Reżyserką spotu miała zostać kolejna pracowniczka TVP współpracująca z PiS, Ewa Świecińska – reżyserka dokumentu „Pucz” uderzającego w opozycję oraz współtwórczyni filmu „Smoleńsk”. Ze spotu dumna była Anna Plakwicz, która określiła go jako „atomowe uderzenie” – dodaje źródło.
Onet.pl skontaktował się z osobami, które widziały, jak powstawał film wyborczy. „Już sam sposób przygotowywania tego spotu robił wrażenie. Wszystko było robione na szybko, ad hoc. Żadnego normalnego planu zdjęciowego, wcześniej zarezerwowanego miejsca. Aktorka, która zagrała dziennikarkę, źle się czuła, chyba miała kaca. W każdym razie strasznie się stresowała. Bardzo długo trzeba było ją nagrywać, bo ciągle się myliła” – źródło cytuje wypowiedź jednej z anonimowych osób. „Jaka była atmosfera? Tak naprawdę nikt nie mógł uwierzyć, że Plakwicz i Matczuk wymyślili takie gówno. To było jasne, że przyniesie więcej szkód niż pożytku” – powiedziała źródłu osoba będąca wtedy na planie spotu.
Czytamy, że film wyborczy wywołał burzę, a na PiS i Patryka Jakiego spadła fala krytyki. Szef Porozumienia Jarosław Gowin przyznał w TVN24, że po jego obejrzeniu poczuł wstyd. Krzysztof Bosak z Konfederacji nazwał go wtedy „odrażającą, cyniczną, podłą i głupią propagandą”, a Szymon Hołownia opisał go jako „obrzydliwie antyludzki”. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do prokuratury z wnioskiem o wszczęcie postępowania w sprawie popełnienia przestępstwa – publicznego nawoływania do nienawiści – pisze onet.pl.
Znów PR-owcy PiS wpadli w popłoch – dodaje źródło. Piotr Matczuk, Anna Plakwicz i Michał Lorenc zastanawiali się, w jaki sposób odsunąć od siebie odpowiedzialność, gdy dojdzie już do prokuratorskich przesłuchań. Jak wynika z informacji zebranych przez źródło, zażądali wtedy od swoich współpracowników, by zataili informację, że to oni wymyślili i zrealizowali spot. Czytamy, że personel miał zeznawać, że za całą produkcję odpowiadała krakowska firma Level. Prawdziwych twórców spotu ujawnił jednak w październiku 2018 roku dziennikarz Wirtualnej Polski, Sylwester Ruszkiewicz.
„Ten spot miał być petardą. Padło na uchodźców, bo wydawali się dla nas najbardziej wdzięcznym tematem. Ale znów przegięliśmy. Tym razem tak, że do gry weszła prokuratura. Zapanował strach. W śledztwie chodziło o to, żeby złożyć fałszywe zeznania, całkowicie obciążyć zaprzyjaźnioną z nami spółkę Level, a uchronić przed ewentualną odpowiedzialnością ekipę Solvere i Michała Lorenca. W jaki sposób? Po prostu przemilczając ich udział w przygotowywaniu i produkcji tego spotu” – źródło cytuje wypowiedź kolejnego anonimowego rozmówcy.
Czytaj także: Nie będzie śledztwa w sprawie agencji Solvere
Źródło informuje, że sprawie nie udało mu się porozmawiać ani z Anną Plakwicz, ani Piotrem Matczukiem, ani Michałem Lorencem. Przedstawiciele firmy Solvere odmówili jakiejkolwiek rozmowy, a Lorenc informacje zawarte w tekście Janusza Schwertnera uznał za „nieprawdziwe i krzywdzące” oraz zaproponował spotkanie w innym terminie. Sprawa spotu o uchodźcach ciągle jest na etapie śledztwa.
Jak czytamy, po przejęciu władzy przez PiS Matczuk i Plakwicz dbali o wizerunek ówczesnej premier Beaty Szydło. Odpowiadali również za kampanię wspierającą reformę sądownictwa „Sprawiedliwe sądy”. Obecnie oboje odpowiadają za wizerunkowe działania prezydenta Andrzeja Dudy – zorganizowali m.in. konwencję inaugurującą jego kampanię.
Czytaj także: Kłopoty PR-owców odpowiedzialnych za kampanię „Sprawiedliwe sądy”
Tekst opublikowany przez onet.pl zdecydował się skomentować na Twitterze jeden z bohaterów tekstu, poseł PiS Sebastian Kaleta. „Tekst Onetu jest pełen kłamstw i manipulacji. Wygląda jak pisany na zamówienie polityczne w kampanii” – pisze polityk. „W związku z faktem, że to perfidne kłamstwo ciągle jest w tekście Onetu, a skutkuje ono powstaniem skierowanej na mnie fali nienawiści, zdecydowałem się na wytoczenie powództwa o ochronę dóbr osobistych” – informuje Kaleta.
Źródło: twitter.com/sjkaleta
Do sprawy odniósł się także Patryk Jaki. Polityk zasugerował, że to warszawski ratusz, sądy i mafia reprywatyzacyjna pośrednio odpowiadają za śmierć Anny Kryńskiej. „Odebrali poczucie bezpieczeństwa i sensu życia. Zniszczyli zdrowie. Jej obroną była możliwość odpowiedzenia o tym. I jak myślicie kto jest winny jej śmierci? PiS!” – pisze Patryk Jaki na Twitterze.
Źródło: twitter.com/PatrykJaki
(ak)
Zdjęcie główne: By Piotr Drabik [CC BY-SA 2.0] via Flickr